38527.fb2 Kobiety Watykanu - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 6

Kobiety Watykanu - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 6

Rozdział IV

Pornokracja – stulecie papieży przeklętych

250 lat miedzy pontyfikatami Leona III (795-816), a Benedykta IX (1032-1048), to niemal nieprzerwany ciąg najbardziej haniebnych, najdziwniejszych przypadków w dziejach Kościoła. Opisy rozpusty i morderstw u stóp papieskiego tronu tamtego czasu, znacznie bardziej napawają grozą niż te z okresu papieży Borgiów i papieży doby Renesansu z przełomu XV i XVI wieku.

Przy innej okazji, rozpatrując wszystkie aspekty swojego sporu z papieżem Piusem VII, cesarz Napoleon Bonaparte, zastanawiał się nad przyczynami upadku autorytetu moralnego papieży. Niektórzy biografowie Napoleona, niepodzielający poglądu o anty klerykalizmie i anty papiestwie cesarza, twierdzili, że w konflikcie z Piusem VII Bonaparte wierny był podstawowej zasadzie demokracji – niezależności „miecza i ducha” – państwa i Kościoła. Podkreślał nawet, ze duch jest czymś ważniejszym. Kiedy w maju 1809 roku, ponownie zajął Rzym i Państwo Kościelne oraz pozbawił papieża władzy doczesnej, uważał, że nie podważył w niczym władzy duchowej papieża. Gotów był nawet pozostawić Piusa VII w Rzymie, pod warunkiem, że nie będzie tak jednoznacznie trzymał się idei sprawowania władzy świeckiej.

Napoleon wierzył, że „duchowy autorytet każdego kapłana, niezależnie od tego, czy jest nim papież, czy wiejski proboszcz, jest odwrotnie proporcjonalny do posiadanych przez niego doczesnych dóbr”. Chociaż przekonanie to, nie mogło być podzielone przez dostojników Kościoła, w pełni znalazło uzasadnienie w wydarzeniach poprzedzających i następujących po epoce Napoleona. „Nigdy papieże nie cieszyli się takim moralnym autorytetem jak po roku 1870, kiedy rząd włoski pozbawił następcę Chrystusa jego ziemskiego królestwa”.

Papież Grzegorz VII (1073-1085) – którego przygoda z księżna Matyldą jest tematem rozdziału tej książki, w jednym z listów do Hugona opata klasztoru w Cluny, tak oto scharakteryzował czasy, w których żył: „…Nie zmam nikogo pośród świeckich książąt, kto stawiałby cześć Boga i sprawiedliwość nad pieniądze. A ci, z którymi żyję, Rzymianie, Longobardowie i Normanowie są – jak im to często mówię – gorsi niż Żydzi i poganie”.

Sięgając do starych kronik Kościoła, nie możemy oprzeć się wrażeniu, że obserwacja papieża Grzegorza VII dotyczy nie tylko książąt świeckich, ale chyba przede wszystkim wszystkich książąt Kościoła – biskupów, kardynałów, opatów, papieży wreszcie. Zwykli wiejscy proboszczowie i mnisi owych wad nie byli pozbawieni.

Kolejny zadziwiający wniosek nasuwa się po lekturze kronik. To one zawierają najpełniejsze opisy życia, ze wszystkimi jego blaskami i przyjemnościami ciała. Podobnie jak to było w przypadku legendy o kobiecie na papieskim tronie, najbarwniejsze opisy rozpusty na szczytach władzy Kościelnej znajdujemy w kronikach, których autorami byli mnisi, biskupi, kardynałowie.

„W czasach feudalnych większość klasztorów i dworów biskupich stała otworem dla konkubin i kobiet lekkiego prowadzenia”. Żywy obraz panującej wówczas korupcji pozostawił potomności Piotr Damiani, w słynnym dziele „Liber Gomorrhianus”, którego sam tytuł nawiązujący do biblijnej Sodomy i Gomory najpełniej świadczy o jego treści. Dzieło mnicha Piotra z pewnością nie tylko trafiło w ręce papieża, ale przechowywane było zapewne w zbiorach Biblioteki Watykańskiej. Piotr dedykował je: „Najczcigodniejszemu papieżowi Leonowi przez jego sługę Piotra, ostatniego z mnichów”.

Historycy i badacze Archiwum Watykańskiego nazywają mnicha Piotra, wspaniałym kaznodzieją, który z wielka energią walczył o reformę Kościoła. W „Liber Gomorrhianus”, z niezwykłą precyzją i drobiazgowością opisuje on „grzechy przeciwko naturze”. Opisuje, więc przypadki homoseksualizmu „nagminne, w tej części świata od czasów starożytnych aż po dzień dzisiejszy”. Sodomii, gdyż jak pisze historyk, „człowiek średniowieczny był w stałym kontakcie ze zwierzętami, tak jak my dziś z maszynami”. Jego dzieło pełne też jest opisów metod „leczenia” grzechów. Jeżeli mnich winny był zdemoralizowania młodszego brata zakonnego, był publicznie biczowany, pluto mu w twarz i wtrącano do więzień na sześć miesięcy. Winny mógł wtedy jeść wyłącznie placki jęczmienne i to tylko trzy razy na tydzień. Dodatkowo, niejako w procesie resocjalizacji, wysyłano go na sześć miesięcy do znajdującego się w odosobnieniu domu wiejskiego, aby tam pod opieką „Sędziwego ojca duchowego” oddawał się modlitwie i pracy ręcznej. Na spacer – dotknięty grzechem – mógł udawać się tylko z zachowaniem niezwykłych środków ostrożności, w towarzystwie dwóch „Sędziwych ojców duchownych”.

