38156.fb2
Był to dom wysyłkowy. Staliśmy przy stole do pakowania i sprawdzaliśmy, czy liczba egzemplarzy zgadza się z fakturą. Potem należało podpisać fakturę, odłożyć na bok czasopisma do rozwiezienia ciężarówką po mieście, a resztę zapakować do wysyłki gdzieś dalej. Praca była łatwa i nudna, ale pakowacze wykonywali ją w stanie ciągłego podenerwowania. Okropnie się tą robotą przejmowali. Towarzystwo było mieszane: młodzi mężczyźni, młode kobiety, a w dodatku wyglądało na to, że nikt nie pełnił tam roli nadzorcy. Po kilku godzinach dwie spośród kobiet wdały się w jakiś spór. Chodziło o te piśmidła. Pakowaliśmy właśnie komiksy i po drugiej stronie stołu coś im się tam nie zgadzało. Spór narastał i obie kobiety wpadły w furię.
– Słuchajcie – powiedziałem – przecież tych piśmideł nie warto nawet czytać. A co dopiero się o nie kłócić.
– No jasne! – odparła jedna z kobiet. – Wiemy, że gardzisz tą pracą. Uważasz, że jesteś ponad to.
– Ponad to?
– Tak. Taki masz do tego stosunek. Myślisz, że tego nie zauważyłyśmy?
W ten to sposób udzielono mi pierwszej lekcji na temat tego, że nie wystarczy po prostu robić swoją robotę; trzeba ją wykonywać z zainteresowaniem, a nawet z pasją.
Przepracowałem tam trzy czy cztery dni, po czym w piątek dostaliśmy tygodniówkę, obliczoną wedle stawki godzinowej. Dali nam żółte koperty, w których znajdowały się zielone banknoty i skrupulatnie odliczona drobnymi reszta. Żywa gotówka, żadnych czeków.
Tuż przed fajrantem, trochę wcześniej niż zwykle, zjechał z miasta kierowca ciężarówki. Usiadł na stercie czasopism i zapalił papierosa.
– Wiesz, Harry – zwrócił się do któregoś z pakowaczy – dostałem dziś podwyżkę. Podnieśli mi o dwa dolary.
Wracając z pracy, zatrzymałem się, by kupić butelkę wina, poszedłem do siebie na górę, napiłem się, po czym zszedłem na dół i zadzwoniłem do swojej firmy. Przez dłuższy czas nikt nie odbierał. W końcu odezwał się pan Heathercliff. Ciągle jeszcze tam był.
– Pan Heathercliff?
– Tak, słucham?
– Mówi Chinaski.
– Słucham, panie Chinaski?
– Chcę dwa dolary podwyżki.
– Co takiego?
– No właśnie. Kierowca dostał podwyżkę.
– Ależ on przepracował u nas dwa lata!
– Potrzebuję podwyżki.
– Płacimy panu obecnie siedemnaście dolarów tygodniowo, a pan chce dostać dziewiętnaście?
– Dokładnie. Dostanę czy nie?
– Nie. Nie możemy sobie na to pozwolić.
– A więc składam wymówienie. – Odwiesiłem słuchawkę.