37865.fb2
O godzinie piątej obie damy poszły się przebrać, a o wpół do siódmej poproszono Elżbietę na obiad. Nie mogła dać, niestety, pocieszających odpowiedzi na uprzejme zapytania, którymi ją zasypano, a między którymi, jak z przyjemnością stwierdziła, wyróżniało się troskliwe zainteresowanie pana Bingleya. Niestety, Jane nie czuje się lepiej. Usłyszawszy to, siostry kilkakrotnie powtórzyły, że są ogromnie zmartwione, że to okropne tak się poważnie przeziębić i że one same strasznie nie lubią chorować, po czym straciły wszelkie zainteresowanie sprawą. Ich obojętność wobec Jane, kiedy nie znajdowały się bezpośrednio w jej towarzystwie, rozbudziła w Elżbiecie dawną niechęć.
Brat ich był jedyną wśród zebranych osobą, na którą spoglądała z przyjemnością. Wyraźnie niepokoił się o Jane, a względy, jakie okazywał Elżbiecie, bardzo ją ujmowały, dzięki nim bowiem nie czuła się takim strasznym intruzem, za jakiego w jej mniemaniu uważała ją reszta towarzystwa. Nikt prócz pana Bingleya nie poświęcał jej zbyt wiele uwagi. Panna Bingley była zajęta wyłącznie panem Darcym, siostra jej także, zaś pan Hurst siedzący obok Elżbiety okazał się człowiekiem gnuśnym, żyjącym tylko po to, by jeść, pić i grać w karty, toteż kiedy stwierdził, że sąsiadka jego woli niewyszukane potrawy od ragout – nie miał jej już nic do powiedzenia.
Natychmiast po obiedzie Elżbieta wróciła na górę do Jane. Gdy tylko drzwi zamknęły się za wychodzącą, panna Bingley poczęła ją obgadywać. Maniery ma fatalne – mieszanina dumy i zuchwalstwa. Panna Bennet nie potrafi prowadzić konwersacji, brak jej stylu, gustu i urody. Pani Hurst była tego samego zdania, dodała tylko:
– Krótko mówiąc, nie ma w niej nic godnego uznania, oprócz tego chyba, że jest świetnym piechurem. Nigdy nie zapomnę jej dzisiejszego wejścia. Wyglądała doprawdy jak dzikuska.
– Och, masz zupełną rację, Luizo! Ledwo mogłam zapanować nad sobą. A w ogóle cóż to za nonsens przychodzić tutaj! Czy też naprawdę musiała się włóczyć po polach tylko z powodu takiej błahostki, że siostra się nieco zaziębiła? Włosy miała potargane, w nieładzie.
– A jej spódnica! Chyba zauważyliście? Musiała tonąć w błocie. A płaszczyk, opuszczony, żeby zakryć te brudy, co zresztą wcale się nie udało…
– Twój opis może być nawet zupełnie zgodny z prawdą – odezwał się Bingley – ale przyznam, że nie zauważyłem tych szczegółów. Uważam, że panna Elżbieta Bennet wyglądała wyjątkowo ładnie wchodząc tutaj dziś rano. Jej zabłocona spódnica zupełnie uszła mej uwagi.
– Pan na pewno ją zauważył, prawda, panie Darcy? pytała panna Bingley. – Skłonna też jestem twierdzić że nie życzyłbyś sobie, by pańska siostra robiła z siebie podobne widowisko.
– Oczywiście, że nie.
– Przejść piechotą trzy, cztery, pięć czy ile tam mil, brnąc po kostki w błocie, i to sama, zupełnie sama! O cóż jej chodziło? Moim zdaniem, chciała nam okazać tę jakąś ohydną, z zarozumialstwa płynącą niezależność, typową małomieszczańską obojętność względem form i przyzwoitości.
– Okazała przywiązanie do siostry, a to miła cecha – odparł Bingley.
– Obawiam się, panie Darcy – szeptem sączyła jadowite słowa panna Bingley – że ta cała obrzydliwa historia zmniejszyła pańskie uznanie dla jej pięknych oczu.
– Ani trochę – odparł. – Lśniły jeszcze piękniej po takim wysiłku.
Po tych słowach nastąpiła chwila ciszy, przerwana przez panią Hurst, która znów zaczęła:
– Ogromnie mi się podoba Jane Bennet – to urocza dziewczyna – i z całego serca jej życzę, by się jak najlepiej urządziła w życiu. Obawiam się jednak, że nie ma na to, biedactwo, żadnych szans. Z takim ojcem i matką, i z tak niskimi koneksjami…
– Wydaje mi się, że mówiłyście, iż wuj ich jest adwokatem w Meryton?
– Tak, i mają jeszcze drugiego, który mieszka gdzieś w okolicach Cheapside.
– Kapitalne! – zawołała jej siostra i obie roześmiały się serdecznie.