Piotr Damiani żył w latach 1007-1072. Został świętym Kościoła Powszechnego, zaliczany jest także do grona doktorów Kościoła. Jego zasługi dla Kościoła, sprawiają, że opisy nieobyczajowości kleru, pozostawione w dorobku naukowym Piotra muszą być brane pod uwagę przez wszystkich historyków, nawet tych najbardziej krytycznych. Do tej sprawy jeszcze wrócimy w IV tomie planowanej przez nas serii wydawniczej.

Piotr od 1035 roku należał do Zakonu Kamedułów. Sam był założycielem i opatem wielu klasztorów. Przeszedł wszystkie szczeble kariery duchowej. Był biskupem Ostii, a następnie, od 1057 roku kardynałem. Był bliskim doradcą wielu papieży. Główne kierunki jego działalności sprowadzały się do walki z symonią, inwestyturą świecką, a przede wszystkim właśnie z nieobyczajowością kleru. Jego nauki legły u podstaw reformy gregoriańskiej Kościoła – papieża Grzegorza VII – Hildebranda. Był zwolennikiem idei niezawisłości papieży wobec cesarzy, i zdecydowanym zwolennikiem kościelnej racji stanu. Był też uznanym teologiem.

Piotr Damiani zapisał się także w początki Kościoła na Ziemiach Polskich. W traktacie „Vita S. Romualdi” z 1040 roku zawarł wiele danych dotyczących Polski czasów króla Bolesława I Chrobrego.

Świadkiem czasów stulecia przeklętych papieży był biskup Cremony Liutprand (922-977) Był Longobardczykiem. Urodził się w szlacheckiej rodzinie w okolicach Pawii. W 931 roku był klerykiem, a później diakonem w miejscowym kościele. Sekretarzował i był kanclerzem króla Berengariusza II, a kiedy popadł u niego w niełaskę zaciągnął się na służbę do cesarza Ottona I w Niemczech. Ten mianował go właśnie biskupem Cremony. Na cesarskim dworze pełnił wiele misji dyplomatycznych, kilkakrotnie wysyłany był do Bizancjum, miedzy innymi w latach 949 i 968. Z polecenia Ottona, w jednej z misji prosił w Konstantynopolu o rękę księżniczki Teofano dla syna imperatora Ottona II. Był autorem wielu dzieł historycznych, które powstały głównie na podstawie osobistych podróży i udziału w życiu politycznym tamtych czasów. Główne jego dzieła historyczne to: „Relatio de legatione Constantinopolitana”, niedokończone „Liber de rebus gestis Ottonis imperations”, oraz najbardziej interesujące „Autapodolis” – napisane przeciwko królowi Berengariuszowi i o jego żonie, a także „Liber regnum antgue principium Europae”.

Najpełniejszy jednak opis czasów znajdziemy u znanego i niezwykle cenionego historyka Kościoła – kardynała Cezarego Baroniusa. Z tej racji jego sylwetkę przedstawimy nieco szerzej. Urodził się w Sora w roku 1538. Był synem Kamila Barone i Porzii z domu Febonii. Kształcił się w Neapolu i w Rzymie, gdzie jako dwudziestolatek poznał świętego Filipa z Nerii. Świecenia kapłańskie przyjął w 1564 roku i po trzech latach wstąpił do Zgromadzenia Oratorianów, którego stał się przeorem w 1593 roku. 1596 roku papież Klemens VIII wyniósł go do godności kardynalskiej, a w następnym roku powierzył mu kierownictwo Biblioteki Watykańskiej – jako kardynałowi bibliotekarzowi. Pełnił tę funkcję przez 10 lat, do śmierci w 1607 roku. Kardynał Cesare Barone, mógł dwukrotnie w 1605 roku zostać papieżem. Na obu konklawe, które się odbyły, był najpewniejszym kandydatem, ale swoim „Tractatus de monarchia Siciliae”, w którym zdecydowanie popierał prawa wysuwane przez Kościół, do których ziem południowych Włoch, zniechęcił do siebie Hiszpanię, która zdecydowanie sprzeciwiała się jego kandydaturze do papieskiego tronu. Baronius określany jest mianem „ojca historii eklezjastycznej”. Poświęcił jej całą swoją energię, od czasu, kiedy wspominany już święty Filip Neri zachęcił go do przybliżenia laikom historii Kościoła katolickiego.

Pierwotny projekt skonkretyzował się i rozszerzył z upływem lat i wraz z pogłębianiem się badań. Jego zamiarem było przygotowanie odpowiedzi na protestancką historie chrześcijaństwa, znaną jako „Centurie magdeburskie”. W ten sposób powstały jego „Annales ecclesiastici a Christo nato ad annum 1198”. Dwunastotomowa praca powstała w Rzymie w latach 1588-1607.Dzieło Baroniusa było kontynuowane przez następców: A Bzowskiego (do roku 1572), Rinaldiego i wielu innych – Było tłumaczone na kilka języków i parę razy przedrukowywane w całej Europie. Przekład polski sporządził w 1603 roku Piotr Skarga pt. „Roczne dzieje Kościelne”. Współczesna krytyka historyczna zarzuca Baroniusowi, poprzez nieznajomość hebrajskiego i słaba znajomość greki, popełnienie błędów. W istocie korzystał on z wielu źródeł z drugiej ręki, powtarzając częste pomyłki. Był zwolennikiem apologetycznej tezy o bezpośrednim i niezmienionym pochodzeniu ewangelicznym Kościoła katolickiego i wszystkich jego instytucji, co wpłynęło na wiele nadużyć i przyczyniło się do ahistorycznego spojrzenia. Pomimo tych ograniczeń dzieło Baroniusa, zważywszy wysiłek erudycyjny oraz cechującą go motywację duchową i religijną reprezentuje szczytowe osiągnięcie historiografii katolickiej w okresie Kontrreformacji.

