37875.fb2
W moim upadku do piekła znalazłam kawałek raju.
Kiedy Giovanni i ja się poznaliśmy, wiedziałam, że już nigdy do nikogo nie będę należeć. To było tak, jakby w jednej chwili uspokoiło się rżnięcie w kiszkach, które odczuwałam przez te wszystkie lata w dole brzucha, a jednocześnie odpowiedź, raz na zawsze, na wszystkie moje pytania na temat miłości, seksu, wierności i przygód na jedną noc.
Ponieważ w moim upadku do piekła odnalazłam maleńki raj.
Mój osobisty bóg wyglądał jak mężczyzna dojrzały, wysoki, ciemnowłosy i lekko siwiejący. Miał twarz w kształcie bardzo dojrzałej gruszki, intensywnie zielone oczy, silne ręce o trochę nierówno obciętych paznokciach. Nie obgryzał ich, a tylko skórki wokół. Z nosa wystawały mu dwa albo trzy wioski. Bóg miał niewielki brzuszek, co mnie zachwycało. Nadawał mu on wyraz czułości, zwłaszcza kiedy kładł na nim moją głowę i delikatnie ją pieścił. Czasami wkładał sobie mój palec do pępka. Zawsze budziło to moją ciekawość, ale wiem, że tego nie lubił. Bóg pachniał bryzą i siekanymi migdałami, kroplami rosy w ogrodzie o poranku i świeżo pociętym drewnem, i słomą, i bardzo zieloną trawą po ulewnym deszczu. Popołudniami pachniał stronicami świeżo wydrukowanej książki i naturalnym jogurtem mlecznym, a gorącym lwem, kiedy zapadała noc. I brzoskwinią, miękką, białą, bez tego niemiłego wrażenia, które czuje się w zębach, gdy się ją ugryzie zbyt mocno. Bóg miał zwichrowany włosek nad prawą brwią, z którym zawsze się witałam, kiedy się spotykaliśmy. Pewnego dnia zniknął, więc desperacko rzuciliśmy się na poszukiwania go między prześcieradłami. Zwichrowany włosek odszedł na zawsze. Po miesiącu pojawił się następny. Właśnie wtedy przekonałam się, że istnieje nieśmiertelność. Bóg zawsze mnie zaskakiwał!
Bóg miał ciekawe zęby. Białe, ale nakładające się jedne na drugie, ł kiedy się śmiał, wyglądał jak małe dziecko z mlecznymi zębami, które nigdy nie wypadną. Bóg nigdy się ze mną nie kłócił. Kiedy się obrażałam, przyglądał mi się swoimi wielkimi oczami i całował delikatnie po twarzy, żeby mnie uspokoić. Bóg miał instynkt matki, której dziecko płacze. Kiedy się bałam, brał mnie w ramiona i huśtał w niewidzialnej kołysce.
Usta boga były delikatne, pastelowo różowe, jakby używał szminki, i odmieniał mnie, kiedy mówił, że myśli o mnie w każdym ułamku sekundy. Bóg nauczył mnie dawać najpiękniejszy z prezentów – pocałunki. Pożerał moje usta. Ja, prawdę mówiąc, nie robiłam tego zbyt dobrze. Ale rzadko kiedy mi o tym mówił.
Bóg również płakał całymi nocami, ukryty pod poduszką, słuchając symfonii „Nowego Świata'' Dworzaka, kiedy wiedział, że jestem w ramionach innego. I wtedy odkryłam, po raz pierwszy w życiu, że łzy mężczyzny są najlepszym prezentem dla zakochanej kobiety.
Bóg miał mały defekt: nie umiał wymawiać c. Próbowałam go nauczyć, ale mogliśmy trenować całymi nocami, bezskutecznie. Bóg był bardzo zabawny! Ale najbardziej w nim lubiłam to, jak mnie błogosławił. Bóg był wspaniałomyślny i błogosławił mi za każdym razem, gdy go o to poprosiłam.
8 grudnia 1999
Od czasu, gdy dałam Giovanniemu swój numer telefonu, zaczęliśmy utrzymywać kontakt. Początkowo dzwonił do mnie raz w tygodniu, ale później nie mogliśmy wytrzymać ani dnia, nie słysząc swoich głosów. Nadal jestem w burdelu, pracuję, więc kiedy Giovanni dzwoni, a mam wyłączoną komórkę, natychmiast wie, co robię. Do tej pory nie powiedział mi nic na ten temat ani nie robił wyrzutów. Ale wiem, że mu się to nie podoba. Raz usłyszałam, jak mu się łamie głos i że powstrzymuje łzy.
