38368.fb2 Idylla ? la Watteau - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 6

Idylla ? la Watteau - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 6

- Dobrze! - jego oczy zapłonęły jakimś blaskiem. - Mnie także...

Rozmawiali może jeszcze z godzinę. Były to wspomnienia, słowa o dawnej miłości, o tym co później przeżyli.

Potem on odsłonił róg kołdry, nieco rozgładził chłodne prześcieradło, poprawił poduszkę.

- Kładź się. Ja pójdę do sąsiada, tego za ścianą. Dziś go nie ma. Jeżeli będziesz czegoś potrzebować, zastukaj.

Twarz miał jak z kamienia. Zabrał z umywalki przybory do golenia, pożegnał się i wyszedł.

Długo leżała w łóżku czekając na niego, ale nie wrócił.

Mniej więcej w tym samym czasie zapukał do pokoju trzeciego sąsiada i powiedział:

- Prosiłeś mnie o brzytwę?

Łagodne oczy pod albinosowatymi rzęsami zamrugały:

- Kiedy!... Aaaa... dobrze, będzie mi potrzebna.

Mężczyzna wrócił do pokoju nieobecnego kolegi.

Zgasił światło, wyciągnął się pod kołdrą, czując się jak ktoś zdetronizowany.

W ciemnościach jawiła się przed jego oczami twarz, wzywające cienie rzęs, ręce ułożone na wierzchu kołdry.

"Oto leży tam. Oto stuknęły o podłogę jej pantofelki. Oto głęboko westchnęła. Boże, jak ja jej pragnę!"

Znowu zrodził się strach w jego duszy.

"Czyżby atak? Wytłuc szyby? Nie. To mi się tylko tak wydaje. Najgorsze z tego wszystkiego, iż nie nastąpił właśnie dziś. Było tylko jego przeczuwanie. A może ja to wszystko w ogóle wyolbrzymiam? Może jednak pójść do niej?"

Zaświecił zapałkę. Trzepotliwy ogienek wyrwał na mgnienie z ciemności jego kształtną, piękną rękę.

"Żyć by ci i żyć, ręko moja..."

Zamigotał ogienek papierosa.

"Czyżby ktoś chciał wejść do tamtego pokoju? Może kolega, który ma klucze? O, do diabła!"

Coś w rodzaju zazdrości obudziło się w jego sercu.

"Pójść tam?... Nie."

Potem zaś przestało to być problemem.

Tak leżeli w oczekiwaniu na sen, każde w swoim pokoju. Oddzielała ich tylko przegródka, ale znaczyła tyle, co ocean.

"Muszę pracować, pracować i pracować. Tylko praca. Tylko to jedno!"

Mignął czerwony świetlik papierosa.

"Nie boję się ciebie, śmierci! Rzucam ci wyzwanie. Jestem przecież człowiekiem... Chociaż to właśnie dzisiaj odtrąciłem, jak jakie bydlę, tę, którą przez całe życie nosiłbym na rękach... Ale ja ją kocham... Kocham!"

I tak leżał w tych ciemnościach. Na nocnym stoliku budzik miarowo odmierzał czas.