W naszej pracy często korzystamy z faktów i ocen przytaczanych przez Liutpranda i Baroniusa, a także Piotra Damaniego, wskazując jednak te momenty historii, z którymi nie zgadzają się inni historycy Kościoła. Naszym głównym źródłem informacji są właśnie wymienieni duchowni historycy; mnich, biskup i kardynał.

Opisy rozpusty i grzeszne życie papieży, pozostanie nam przez przedstawionych kronikarzy, są źródłem wiarygodnym, bo sporządzonym przez świadków wydarzeń, a w dodatku jeszcze funkcjonariuszy Kościoła. Tym bardziej dziwi, że współcześni historycy papiestwa, zwłaszcza ci, którzy pracują i publikują za zezwoleniem władzy duchowej, relacje Liutpranda i Baroniusa uznają za „przesadzone”.

Tajne archiwa Watykanu, w których zgromadzono dokumenty historyczne z tamtych czasów; relacje, listy, noty papieskie, stare kroniki, nie są dostępne dla badaczy świeckich. Wiele tajemnic, zapewne na zawsze, ukrytych zostanie w mrokach średniowiecza i rzędach zakurzonych półek Archiwum. Jeszcze w XIX wieku, zwłaszcza we Francji i Niemczech wydawano prace historyczne opisujące ciemne strony średniowiecznego papiestwa, powołując się właśnie na dokumentacje Tajnego Archiwum Watykańskiego. Dziś mimo mnogości literatury, z rzadka tylko natrafić możemy na opisy faktów nowych, do tej pory nieznanych. W tej publikacji, dzięki szczegółowej analizie literatury przedmiotu z Francji, Włoch, Anglii i Niemiec, a częściowo także z Polski, mogliśmy zebrać te informacje w całość, choć w skondensowanej formie. Do niektórych źródeł historycznych, bardziej zainteresowanych Czytelników, odsyłamy według listy przedstawionej w wyborze literatury pomieszczonej w końcowej części tej książki.

Do wielu wątków tej książki powracać będziemy jeszcze w kolejnych dwóch tomach z serii, poświęconych życiu i praktykom seksualnym w Kościele (tom IV serii) oraz w tomie V pt. „Zbrodnie w imieniu Chrystusa”. Atmosferę i przypadki pierwszych pięćdziesięciu lat z tamtych czasów przedstawiliśmy już w rozdziale poświęconym papieżycy Joannie. Kolejnym pięćdziesięciu latom, zwłaszcza pontyfikatowi Formausza (891-896) oraz tzw. trupiemu synodowi i jego następstwom, szerzej przyjrzymy się właśnie w tomie V tej serii.

W takich czasach na arenę historii wkroczyły trzy kobiety, które na długo przejęły władzę w Rzymie. Były to najbardziej haniebne lata w dziejach papiestwa. Historycy prześcigają się w nadawaniu temu okresowi różnych określeń, od łagodnych o wieku upodlenia do jednoznacznych, o okresie pornokracji. Były to bez wątpienia lata trudne, lata całkowitego upadku znaczenia papiestwa, co nie pozostało bez wpływu na ostateczny podział Kościoła na wschodni – bizantyjski i zachodni – rzymski. Był to też jednak czas, który zapoczątkował wielka rewolucję w Kościele – rewolucje płynącą z klasztoru w Chuny. Na tronie papieskim zasiadało wówczas 49 papieży, sześciu lub siedmiu antypapieży.

Był to czas trzech papieżyc z rodu Teofilakta: Teodory zwanej starszą oraz jej córek Teodory Młodszej i chyba najgorszej z nich Marozi. Wstępem do potworności, jakie zgotował papiestwu kolejny X wiek była straszliwa śmierć Jana VIII w dniu 16 grudnia 882 roku. Jan był raczej żołnierzem, niż kapłanem. Jego pontyfikat przebiegł pod groźbą najazdów saraceńskich i walk wewnętrznych. Nie mogąc uzyskać od cesarza Karola Grubego należytej pomocy w obronie przed najazdem niewiernych, zwrócił się o pomoc do Bizancjum. Cena za tę pomoc miało być zrzeczenie się wielu przywilejów i utrata prestiżu władzy biskupów Rzymu w Kościele. Na to Jan pójść nie mógł. Dla ocalenia Rzymu, zgodził się, więc płacić hańbiącą go daninę muzułmańskim piratom. Papież Jan był porywczy i mściwy. Kiedy po nieudanej wyprawie w poszukiwaniu pomocy, wracał do Rzymu miał już 75 lat. Jego flota natchnęła się na flotę arabską. Papież natychmiast polecił zaatakować nieprzyjaciół. Arabowie w popłochu uciekali, a w jego ręce dostało się aż osiemnaście okrętów z sześciuset więźniami. Dokonując błyskotliwego zwycięstwa w bitwie morskiej, papież wyrwał z niewoli pogańskiej wielu chrześcijan. Nic, więc dziwnego, że jego wjazd do Rzymu przypominał triumfalne wjazdy zwycięskich cesarzy. Niedługo jednak cieszył się ze zwycięstwa. Chociaż jak Cezar był witany w Rzymie, tak jak on został zdradziecko zamordowany.