Nie opowiedziałam mu historii swojego życia, nawet o to nie spytał. Z szacunku także ja nie pytam go o jego sytuację.
Dziś Giovanni zadzwonił do mnie, żeby dowiedzieć się, czy w połowie miesiąca będę mogła wziąć kilka dni wolnego i z nim wyjechać. Musi podpisać jakiś kontrakt i chce, żebym z nim pojechała. Znalezienie wyjaśnienia mojej nieobecności w burdelu przez kilka kolejnych dni nie będzie łatwą sprawą. Przede wszystkim dlatego, że Mae doniosła już Cristinie, że zauważyła między Włochem a mną duże „przyciąganie”. I podejrzewa, że dałam mu swój numer telefonu. Oczywiście jest zazdrosna i sądzę, że wymyśliła wiele nieprawdziwych historii na mój temat. Z każdym dniem atmosfera robi się coraz bardziej napięta, a Manolo zaczął mnie przesadnie kontrolować. Posunął się nawet do tego, że gdy dzwonią moi stali klienci, próbuje podsunąć im inną dziewczynę, tłumacząc, że mnie nie ma. W ten sposób chce sprawić, żeby dziewczyny wyciągały od nich informacje. A ja, w gruncie rzeczy, nie uważam żebym zrobiła coś złego.
Dlatego też muszę znaleźć jakąś wymówkę, żeby spokojnie wyjechać z Giovannim. Będę udawać, że złapałam jelitową grypę końską, żeby móc opuścić burdel.
12 grudnia 1999
Odessa to miasto na Ukrainie, które znajduje się na brzegu Morza Czarnego. Giovanni i ja przyjechaliśmy tutaj w towarzystwie oficjalnego tłumacza, bliskiego przyjaciela Giovanniego, który znalazł dla nas nocleg w jednej z dacz, w starym sowieckim centrum wypoczynkowym.
Popołudnie jest bardzo zimne. Do naszego okna przylatuje mewa. Nigdy nie widziałam mewy z tak bliska. Siada na balkonie i przygląda się nam z uwagą, gdy kochamy się oparci o komodę w pokoju. Ja też ją obserwuję. Chwilami pożera wzrokiem tosty z kawiorem, które przygotował nam Borys, Ale nadal tkwi nieruchomo, odnosząc się z szacunkiem do tego, co widzi. W tej chwili próbuję wyobrazić sobie, jak kochają się mewy i czy dziób służy im do jakiegoś poprzedzającego stosunek rytuału.
Później Giovanni pyta mnie, dlaczego jestem tak spokojna i czy mewa nadal tam jest.
– Obserwuje nas.
Giovanni zaczyna wrzeszczeć.
– Porca putana! Fuori!
Mewa pozostaje obojętna, gruba jak pluszak. Nadal siedzi… Wyobrażam ją sobie na swoim nocnym stoliku, unieśmiertelnioną przez wypychacza zwierząt. Nie! Nie zmieści się. Jest ogromna. Giovanni nadal mnie penetruje, dysząc, jak to ma w zwyczaju. Czując go w sobie, kiedy obserwuje mnie ptak, mam wrażenie, że przenoszę się w inny wymiar. To tylko przyjemność i natura. Giovanni nagle przerywa. Nie może się dzisiaj skoncentrować.
Po akcie miłosnym Giovanni idzie pod prysznic. Wykorzystuję tę chwilę samotności, żeby wziąć jego koszulę i przyglądać się wyszytym na niej inicjałom. Wszystkie jego koszule mają ten haft. Lubię przesuwać po nim palcem, czuć wypukłość nici. Przesuwam tak raz i drugi, zamykając oczy, wyobrażając sobie, że jestem ślepa i czytam brajlem. To dla mnie wyjątkowy moment i nie chcę, żeby Giovanni mnie na tym przyłapał. Kiedy słyszę, że zaraz wyjdzie z łazienki, odkładam koszulę z powrotem na miejsce.
14 grudnia 1999
Przyjechała czarną limuzyną o przyciemnionych szybach. Giovanni i ja jesteśmy poza domem, patrzymy na morze i rozumiemy dlaczego tak się nazywa. Jest tak ciemne, że przypomina wielką plastikową torbę. Tylko szum fal, które odbijają się od brzegu, przypomina nam, że to woda. W oddali nieśmiało odbija się księżyc, a wielkie, ciemne i gorzkie chmury co chwila go zasłaniają.
