38467.fb2
Baldabiou znał wszystkie te historie. A zwłaszcza jedną legendę, powtarzającą się często w opowieściach ludzi, którzy tam byli. Głosiła ona, że na wyspie produkowany jest najpiękniejszy na świecie jedwab. Robi się go od ponad tysiąca lat, według starych rytuałów i sekretów, osiągając mistyczną niemal precyzję. Baldabiou sądził jednak, że nie jest to żadna legenda, lecz szczera i czysta prawda. Zdarzyło mu się raz trzymać w palcach szal utkany z japońskiego jedwabiu. I miał wrażenie, że nie ma nic w ręku. Toteż, gdy wydawało się już, że z powodu pebryny i chorych jajeczek wszystko diabli wezmą, pomyślał sobie tak:
– Ta wyspa jest pełna jedwabników. A wyspa, na którą przez dwieście lat nie dotarł żaden chiński kupiec ani angielski agent ubezpieczeniowy, jest wyspą, na którą nigdy nie dotrze żadna choroba.
I nie tylko pomyślał: powiedział o tym wszystkim producentom jedwabiu z Lavilledieu, zwoławszy ich do kawiarni Verduna. Nikt z nich nie słyszał nigdy o Japonii.
– Mielibyśmy przemierzyć cały świat, żeby kupić jajeczka jak Pan Bóg przykazał, w miejscu, gdzie jak ujrzą cudzoziemca, to go wieszają?
– Wieszali – wyjaśnił Baldabiou.
Nie wiedzieli, co myśleć. Ktoś wysunął obiekcję:
– Musi być jakiś powód, że nikt na świecie nie pomyślał, aby kupować jajeczka właśnie tam.
Baldabiou mógł blefować, twierdząc, że na świecie nie ma drugiego Baldabiou. Ale wolał powiedzieć, jak się rzeczy mają.
– Japończycy zgodzili się w końcu sprzedawać swój jedwab. Ale nie jajeczka. Tych pilnie strzegą. I jeśli próbujesz wywieźć je z tej wyspy, popełniasz przestępstwo.
Producenci jedwabiu z Lavilledieu byli, w mniejszym lub większym stopniu, ludźmi honoru i nigdy nie pomyśleliby o złamaniu jakiegokolwiek prawa we własnym kraju. Możliwość uczynienia tego w innej części świata wydała im się jednak zupełnie sensowna.