Był zimny grudniowy wieczór. Z rąk księdza Grzegorza otrzymał kielich gorącego wina, niestety wzmocnionego dodatkowo arszenikiem. Trucizna działała bardzo wolno. Wedle niektórych historyków, ksiądz Grzegorz należał do rodziny papieża. Nie mogąc doczekać agonii, kapłan przy pomocy obucha roztrzaskał papieżowi głowę. Sam został zabity w dniu pogrzebu Ojca Świętego. Zginął między kolumnami portyku papieskiej bazyliki na Lateranie.

Okrutna i tragiczna śmierć Jana VIII była jednak zwyczajnym wydarzeniem na dworze papieskim, przez najbliższe dwieście lat.

Tron papieski popadł pod despotyczne rządy, rywalizujących ze sobą, starożytnych i arystokratycznych rodów rzymskich. Wśród nich prym wiodły rody hrabiów na Tusculum, którzy panowali w latach 882-962 i 1012-1048 oraz Krescencjuszy, dominujących w latach963-1012.

Mimo przyrzeczeń, papieże nie mogli oczekiwać na pomoc dworu cesarskiego. Europie z północy i z zachodu zagrażali Wikingowie, ze wschodu Węgrzy, z południa Saraceni. Cesarstwo, samo znajdowało się w stanie upadku, podobnie jak inne ówczesne organizmy państwowe. Upadek obyczajów, demoralizacja to dzień powszedni miast średniowiecza.

W Rzymie nie mogło być przecież inaczej.

Krescencjusze – to rzymska rodzina, której założycielem był niejaki Crescenzio. Pewne dokumenty o tym rodzie zachowały się między innymi pod datą 902 roku. Krescencjusze wywarli wielki wpływ na losy miedzy innymi: papieży Jana XIII, Benedykta VI, Jana XIV, Jana XV, Grzegorza V oraz antypapieży Bonifacego VII, Jana XVI i Sylwestra III. Do szczegółowych tych wydarzeń wracać będziemy jeszcze kilkakrotnie.

Ród hrabiów na Tusculum pochodził z miejscowości, położonej na obszarze słynnych rzymskich winnic Frascati. W X wieku Tuskulańczycy dysponowali rodową siedzibą – twierdzą nie do zdobycia. Stamtąd rządzili nie tylko Rzymem.

Z ich rodu pochodziło czterech papieży. Prawdziwą jednak władzę sprawowały nad rodem i nad papiestwem kobiety. Tron papieski przechodził z rąk do rąk. Na pierwsze lata X wieku przypadł szczyt rywalizacji rzymskich rodów. Państwo Kościelne owładnęła korupcja w skali trudnej do wyobrażenia.

Leon V, wybrany został w lipcu 903 roku, a już we wrześniu wtrącony został do więzienia za sprawą Krzysztofa – kardynała prezbitera Kościoła Świętego Damazego. Krzysztof, chcąc zająć miejsce papieża Leona, kazał go wkrótce po wtrąceniu do więzienia zamordować. Sam też doświadczył podobnego losu w styczniu 904 roku. Wtedy do Rzymu na czele małej grupy zbrojnych wrócił z wygnania Sergiusz. Krzysztof po krótkim procesie znalazł się w więzieniu, gdzie odwiedził go niespodziewanie Sergiusz. Tron papieski znów był wolny, rywal do tronu, udusił go własnymi rękami.

W tych tragicznych dla papiestwa chwilach, na arenę dziejów wkracza Teodora, zwana Starszą. To ona poinformowała Sergiusza o możliwości przejęcia tronu papieskiego. Należało tylko usunąć w cień Krzysztofa. Sergiusz III panował w latach 904-911 i był pierwszym papieżem z rodu hrabiów na Tusculum. Znany nam jest jako inicjator odrażającego tzw. „Synodu trupiego” – ale o tym już w V tomie serii pt. „Zbrodnie w imieniu Chrystusa”.

Teodora była żoną Theophylactusa – Teofilakta – Konsula i Senatora Rzymu. Sam sobie przyznał tytuł księcia i senatora oraz narzucał Rzymowi swoją władzę sędziowską. Biskup Lutrprand nazywa Teodorę twórczynią papieży, „…która męskim, ale podstępnym umysłem kierowała losami miasta; czego nie mogli dokonać cesarz i papież, dokonywała wszechstronnie uzdolniona kochanka”. Jej bazą, z której panowała nad całym miastem był Zamek Świętego Anioła, dawne mauzoleum Hadriana.

Liutprand pisze dalej o Teodorze jako „niegodziwej puttanie”. Miała ona dwie córki, Marozię i Teodorę, „jeszcze bardziej uzdolnione do praktyki spod znaku bogini, Venus”. Nazywa Ją „acessa dal calove di Venere”.