Szofer wysiada z samochodu i otwiera tylne drzwiczki. Giovanni i ja wstrzymujemy oddech. I wysiada ona, przepiękna, ubrana w czarny nocny strój i srebrne buty na obcasie. Ma bardzo krótkie włosy przycięte w V na karku. Jej szyja jest tak delikatna, że mogłabym objąć ją dłonią, obojczyki wystające, i to nadaje jej wygląd modelki z wybiegu, nie odkrytego jeszcze skarbu, o ledwie uformowanym ciele z dwiema pinezkami zamiast piersi, które wbijają się w ubranie, nadając mu bardzo wdzięczną formę. Jest prześliczna. Giovanni podaje jej rękę i nic nie mówiąc, eskortuje do domu. Tam jest Borys, nasz oficjalny tłumacz, z butelką wódki w ręku. Gwałtownie napełnia sobie szklankę, jakby właśnie miał zdawać jakiś egzamin. Giovanni chce mu zrobić prezent i dlatego zaprosił księżniczkę.
Księżniczka nad księżniczkami siada na stole obok Borysa i nie pytając go o zgodę, zaczyna pić wódkę z jego szklanki. Giovanni i ja obserwujemy z rozbawieniem tę scenę. Jestem zaskoczona jej młodym wyglądem, więc pytam ją o wiek, żeby się upewnić, że jest przynajmniej pełnoletnia. Borys tłumaczy.
– Ma szesnaście lat – mówi do mnie z dziecinnym uśmiechem.
Niemal się przewracam. Giovanni jest zaskoczony. Czuję się nagle wspólniczką zbrodni, czegoś strasznego, i nie podoba mi się ten pomysł. Proszę Giovanniego, żeby odesłał ją do domu, nie mogę bowiem znieść myśli, że tej dziewczynce coś się stanie. Proszę go, błagam, proszę na kolanach. Giovanni zgadza się ze mną, ale jednocześnie tłumaczy mi, że może ona dobrze się tu czuje. Dla niej lepiej jest przebywać w naszym towarzystwie, gdzie będzie dobrze traktowana, niż z jakimś sadystą zdolnym do wszystkiego. Z nami czy bez nas, nadal będzie się tym zajmowała. Wygląda na zadowoloną. Tak więc na pytanie, czy chce sobie pójść, oczywiście z zapłatą, księżniczka odpowiada, że woli zostać, a ja przez chwilę się jej przyglądam, widząc swoje odbicie w tym dziecku. Patrzę, jak się porusza, jak się śmieje. Na prawej kostce nosi małą bransoletkę z dzwoneczkami, które się zderzają przy każdym jej ruchu i wydają cichutki, egzotyczny dźwięk rozbrzmiewający w całym salonie daczy.
Magnetofon kasetowy z radiem robi straszny hałas, ale ona nadal delikatnie się porusza, siedząc na stole. Borys trzyma szklankę w ręce i siedzi jakieś dwa metry od niej, przyglądając się jej uważnie. Giovanni i ja patrzymy na spektakl, rozłożeni na potwornie starej sofie, pełnej podejrzanych plam i małych dziurek wypalonych papierosami, dowodów wcześniejszych nocnych imprez. Jana zaczyna rozpinać ubranie i czuję, że się rumienię. To przez ten jej czysty, szczery uśmiech, który w tym kontekście sprawia, że źle się czuję. Sprawia wrażenie szczęśliwej i z przyjemnością wykonuje swój taniec dla trzyosobowej publiczności. Zbliża się do Borysa i coś mu szepce do ucha.
– Co mówi? – pytam spontanicznie.
– Mówi, że jesteś bardzo ładna i że zachwycają ją twoje kolczyki – tłumaczy Borys, pociągając łyk ze szklanki.
Czuję się jeszcze gorzej i spuszczam głowę, tak jakby to mogło mi pomóc zniknąć. Kiedy odważam się znów spojrzeć na scenę, Jana siedzi na Borysie, prowokując go ruchami swoich małych, okrągłych piersi na jego twarzy. Ma na sobie tylko zieloną, błyszczącą przepaskę. Giovanni wstaje i gasi światła w daczy. Ja przyglądam się rozwiązłym ruchom małego, migającego zielonego V i jest mi słabo. Biorę swojego kochanka za rękę i idziemy do schodów prowadzących do pokoju. Kochamy się, słysząc krzyki Jany. Następnego dnia rano schodzę na dół i znajduję kompletnie nagą księżniczkę śpiącą na sofie w salonie. Wracam na górę, niemal biegnąc po schodach i bardzo uważając, żeby nie hałasować. Kiedy wreszcie bez tchu wpadam do pokoju, zaczynam ich szukać z zapałem. Gdzie je zostawiłam? Rzuciłam obok butów, pod łóżko. Biorę je, upewniając się, że Giovanni nadal głęboko śpi, ponownie schodzę ze schodów i szukam torebki Jany. Boję się nawet jej dotknąć. Otwieram ją i do wewnętrznej kieszonki wkładam swoje kolczyki.