– Gdyby nawet ich wujowie zapełnili całą Cheapside po brzegi – odparł Bingley – i tak nie zmniejszyłoby to ani na jotę czaru tych panien.
– Musi to jednak dość poważnie zmniejszyć ich możliwości poślubienia człowieka o pewnej pozycji; w świecie – odrzekł Darcy.
Bingley nie odpowiedział na to, siostry jednak z serca przyklasnęły słowom pana Darcy’ego i przez pewien czas oddawały się żartom na koszt pospolitej rodziny ich drogiej przyjaciółki.
W nowym jednak przypływie czułości udały się do jej pokoju, opuszczając salonik, i siedziały tam, dopóki nie poproszono ich na kawę. Jane czuła się bardzo źle, toteż Elżbieta nie chciała od niej odejść, póki późnym wieczorem nie stwierdziła z zadowoleniem, że chora usnęła. Sądziła, iż wypada zejść na dół – robiła to jednak bez przyjemności. Wchodząc do salonu, zastała całe towarzystwo zajęte grą w karty, do której ją natychmiast zaproszono. Podejrzewając jednak, że grają wysoko, odmówiła, wymawiając się chorobą siostry i tłumacząc, iż przez krótki czas, jaki tu może zostać, zajmie się czytaniem. Pan Hurst spojrzał na nią zdumiony.
– Pani woli książkę od kart? – zapytał. – To dosyć osobliwe.
– Panna Elżbieta Bennet – rzekła panna Bingley – gardzi kartami. Jest wielką miłośniczką książek i w niczym poza lekturą nie znajduje przyjemności.
– Nie zasługuję ani na tę pochwałę, ani na tę krytykę! – oświadczyła Elżbieta. – Nie jestem wielką miłośniczką książek, a przyjemność znajduję w wielu rzeczach.
– Jestem pewien, że znajduje pani przyjemność w pielęgnowaniu swej siostry – odezwał się Bingley – a mam nadzieję, iż przyjemność ta będzie niedługo o wiele większa, gdy zobaczy pani pacjentkę przy zdrowiu.
Elżbieta podziękowała mu serdecznie, a potem podeszła do stołu, na którym leżało kilka książek. Pan Bingley zaofiarował natychmiast swą pomoc i chciał przynieść jej jakieś inne – wszystkie, jakie tylko można znaleźć w jego bibliotece.
– Chciałbym, aby moje zbiory były większe i mogły pani sprawić przyjemność, a mnie przynieść zaszczyt, bardzo jednak jestem leniwy i choć niewiele mam książek, nie wszystkie z nich przeczytałem.
Elżbieta zapewniła go, że wystarczą jej te, które są w pokoju.
– Zdumiewa mnie fakt – rzekła panna Bingley – że nasz ojciec pozostawił tak niewielką bibliotekę. Jakaż zachwycająca jest pańska, panie Darcy, w Pemberley.
– Nie najgorsza – odparł. – To praca wielu pokoleń.
– No i pan sam tak bardzo ją wzbogacił! Przecież wciąż kupuje pan książki.
– Nie mogę pojąć, jak można zaniedbywać bibliotekę rodzinną w takich czasach jak dzisiejsze.
– Zaniedbywać! Nie zaniedbujesz pan niczego, co mogłoby dodać uroku tej szlachetnej siedzibie! Kiedy będziesz budował swój dom, Karolu, chciałabym, byś stworzył coś choć w części tak zachwycającego jak Pemberley.
– Ja również bym tego pragnął.
– Radziłabym ci, byś kupił coś w sąsiedztwie i wziął Pemberley za pewnego rodzaju wzór. Nie ma w całej Anglii piękniejszego hrabstwa niż Derby.
– Z największą ochotą. Kupię nawet samo Pemberley, jeśli Darcy mi je sprzeda.
– Mówię o rzeczach możliwych, Karolu.
– Słowo daję, siostrzyczko, wydaje mi się, że bardziej prawdopodobne jest zyskanie Pemberley za pomocą pieniędzy niż naśladownictwa.
Elżbietę tak zainteresowała ta rozmowa, iż niewiele uwagi poświęciła książce. Wkrótce odłożyła ją, przysunęła się do stolika i usiadła pomiędzy panem Bingleyem a starszą jego siostrą, przyglądając się grze.
– Czy panna Darcy bardzo urosła od zeszłej wiosny? – spytała panna Bingley. – Czy jest już tego wzrostu co ja?
– Chyba tak. Jest wzrostu panny Elżbiety Bennet, a może trochę wyższa.
– Jakżeż tęsknię, by ją zobaczyć! W życiu nie spotkałam tak zachwycającej osoby. Cóż za aparycja, jakie maniery, co za wykształcenie w tak młodym wieku! Jak znakomicie gra na klawikordzie!
– Zawsze mnie zdumiewa – wtrącił Bingley – skąd wszystkie młode damy biorą cierpliwość na zdobycie tylu kunsztów.