Papież Sergiusz wykonywał wszystkie żądania Teodory. Był mężczyzna solidnym, w sile wieku. Miał nieco więcej niż czterdzieści pięć lat. O jego względy rywalizowała nie tylko Teodora, ale jej piętnastoletnia wtedy córka Marozia. Biskup był w stanie zadowolić obydwie damy. Za sprawą kochanek – matki i córki – zyskał poparcie ich mężów. Teofilakta – męża Teodory i margrabiego Alberyka ze Spoleto – od dwóch lat męża Marozi. Część historyków przypisuje właśnie Alberykowi główna rolę w osadzeniu Sergiusza na papieskim tronie. Teodora Starsza zmarła około roku 916, a jej córka Marozia, która chociaż przeżyła zaledwie czterdzieści lat (892-932), przynajmniej przez 27 lat decydowała o losach papieży.

Sergiusz III wyzbył się wszelkiej władzy świeckiej na rzecz męża Teodory Starszej, Teofilaktusa, który oprócz przytoczonych już tytułów, kazał nazywać się „Strażnikiem Kościoła rzymskiego”, a żonę także senatorem Rzymu.

Rozwiązłe życie papieża, choć mogło bulwersować Rzymian i świat chrześcijański, radowało serce cesarza bizantyjskiego Leona VI. Cesarz, sam był filozofem i człowiekiem wielkiej wiedzy. Umiał dla swoich celów wykorzystać każdą nadarzającą się sytuację. Wydał prawo szczegółowo określające ilość małżeństwa, które można było zawierać w cesarstwie, prawo odpowiadające naukom Kościoła greckiego. Kiedy jednak w roku 906 ożenił się po raz czwarty (wbrew temu prawu) z Zoe (miał z nią syna Konstantyna), spotkał się z jednoznaczną odmową Kościoła uznania małżeństwa i praw do tronu syna Konstantyna. Poprzednie cesarskie małżonki i ich dzieci zmarły. Konflikt cesarza ze swoim Kościołem narastał do tego stopnia, że zabroniono Leonowi wstępu do Kościoła.

Cesarz informowany na bieżąco o grzesznych postępach papieża Sergiusza, postanowił, w swojej sprawie, czym prędzej, wykorzystać dążenia biskupów Rzymu do prymatu nad patriarchami Konstantynopola. Sergiusz niezwłocznie udzielił cesarzowi poparcia i uznał jego czwarte małżeństwo. Grzeszny papież, sam mając wiele na sumieniu, nie mógł stanąć na drodze szczęścia cesarzowi, tym bardziej, że w Kościele zachodnim nie było żadnych praw zakazujących nawet czwartego małżeństwa – byle nie było ono równoczesne. Decyzja papieża – miła sercu cesarza – wpłynęła na zaostrzenie konfliktów w Kościele wschodnim i usuniecie – chociaż czasowe – patriarchy Mikołaja I Mystikosa. Oburzony zwierzchnik kościoła konstantynopolskiego, obłożył papieża ekskomunika i kazał wykreślić go z dyptych – oficjalnej listy biskupów i patriarchów. Rozdział obu Kościołów stał się faktem.

Mimo nagannego prowadzenia, papież Sergiusz III potrafił zabiegać o względy ludu, obdarowując go hojnie. To właśnie sprawiło, że był on przez lud lubiany i mógł jak na owe czasy rządzić w Kościele bardzo długo.

Marozia, w wieku piętnastu lat, rywalizując z matka o względy papieskie, zdobyła serce Jego Świątobliwości. Marozia – choć już od dwóch lat nie była stanu wolnego – szybko zdobyła nie tylko serce, ale i lędźwie Sergiusza. Papież nie pozostawał długo obojętny na wdzięki młodej i przebiegłej osóbki. Fakt, że była ona żoną niedawnego protektora papieża, wpływowego Alberyka ze Spoleto, nie miał przy tym żadnego znaczenia. Papa Sergiusz III za przyczyną Marozi miał inny powód, aby nazywać się ojcem. Owocem tej miłości był Jan XI, który po 25 latach troskliwej opieki matki, sam obejmie tron papieski. Innym dzieckiem Marozi był książę Alberyk II ze Spoleto, syn z pierwszego jej małżeństwa z Alberykiem I. Książę Alberyk II będzie w przyszłości sam decydował o losach papieży.

Pontyfikat Sergiusza III trwał siedem lat, gdy trzej jego poprzednicy zmienili się w ciągu jednego roku. Sergiusz zmarł śmiercią naturalną. To też było jak na owe czasy wydarzeniem wyjątkowym.

Za pontyfikatu Sergiusza zaczęło nad Kościołem świecić zrazu słabo widoczne światło, płynące z ziemi burgundzkiej. W 910 roku rozpoczęła się budowa opactwa w Cluny, które przez kolejne 150 lat będzie odgrywało coraz większe znaczenie w Kościele.

Po pontyfikacie Sergiusza, przynajmniej piętnastu kolejnych papieży zawdzięczało swoje wyniesienie i tron papieżycom z rodu Tusculum i rodzinie rzymskich hrabiów.

Inny kronikarz – Gregororius pisze, że teskulańskie papieżyce „Zamieniły święte miasto w burdel”.

Następcą Sergiusza został Anastazy III (911-913). Jego rządy były całkowicie kontrolowane przez rodzinę protektorów. Chociaż kościelni kronikarze zapewniają, że był to człowiek uczciwy, to jego zaletą było to, że nie zawadzał. W zasadzie o jego działalności, podobnie jak i o działalności jego następcy, papieża Lando (913-914) nie zachowały się żadne wiarygodne informacje./ Lando pochodził z Sabiny i był synem bogatego0 hrabiego longardzkiego. Znał, więc od podstaw dworskie intrygi. Dla własnego dobra trzymał się na uboczu. Kiedy po siedmiu miesiącach „panowania” zmarł w lutym 914 roku wywołał tym radość Teodory Starszej.