15 grudnia 1999
Biała emalia odpadła w wielu miejscach wanny, a trzonek prysznica zupełnie sczerniał. Nie ma ciepłej wody lub jest tylko chwilami, ale nigdy w porach, gdy Giovanni i ja bierzemy prysznic. Nie ma innego wyjścia jak tylko to przeżyć. Robię niezadowoloną minę, kiedy tego ranka strumień zimnej wody dotyka mojej skóry. Giovanni przygląda mi się z rozbawieniem, ze szczoteczką do zębów w ustach i bielusieńką pianą niemal całkiem przykrywającą jego różowe usta. Szybko nacieram się mydłem, które kupiliśmy w Europie (ukraińskie mydło ma podejrzany kolor; kiepsko pachnie i wygląda jak kamień, do tego stopnia, że kiedy je zobaczyłam, zawołałam: „Popatrz, pumeks!”) i wyskakuję spod prysznica, z resztkami mydła na ciele, szukając jakiegoś w miarę czystego kawałka podłogi. Giovanni musi mnie zatrzymać, żebym nie upadła pupą na zimną podłogę. Zaczynamy się śmiać. Tak wygląda nasze luksusowe życie. Borys się myje na dole, w malutkiej łazience, w której jest tylko umywalka, co jak twierdzi, zupełnie mu wystarcza. Budzi to moją odrazę, ale kto ma ochotę wchodzić pod lodowaty prysznic? W pokojach znajdują się ślady dawnego reżimu komunistycznego, stare mikrofony umieszczone we wszystkich ścianach i czujniki przy oknach. Oczywiście mikrofony prześladują mnie wszędzie. Taras, prawdopodobnie wychodzący na morze, ma cementowe kolumny, zasłaniające widok. Tam wystawiam swoje sportowe bury, które pod koniec dnia śmierdzą dzikim psem. Nawet Giovanni, który akceptuje mnie w całości, powiedział:
– Albo trampki, albo ja.
Jestem posłuszna, ponieważ tak naprawdę ja też nie znoszę swojego odoru.
Kochamy się z Giovannim trzy, cztery razy dziennie. Dobrze mi z nim. Uczę się robić szaloną żabkę (ja siedzę na brzegu łóżka z szeroko rozsuniętymi nogami i onanizuję się przed nim, z butelką wody mineralnej bez gazu, z której co jakiś czas polewam sobie brzuch), francuski okręt podwodny (malutkie usteczka w kształcie serca, które przesuwają się pod prześcieradłem i rotacyjnym ruchem warg wciągają do środka całego penisa, który się tam znajduje) i „loveretina” (etymologicznie wywodząca się z francuskiego levrette, na czworakach, żeby być bardziej dokładną, we włoskim stylu). Giovanni i ja wyprawiamy różne rzeczy na tym kulawym łóżku. Ale nigdy się mną z nikim nie dzieli, chociaż jutro będzie jeden wyjątek, który ma na imię Katierina.