– Wszystkie młode damy, twoim zdaniem, są w posiadaniu tylu kunsztów? Ależ, drogi Karolu, cóż chcesz przez to powiedzieć?
– Wszystkie. Tak mi się wydaje. Wszystkie malują na drewnie, haftują parawaniki przed kominki i szydełkują woreczki na pieniądze, Nie znam chyba panny, która by tego wszystkiego nie umiała. Jestem też pewien, że nikt mówiąc mi po raz pierwszy o jakiejś młodej damie nie zapomniał nigdy nadmienić, że jest bardzo wykształcona.
– Twoja lista umiejętności, które wchodzą w najczęściej spotykany zakres wykształcenia, bardzo jest bliska prawdy, niestety – rzekł Darcy. – Określenia te stosuje się zbyt często wobec wielu młodych dam, które zasłużyły sobie na dobrą opinię tylko dzięki zrobieniu szydełkiem sakiewki lub wyhaftowaniu parawanika. Daleki jednak jestem od twego uznania dla kobiet w ogólności. Mogę się szczycić znajomością zaledwie sześciu prawdziwie wykształconych dam spośród wszystkich, które mi są znane.
– Ja to samo, doprawdy – świergotała panna Bingley.
– Wobec tego – stwierdziła Elżbieta – pańskie pojęcie kobiety wykształconej musi wiele w sobie zawierać.
– Tak. Ja rozumiem przez to bardzo dużo.
– Oczywiście! – zawtórowała wiernie jego popleczniczka. – Nie można cenić za wykształcenie kogoś, kto nie wyszedł daleko poza wszystko, co pospolite. Kobieta powinna posiąść dogłębnie muzykę, śpiew, rysunek, taniec i języki nowożytne, wówczas dopiero zasługuje na nazwę posiadającej kunszta. Poza tym w jej sposobie bycia, chodzeniu, w brzmieniu głosu powinno być coś, bez czego nie może w pełni zasługiwać na to określenie.
– Wszystko to winna posiadać – rzekł Darcy a prócz tego rozwijać swój umysł czymś bardziej istotnym: jak najczęstszą lekturą.
– Nie dziwię się teraz, że zna pan zaledwie sześć wykształconych kobiet. Może raczej dziwię się, iż się takie w ogóle znalazły.
– Czyżbyś pani tak ostro sądziła własną płeć, by wątpić w podobną możliwość?
– W każdym razie nie widziałam takiej kobiety, Nigdy nie spotkałam takich, jak pan opisywał, uzdolnień, pracowitości, gustu i elegancji połączonych w jednej osobie.
Pani Hurst i panna Bingley poczęły głośno protestować przeciwko jej nieuzasadnionym wątpliwościom, twierdząc, że znają wiele kobiet odpowiadających tym wymaganiom, aż wreszcie pan Hurst przywołał je do porządku, narzekając głośno na ich nieuwagę podczas gry. Ponieważ położyło to kres rozmowie, Elżbieta po chwili opuściła pokój.
– Elżbieta Bennet – rzekła panna Bingley, natychmiast gdy drzwi zamknęły się za wychodzącą – należy do tych młodych dam, które pragną przypodobać się płci odmiennej, deprecjonując własną. Moim zdaniem w stosunku do wielu mężczyzn może się to udać, uważam jednak, iż to nędzny sposób, niegodna sztuczka.
– Niewątpliwie – rzekł Darcy, do którego przede wszystkim odnosiła się owa uwaga – niegodziwe są wszelkie sztuczki, do jakich zniżają się niektóre kobiety, chcąc zwrócić na siebie uwagę mężczyzny. Wszystko co ma jakikolwiek związek z przewrotnością, jest godne potępienia.
Panna Bingley niezupełnie zadowolona z odpowiedzi nie kontynuowała rozmowy na ten temat.
Elżbieta zeszła do salonu jeszcze raz, tylko po to, by powiedzieć, iż siostra jej gorzej się czuje i że nie może pozostawić jej samej. Bingley nalegał, by natychmiast posłać po pana Jonesa, a siostry jego twierdziły, iż żaden wiejski doktor na nic tu się nie zda, i radziły wysłać kuriera do Londynu po jednego z najznakomitszych lekarzy. O tym Elżbieta i słyszeć nie chciała, lecz chętnie ustąpiła ich bratu. Ustalono więc, iż pośle się po pana Jonesa jutro wczesnym rankiem, jeśli panna Bennet nie poczuje się wyraźnie lepiej. Bingley nie mógł sobie miejsca znaleźć, siostry jego oświadczyły, iż są zrozpaczone. Ukoiły jednak swą rozpacz małym duetem po kolacji. Brat ich szukał pociechy w rozmowie z gospodynią, której surowo przykazał, by jak najwięcej uwagi i troskliwości poświęciła chorej damie i jej siostrze.