Mogła ona, jak chce kronikarz, zrobić z arcybiskupa Rawenny, papieża Jana X, „ponieważ na skutek odległości, jaka dzieliła Rawennę od Rzymu, mógł tylko bardzo rzadko spędzać z nią miłosne noce”.

Teodora i Jan z Tossignano koło Imoli znali się już od dziesięciu lat. Piękny, młody chłopak szybko zwrócił na siebie uwagę potężnej władczyni. Jako młody kapłan pracował na dworze arcybiskupa Rawenny jako prokurator. Z jego polecenia udał się w „służbową podróż” do Rzymu. Wkrótce, przypadkowo doszło do ich spotkania i dumny młodzieniec musiał trafić do łoża rzymskiej metresy. Kariera duchowna przed młodym kochankiem stała otworem. Na polecenie Teodory papież Sergiusz III wyniósł go do godności biskupa w Bolonii – choć nie był on na tym urzędzie konsekrowany. Kiedy wkrótce zmarł arcybiskup Rawenny, Jan również za sprawą Teodory przeniesiony został tam i rządził jako arcybiskup w latach 905-914. Rawenna była najważniejszą po Rzymie stolicą biskupią, była przecież siedzibą przedstawiciela cesarza bizantyjskiego w Italii, a wcześniej stolicą całego cesarstwa. Rawenna była przy tym miastem oddalonym od Rzymu, co w miłosnych spotkaniach kochanków było najważniejszą przeszkodą. Ich spotkania były, więc rzadkie. Kiedym po krótkim panowaniu umarł papież Lando, Teodora zdecydowała sprowadzić kochanka do Rzymu. Najlepszym sposobem dla zapewnienia stałego ich związku było powierzenie Janowi, wolnego tronu papieskiego. Objął go jako Jan X. Krótko jednak cieszył się opieką swojej protektorki. Teodora Starsza, zmarła około roku 916.

Były i jasne chwile w żywocie Teodory. W podzięce za uzdrowienie sparaliżowanego jej syna, kazała odnowić mały Kościółek Santa Maria na Via Lata. Umieściła w nim, niby namalowany przez siebie obraz Madonny z napisem „Źródło życia – gwiazda morza”.

Rzym pozostał we władzy córek. Marozia zdecydowała, że poświęci się zdobywaniu władzy świeckiej, tron papieski i papieża Jana zostawiając swojej siostrze Teodorze. Jan X kochanek matki, wkrótce został kochankiem córki. Papież, już od młodzieńczych lat był niezwykle ambitny. Nie chciał być marionetką w rękach swoich opiekunek, nie chciał być papieżem malowanym. Próbował przejąć władzę w swoje ręce. Był niezwykle przedsiębiorczy i energiczny. Najpierw dla obrony terytoriów kościelnych przed najazdem saracenów, zdołał zawiązać ligę anty muzułmańską. Sam dowodził wojskami koalicji w zwycięskiej bitwie u ujścia rzeki Garigliano, w sierpniu 915 roku. Dbał o rozszerzenie chrześcijaństwa wśród Normanów. Dbał o dobre stosunki z Kościołem wschodnim w Konstantynopolu. Interesował się losami biskupów w Hiszpanii i możliwością chrystianizacji Słowian. U kresu własnego życia objął wyłączną opieką Stolicy Apostolskiej opactwo w Cluny. Nie ustrzegł jednak się wielu błędów. Powołał np. zaledwie pięcioletnie dziecko na arcybiskupa w Reims.

Potężnym sojusznikiem papieża został Berengariusz z Friulu, który za obietnicę zawarcia z papieżem przymierza, otrzymał przyrzeczenie koronacji na cesarza, mimo iż żył jeszcze król Prowansji – Ludwik zwany Ślepym. Koronacja, pełna przepychu odbyła się w Rzymie 915 roku. Chciał – jak dowodzą niektórzy historycy – uwolnić się spod wpływu rządzących Rzymem sióstr. Szczególnie groźna była Marozia.

Po śmierci Alberyka ze Spoleto, pierwszego męża Marozi w 925 roku, kolejnym jej mężem został Gwido, książę Toskanii. W rywalizacji z Marozią, papież szukał sprzymierzeńców. Zwrócił się nawet o pomoc do Węgrów, znanych z waleczności i okrucieństwa. Jan wierzył, że przestraszy tym Marozię. Po zwycięstwie nad Berengariuszem, wojska węgierskie straszliwie spustoszyły i złupiły okolice Rzymu.

Marozia, która odziedziczyła po matce nie tylko niezwykłą urodę, ale i przebiegłość, postanowiła wykorzystać przeciw papieżowi straszliwe wieści, jakie dochodziły do Rzymu o zbrodniach Węgrów, sprowadzonych przez papieża. Za jej namową i za jej pieniądze w Rzymie rozszerzały się bunty, aż wreszcie wybuchło otwarte powstanie przeciw Janowi. Marozia i jej mąż nie obawiali się w zasadzie samego papieża, ale jego sojuszu z Hugonem z Prowansji, który po śmierci Berengariusza sięgnął po koronę i mógł zagrozić jej panowaniu w Rzymie.