16 grudnia 1999
Borys chce się ponownie spotkać z Księżniczką, ale ponieważ jest dobrym uczniem, chce się podzielić. To absolutnie nie do pomyślenia, żebyśmy we troje kochali się z Jang (tak postanowiłam i Giovanni się ze mną zgadza). Przyszedł mu więc do głowy pomysł, żeby zaprosić Janę z koleżanką, starszą koleżanką, specjalistką w trójkątach, jak nas zapewnił facet z agencji. I właśnie w ten sposób poznaliśmy Katierinę. Przyjeżdżają obie tą samą limuzyną, którą przyjechała Jana za pierwszym razem. Ku naszemu zaskoczeniu, Jana jest ubrana jak nastolatka – w króciutkie czarne szorty, biały podkoszulek i buty na koturnach godnych przedstawienia Drag Queens. Jedyne, co chroni ją przed zimnem, to bardzo długie futro, które zarzuciła na ramiona i które zupełnie nie pasuje do reszty ubrania. Mam wrażenie, że nabrała do nas zaufania i już nie musi się przebierać za „kobietę fatalną”. Wydaje się jeszcze bardziej rozluźniona niż tamtej nocy i całuję nas wszystkich na powitanie, jakby znała nas całe życie. Wszyscy jesteśmy na dworze przed daczą, ja siedzę na balustradzie przy plaży. Patrzy na mnie z szerokim uśmiechem i rozumiem, że chce mi podziękować za kolczyki, które założyła. Nagle odwraca się i, w swoim języku, woła koleżankę. Katierina jest blondynką o kręconych włosach, niziutka, ubrana w niebieski strój ozdobiony czerwonymi kwiatami i szeroki, skórzany niebieski pas, ściskający jej biodra, które – jak podejrzewam – są zbyt krągłe. Ma wielkie turkusowe oczy i maleńki nosek, bardziej pasujący do Japonki. Nie uśmiecha się zbytnio, wygląda jak przestraszony szczeniak. Witamy się uściskiem dłoni, bardzo chłodno, i ponownie zaczynam czuć się winna. Jana stara się ją po swojemu rozruszać, a ja desperacko próbuję spotkać spojrzenie Borysa, żeby zrozumieć, co się dzieje. Jana zaczyna gadać i gadać, a Katierina odpowiada jej krótkimi zdaniami. Dla mnie to wszystko brzmi jak chiński, ale rozumiem, że sytuacja nie bardzo jej się podoba. Kiedy Jana bierze Katierinę za rękę i wchodzi z nią, prawie biegiem, do daczy, przez taras do salonu, idziemy za nimi. Jesteśmy posłuszni tej małej księżniczce, która stała się wodzem naszego plemienia. Jana kręci głową we wszystkie strony. Wydaje się jasne, że czegoś szuka. Borys jest całkowicie zahipnotyzowany przez Janę i nie reaguje. Jeśli chodzi o Katierinę, czuje się nieswojo i nie wie, co ze sobą zrobić, aż do chwili, gdy przynoszę butelkę wódki, przewidując, że właśnie tego szukała Jana. Między nią a mną nawiązał się pewien rodzaj wzrokowego kontaktu. Katierina dosłownie rzuca się na butelkę i pije prosto z gwinta. Wydaje się, że alkohol podziałał na nią niemal natychmiast, ponieważ zaczyna tańczyć, a Jana nadal do niej mówi, aprobując jej zachowanie.
– Co ona mówi? – pytam Borysa.
Borys aż podskakuje. Robi wrażenie człowieka wyrwanego z głębokiego snu, przez chwilę się zastanawia i odpowiada:
– Mówi jej: „Kocham cię, ty mnie kochasz i tylko to się liczy. Myśl o tym, że cię kocham, że się kochamy. I wszystko będzie dobrze”.
Tej nocy w całym salonie ustawiliśmy świece i Giovanni zaczyna je zapalać, jedną po drugiej, żeby stworzyć intymny nastrój. Ubranie Katieriny staje się w świetle świec przezroczyste i pozwala zobaczyć ciało bogate w krzywizny. Jana zaczyna rozpinać guziki ubrania Katieriny, nie przestając się delikatnie kołysać. Giovanni, jak zwykle, siedzi na starej sofie, z uwagą przyglądając się tej scenie, i co jakiś czas spogląda na mnie, żeby sprawdzić moją reakcję. Podchodzę i siadam obok niego. Bierze mnie w ramiona i całuje w czoło. W tym czasie Jana i Katierina pogrążyły się w głębokim pocałunku, pozwalając nam chwilami dostrzec dwa ruchliwe języki poszukujące jak szalone najczulszych miejsc. Giovanni i ja robimy to samo. Delikatnie zdejmuje ze mnie wełniany sweter, który mam na sobie. I tak padam w ramionach Giovanniego, uwięziona przez ciekawość tego lesbijskiego pocałunku. Aż do chwili, gdy czuję zimne ręce Katieriny pieszczące moje plecy i bawiące się zapięciem mojego stanika.
17 grudnia 1999
Nie mogłam tego zrobić z Katieriną. I przez całą drogę powrotną tłumaczyłam Giovanniemu, że bardzo źle się czuję z powodu tego, co wydarzyło się w Odessie. Kiedy rozstajemy się na lotnisku we Frankfurcie, nie przyjmuję pieniędzy, które Giovanni chce mi dać za to, że mu towarzyszyłam. Nie chcę nic. Zostawiam Giovanniego z zaskoczoną miną i wsiadam do samolotu do Barcelony.
