38156.fb2
Następnego dnia w pracy wypytywano nas, dlaczego w takim pośpiechu wczoraj wyszliśmy. Przyznaliśmy się do wypadu na tor. Można zdążyć na ostatnią gonitwę i dziś po południu też tam jedziemy. Manny ma już wytypowanego konia. Ja również. Niektórzy koledzy spytali mnie, czy nie moglibyśmy wziąć od nich forsy i zagrać za nich. Nie wiedziałem, co im odpowiedzieć.
W południe poszedłem z Mannym do baru na lunch.
– Hank, bierzemy od nich pieniądze na zakłady.
– Przecież ci kolesie są goli. Mają tylko to, co dostaną od żon na kawę i gumę do żucia. Nie będziemy sterczeć w ogonku do kas, gdzie przyjmują dwudolarowe zakłady. I tak byśmy nie zdążyli.
– A po co mamy za nich obstawiać? Zatrzymamy sobie tę forsę.
– A jak wygrają?
– W życiu nie wygrają. Zawsze typują niewłaściwego konia. Mają już taki zwyczaj, żeby zawsze obstawiać bez sensu.
– A jak postawią na naszego typa?
– Wówczas będziemy wiedzieli, że sami typowaliśmy źle.
– Manny, co ty robisz w tym autobiznesie?
– Odpoczywam. Lenistwo zawsze było kulą u nogi mych ambicji.
Wypiliśmy jeszcze po piwie i wróciliśmy do magazynu.