Janowi nic już nie mogło pomóc. Ani fakt, że był jeszcze kochankiem siostry Teodory ani pamięć o łączącym go związku z matką. Grupa opryszków, dobranych spośród wojów męża księcia Gwidona w 927 roku wsparta poparciem motłochu rzymskiego, zamordowała w okrutny sposób na oczach papieża, jego brata Piotra, a samego biskupa wtrąciła do więzienia w Zamku Świętego Anioła. Okrutnej Marozi nie dość było tego. Wyposażyła męża w szczegółowe instrukcje i po kilku miesiącach uwięzienia Gwidon wraz ze strażą udał się do papieskiej celi. Gdy Toskańczycy krępowali nogi i ręce Jana, Gwidon za pomocą poduszki, dusił Ojca Świętego, aż ten ostatecznie wyzionął ducha.

Jan, choć szczególnymi względami obdarował matkę i jej córkę imienniczkę, to zginął za sprawą innej kobiety z rodu hrabiów tuslukańskich – Marozi.

Marozia odziedziczyła po matce nie tylko władzę, podobnie jak ona nadała sobie tytuł senatorowej i patrycjuszki Rzymian, ale przede wszystkim ambicję, przebiegłość i nieposkromione dążenie do decydowania o losach świata. Od dawna miała plany, osadzenia swojego syna ma papieskim tronie. Musiała jeszcze nieco wzmocnić swoją pozycję. W między czasie, za jej sprawą tron Piotrowy na krótko objął Leon VI (928) i Stefan VII (VIII) (928-931). Pierwszy był kardynałem – prezbiterem Kościoła Świętej Zuzanny, drugi kardynałem – prezbiterem Kościoła Świętej Anastazji w Rzymie. Obydwaj pozostawali w cieniu Marozi.

Stefanowi udało się nawet uzyskać sympatię Rzymian. Był niezwykle łaskawy dla kobiet i osobiście nawet bardzo pobożny. Dbał o przywileje klasztorów, szczególnie opactwa z Cluny. Odon otrzymał przywilej rozpropagowania reformy klunickiej w całej Europie. Nic jednak nie mogło mu pomóc. Kiedy Marozia, zdecydowała, że tron papieski należy się teraz jej synowi, papież musiał zginąć. Stefan VII z jej rozkazu został zamordowany w lutym 931 roku. Jego poprzednik – Leon – zginął także z rąk złoczyńców nasłanych przez Marozię, kiedy zapragnęła ona wyróżnić tronem papieskim, kolejnego swojego pupila.

Minęły zaledwie trzy lata od zamordowania papieża Jana X. Dwóch kolejnych papieży straciło życie, z woli wcześniejszej swojej protektorki. Przyszedł czas, aby tron objął syn władczyni Rzymu. Dziś historycy sprzeczają się, o to, kto był jej ojcem. Czy jak chce kronikarz biskup Liutprad – papież Sergiusz III, czy jak woleliby współcześni badacze – pierwszy mąż Marozi Alberyk I ze Spoleto. Ci ostatni nie dyskredytując Liutoprada, twierdzą, że napisał on w swoich kronikach nie tylko autentyczne wydarzenia, ale nie brzydził się także plotką. Wydaje się jednak, że bardziej należy dać wiarę Liutpradowi, bowiem żył w tamtych czasach.

Marozia po raz pierwszy została żona mając lat trzynaście. Mając też trzynaście wiosen, została matką – księciu Alberykowi, urodziła syna. Kochanką papieską i ponownie matka została mając lat piętnaście. Kiedy zdobyła pełnie władzy w Rzymie, mordując papieża Jana X, miała już trzydzieści sześć lat. Jej syn, owoc młodzieńczej miłości do Sergiusza III przekroczył lat 20. Wpływowa matka zawsze dbała o jego pomyślne losy. Musiał być owocem prawdziwej miłości, skoro matka troskę o jego przyszłość przedkładała nad pomyślnością pierworodnego syna – Alberyka II. Skończy się to dla niej tragicznie.

Jan przed objęciem tronu papieskiego, był już kardynałem – prezbiterem Kościoła Świętej Marii z Trastevere. Papież, jak się wydaje, był osobą całkowicie bezwolną i zdominowana najpierw przez matkę, a później przez przyrodniego brata – Alberyka. Marozii, która osiągnęła już wszystko w Rzymie, marzył się i tron królewski i cesarska korona. Któż inny, bardziej niż papieski syn, mógł pomóc matce w przeprowadzeniu tego planu. Jak pisze kronikarz w 931 roku przeprowadziła ona elekcję Jana XI (931-935), który „przez nikczemne cudzołóstwo” był jej synem. Podobnie jak matka, urządziła sobie rezydencję w grobowcu cesarza Hadriana – Zamku Świętego Anioła. Na szczycie wieży urządziła kapliczkę pod wezwaniem Świętego Michała.

Jeszcze za życia poprzedniego papieża Stefana, Marozia w 929 roku kolejny raz została wdową. Gdy zmarł książę Gwido z Toskoni, wdowa nowego męża postanowiła szukać w gronie bliskiej rodziny. Wybór padł na Hugona z Prowansji, Króla Italii. Czy to przez zrządzenie losu, czy też dzięki pomocy przebiegłej Marozi, pracowita małżonka króla, także w tym samym czasie opuściła świat. Nic nie stałoby na przeszkodzie temu małżeństwu, gdyby nie fakt, że Hugon był bratem, poprzedniego męża rzymskiej matrony. Historycy sprzeczają się wprawdzie czy byli braćmi rodzonymi, czy też tylko przyrodnimi. Związek małżeński z bratową uważano wówczas za kazirodczy, a więc niedopuszczalny i całkowicie zakazany przez Kościół. Ten fakt nie był dla nikogo przeszkodą. Przecież sam papież – syn, był świadkiem uroczystości ślubnych. Był rok 932. Marozia została królową, chciała jednak swoją karierę zakończyć na cesarskim stołku. Hugon był przecież najpewniejszym kandydatem do Świętej Korony Karola.