Kiedy siedzę w taksówce, którą złapałam na lotnisku w Barcelonie, przypominam sobie sceny z naszego pobytu: mewę, nasz śmiech w łazience, plaże pokryte czarnymi kamieniami, które uwierały nas w stopy małą Janę, która umie lepiej niż ja polizać, nie śliniąc się. I wszystkie towarzyszące okoliczności, śmieszny, groteskowy, kompletnie surrealistyczny, zrobiony z komunistycznego cementu dom. Lesbijski pokaz, jaki dały nam Jana i jej przyjaciółka Katieriną, a potem chwilę, gdy Katieriną podeszła do mnie, żeby pieścić moje plecy i zdjąć mi stanik. Cały czas to widzę. Jedno tylko jest pewne: zakochałam się w Giovannim.
19 grudnia 1999
Wróciłam do burdelu trochę przestraszona. Dziś są wszystkie dziewczyny. Nagle Isa, która przygotowuje swój świąteczny wyjazd do Ekwadoru, chwyta mnie za ramię i mówi Susanie, że wychodzimy na chwilkę, bo musimy pogadać przy kawie.
– Wiesz, że ludzie są szaleni, prawda? Mężczyźni, którzy płacą kobietom za to, żeby się z nimi przespać, to wariaci, ale my, kobiety, które zgadzamy się sypiać z mężczyznami za pieniądze, jesteśmy jeszcze gorsze.
– Tak. Co chcesz mi powiedzieć, Iso?
– Są pewne rzeczy, które te wariatki mówiły tu na twój temat, bo są zazdrosne.
– Na przykład?
– Więc, te kradniesz wszystkich klientów burdelu, z którymi spotykasz się na zewnątrz. Pedra, który zawsze przychodził co tydzień i ponownie się pojawił, kiedy byłaś chora, Włocha i wielu innych.
– I co z Pedrem?
– Przyszedł i poszedł z Mae, która jest żmiją. Powiedział, że był w tobie strasznie zakochany, a ty nie zwracałaś na niego uwagi. Ona to przekręciła i opowiadała, że widywałaś się z nim poza burdelem. Mae chce ci się przysłużyć.
Te zwierzenia wydają mi się przedziwne, zwłaszcza że pochodzą właśnie od Isy.
– Sądziłam, że wcześniej czy później musi dojść do czegoś takiego.
– Mae mówiła też, że dałaś Włochowi swój telefon.
To była prawda, ale Mae opierała się na podejrzeniach, a nie na dowodach, między innymi dlatego, że ich nie miała.
– To oczywiste, że może opowiadać na mój temat niestworzone rzeczy.
– Tak, ale Mae pracuje tu dłużej niż ty i Manolo jej uwierzy, rozumiesz? Będziesz miała kłopoty.
Manolo pokazał już, jak bardzo jest okrutny, i najbardziej się teraz boję, że może mi zrobić krzywdę.
– Poza tym mówi się, że masz AIDS.
– Co to, to nie!
Trochę przegięły. Z pewnością Pedro, wypłakując się Mae na temat swojej nieodwzajemnionej miłości do mnie, opowiedział jej o tej historii z pękniętym kondomem. A ona ubarwiła ją na swój sposób.
– Kto to powiedział?
– A kto mógł? Zawsze ta sama szalona blondynka. Próbuje wystraszyć klientów, żeby się więcej z tobą nie spotykali.
Przychodzi mi do głowy bardzo wiele obraźliwych słów, odpowiednich dla Mae, ale muszę trzymać nerwy na wodzy, żeby nie popaść w jeszcze większe kłopoty.
– Potraktują, mnie jak donosicielkę, jeśli opowiesz, co ci powiedziałam. Proszę, ani słowa – mówi Isa z naciskiem.
– Nie przejmuj się i dziękuję, że mi to wszystko powiedziałaś!
Wracamy na górę i Mae, która ubiera się do wyjścia z jakimś facetem, cynicznie przygląda się nam w lustrze. Udaję, że nic nie wiem. Potem pojawia się Manolo, a za nim Sofia, która przychodzi na swoją nocną zmianę.
– Mogę z tobą porozmawiać? – prosi mnie Manolo z tak groźną miną, że wygląda, jakby właśnie kogoś zamordował.
– Tak, oczywiście – odpowiadam, myśląc już o tym, że będę zaprzeczać wszystkiemu, co mi zarzuci.
Widzę zadowoloną twarz Mae, która patrzy, jak Manolo zieje ogniem, i wychodzi, żegnając się z ironią w głosie.
– Szykuje się grubsza afera – rzuca, zamykając drzwi.
– Czy to prawda, że widujesz się z Pedrem na zewnątrz?
– Nie, to nie prawda – nie kłamię. – Kto ci to powiedział?
– Sam klient.
Kamienieję.
– Więc cię okłamał. Usiłował się ze mną umówić wiele razy, ale nigdy nie chciałam.
– A z Włochem?
– W sumie widziałam Włocha trzy razy. Nic poza tym. Weź pod uwagę, że on tu nie mieszka i nie wiem jak mogłabym się z nim umówić na zewnątrz. – Tym razem sama jestem zaskoczona, że tak dobrze kłamię.
– Mówi się, że tak nie jest.
– Wyobrażam sobie, że to musiała wymyślić Mae, żeby mi zaszkodzić.
– A dlaczego miałaby chcieć ci zaszkodzić?
– A skąd mam wiedzieć? Podejrzewam, że jest zazdrosna.
– Więc się dowiedz, że my tu nie lubimy, gdy się nas oszukuje. Masz szczęście, nie mam żadnego dowodu na to wszystko. Ale będę cię pilnował i przy najmniejszej wpadce lecisz na kurewską ulicę. Zrozumiałaś?
Już mi grozi, podnosi ręce. Sofia przygląda mi się z kuchni i daje znaki, że będzie lepiej, jak się zamknę, bo może się stać coś niedobrego.
Nie uważam, że złamałam regulamin burdelu, ponieważ z Pedrem nigdy nie spotkałam się na zewnątrz, a od Giovanniego nie wzięłam ani grosza. Nie mam więc poczucia, że wzięłam coś, co nie należało do mnie.
Wolę nie odpowiadać Manolowi, ponieważ chcę pracować w burdelu do końca roku, chociaż od wyjazdu do Odessy i małej Jany brzydzę się trochę tym wszystkim.
31 grudnia 1999
Koniec wieku we wszystkich rozbudził libido. Może dlatego, że tyle się mówiło na temat tego, że to będzie koniec świata, że wybuchnie wojna, że przestaną pracować wszystkie komputery. Ludzie się boją i chcą przeżyć ostatnie godziny życia bez zmartwień.
Tej nocy przyszły kobiety ze swoimi partnerami, żeby zrealizować marzenie, którego nigdy nie mieli odwagi spełnić. Pracowałam bardzo dużo, z Cindy.
Moja komórka była wyłączona przez większą część nocy. Kiedy ponownie ją włączyłam, zobaczyłam, że mam dużo wiadomości, i zaczęłam je przeglądać.
Giovanni próbował mnie wielokrotnie złapać i zostawił wiadomości, życząc mi szczęśliwego Nowego Roku. Potem przesłał mi SMS – a, który był największą niespodzianką tej nocy:
„Mówić o miłości jest pięknie, ale także trudno. Myślę, że cię kocham”. Tak naprawdę napisał po angielsku: I think I love you, bo nie umie pisać po hiszpańsku. Nie oczekiwałam takiej wiadomości.
4 stycznia 2000
Opowiedziałam o wszystkim Giovanniemu. O komentarzach Mae na mój temat, podejrzeniach i groźbach Manola, swojej sytuacji osobistej i wrażeniu, że też się w nim zakochałam.
– Nie wracaj tam więcej! – zawołał Giovanni do telefonu, strasznie zaniepokojony.
– A jak mam to zrobić? Poza tym w burdelu zostały jeszcze moje rzeczy, które powinnam zabrać.
– Zapomnij o rzeczach i złap pierwszy samolot. Może wiedzą gdzie mieszkasz i przyjdą cię pobić. Spędzisz jakiś czas we Włoszech. A kiedy wrócisz, zmienisz mieszkanie. Zrozumiałaś?
Myślę, że Giovanni trochę przesadza. Ale jest tak zdenerwowany, że zgadzam się na wszystko, co mówi.
23 stycznia 2000
Dzisiaj śniła mi się Mami. Biegła przez gęsty las, popychając przed sobą dziecięcy wózek na oksydowanych kółkach – To musiała być jesień, wiele różnokolorowych liści leżało już na ziemi. Mami zebrała włosy w skomplikowany, ale doskonały kok, żeby jej było wygodniej. Przebrała się w długi czarny płaszcz zapinany na guziki od góry do dołu, taki jak ten, które noszą wojskowi. Jej ruchy, pomimo że zdeptała mnóstwo liści, które przykleiły się do jej nóg i utrudniały kroki, były harmonijne i delikatne. Nagle zatrzymała się i zaczęła głaskać buzię dziecka w wózku.
Jej pieszczoty ogrzewały moje serce, a słodka twarz przywracała mi poczucie bezpieczeństwa. Czuję, że zawsze była przy mnie, nigdy się nie oddaliła. Okręca sobie pasemka moich włosów wokół palców. Opanowuje mnie uczucie nieskończonej miłości i kiedy odwracam głowę, żeby na nią spojrzeć, ma zamknięte oczy, ale się uśmiecha, bo wie, że na nią patrzę. Jej wargi wyglądają na pomalowane delikatną różową szminką i nie przestają się poruszać, próbując mi coś powiedzieć.
– Odpocznij, moja dziewczynko.
I żeby podkreślić jej słowa, Giovanni przytula mnie do siebie. Ponownie zasypiamy w tej pozycji w małym pokoiku hotelu, w którym umieścił mnie na jakiś czas.
Hassan znów do mnie zadzwonił. Nie zrezygnował z próby przekonania mnie do wyjazdu do Maroka, do wspólnej pracy. Odmówiłam mu. Nie chcę już nic wiedzieć, między innymi dlatego, że pragnę znów móc smakować gorzki, apteczny smak coca – coli.
Nie mam żadnych wiadomości o Felipe. Wiem tylko, że zamknął swój biznes. Widać historia kawałków życia nie funkcjonowała zbyt dobrze. Oczywiście, ludzie są strasznie nudni.
Od czasu zerwania ze skrzypkiem Sonia jest samotna.
Angelika i ja jesteśmy w kontakcie. Właściwie bardzo się zaprzyjaźniłyśmy. Nie ma znaczenia jak długo się nie widziałyśmy. Jeśli chodzi o Susanę i Sofię, to nigdy więcej o nich nie słyszałam.
Wiem, że dziewczyny odeszły z burdelu. Manolo zrobił się nieznośny, więc postanowiły przenieść się w inne miejsce. Z tego co wiem, wszystkie nadal pracują w tej samej branży.
Carolina definitywnie zerwała ze mną kontakt i boję się, że z powrotem wpadła w ramiona Jaime'a. Ja – rzecz jasna – założyłam mu sprawę sądową, ale po dziś dzień nie przyniosła ona żadnych efektów.
Jeśli chodzi o Pedra, żyje z żoną w separacji, później nawet się zaprzyjaźniliśmy. Czasami wychodzimy razem czegoś się napić i pogadać.
Nie jesteśmy już razem z Giovannim, ale utrzymujemy kontakt. Wielokrotnie usiłowałam mu wyjaśnić moje procesy wewnętrzne przedstawione w tym dzienniku. Wspiera mnie i zawsze mówi mi: „tak”, żebym się dobrze czuła, uznając to być może za część mojej psychoanalizy. Wiem, że postępując tak, robi to w najlepszej wierze. Powiedział mi, że zawsze mogę na niego liczyć. Ale to już nie to samo.
Łazienka nadal jest moim ulubionym miejscem, w którym mogę się ukryć przed tym, co nadal mi ciąży. Wszystko płynie, wszystko mija, to tylko kwestia zerwania łańcucha.
Nie żałuję absolutnie niczego. Nawet więcej – gdybym musiała przeżyć te same okoliczności, zachowywałabym się tak samo, bez cienia wątpliwości. Trochę mnie kosztuje to wyznanie, a niektórym wyda się zaskakujące, ale chwile przeżyte w burdelu należą do najlepszych w moim życiu, chociażby dlatego, że poznałam Giovanniego i odnalazłam tę nową kobietę, którą teraz jestem. Czuję, że z każdym dniem zmieniam skórę, jak węże w niektórych porach roku. Moja jest teraz lżejsza, delikatniejsza, odpowiednio gładsza i bardziej wytrzymała na to, co mnie otacza.
I niech czytelnik się nie pomyli! Ta książka to nie jest mea culpa ani portret ofiary zbyt niesprawiedliwego i karzącego przeznaczenia. Nie chcę niczego. Napisałam tę książkę dla siebie. Chodzi tylko o egoistyczny gest.
Byłam zagubioną kobietą, owszem. Ale chciałam, w gruncie rzeczy, używać seksu jako środka, który pozwoli mi odnaleźć to, czego wszyscy szukają: uznania, przyjemności, szacunku dla siebie, a w końcu miłości i czułości. Czy jest w tym coś patologicznego?