Aby ominąć wszelkie przeszkody stojące przed małżonkami i ich karierze politycznej, Hugon, wyrzekł się swoich braci. Obwieścił, że nie łączyły go żadne więzy krwi ani z Gwidonem – poprzednim mężem Marozi, ani z młodszym bratem Lambertem. Aby dojść prawdy Lambert wezwał wiarołomnego brata na „Sąd Boży”. Nim doszło do ostatecznego rozstrzygnięcia konfliktu, nasłani przez Hugona mordercy, skrytobójczo zgładzili Lamberta. Droga do korony cesarskiej była coraz krótsza. Od marca 932 roku wojska Hugona zajmowały Państwo Kościelne i latem – siedzibę papieży. Niemal nazajutrz po wystawnych uroczystościach ślubnych, w czerwcu 932 roku, na przeszkodzie dalszych planów matki stanął drugi syn Marozi – Alberyk II ze Spoleto. Wywołał bunt arystokracji rzymskiej, nie chcąc zgodzić się na panowanie obcego przybysza, Króla Hugona. Alberyk obawiał się przede wszystkim, że matka pozbawi go dziedzictwa ojca, przywództwa w Rzymie. Hugon nienawidził syna swojej małżonki, zresztą jak całej arystokracji rzymskiej. Drwił i kpił z niej na każdym kroku. Podczas uroczystości znieważył publicznie samego Alberyka, a gdy ten rozwścieczony zbliżył się do króla, został spoliczkowany i w grobowej ciszy opuścił pałac.

Nadszedł kres upokorzeniom. Dumni Rzymianie, nie mogli dalej znosić panowania tyrana. W dwie godziny po spoliczkowaniu Alberyka, do Sali balowej królewskiego pałacu wtargnął uzbrojony lud rzymski i pod wodzą Alberyka, przy użyciu wideł, pałek, mieczy, chciał zakończyć haniebne życie tyrana i jego krwawej małżonki. Wśród powszechnego zamieszania, udało się jednak wymknąć Hugonowi i z pałacu i z Rzymu. Król uciekł do Pawii.

Alberyk przejął pełnie władzy, ogłosił Rzym republiką, a siebie księciem i senatorem wszystkich Rzymian. Panował w latach 932-954.

Marozia nie miała tyle szczęścia, co jej świeżo poślubiony mąż. Wtrącona została do więzienia. Później zamknięto ją w klasztorze i wszelki słuch po niej zaginął. Zmarła po roku 932. Miała 40 lat. Była tą kobietą w historii Kościoła, która wywarła największy wpływ na bieg dziejów. „Dała” Kościołowi blisko dziewięciu papieży. Trzech z nich zamordowała. Była matką papieża Jana XI, babką Jana XII i ciotka Jana XIII. Trzęsła możnymi świata przez całe dziesięciolecia. Zmarła, bo rzymski motłoch zgotował jej los równie okrutny, jak było jej życie. Zamknięta została w lochach Zamku Świętego Anioła, z którego niepodzielnie przez całe lata rządziła miastem i światem.

Choć książę Alberyk II położył kres panowania kurtyzan ze swojej rodziny, nie koniec było na tym dynastii papieżyc. Na 22 lata Rzym i całe Państwo Kościelne dostało się pod wyłączną władzę księcia Alberyka, papieże zostali całkowicie ubezwłasnowolnieni i musieli być posłuszni żądaniom nowej władzy.

Jan XI panował jeszcze trzy lata, pod ścisłą kontrolą swojego brata Alberyka. Zmarł w grudniu 935 roku i został pochowany u boku swego papieskiego ojca Sergiusza III(, w bazylice świętego Piotra, którą Sergiusz podźwignął z ruin.

Rzym nie był jedyną stolicą Kościoła, dotknięty przez „grzechy młodości”.

Jan XI, z polecenia brata Alberyka, uznał i nawet udzielił konsekracji poprzez swoich przedstawicieli nowemu patriarsze Konstantynopola. Został nim niespełna szesnastoletni syn cesarza – Teoklikt. Młodego patriarchę w ogóle nie interesowały sprawy Kościoła. Podobnie jak w Rzymie, także w Konstantynopolu władzę nad Kościołem sprawowali władcy świeccy. Patriarchę zajmowała wyłącznie hodowla koni.

Tymczasem w Rzymie kolejni papieże – Leon VII (936-939), Stefan VIII (939-942), Marynus (942-946) i Agapit (946-955) rządzili wyłącznie za sprawą Alberyka II, syna Marozi.

Aby nie było dość tego zagmatwania dziejów, dodajmy jeszcze, że Alberyk poślubił za księżniczkę Aldę – córkę króla Hugona (trzeciego męża swojej matki), który niedawno musiał uciekać z Rzymu za sprawą zięcia.

Z tego małżeństwa, w 938 roku przyszedł na świat Ottaviano, późniejszy papież Jan XII. Część historyków uważa, że Jan był synem z nieprawego łoża. Był bastardem księcia Alberyka. W świetle dalszych wypadków, teza ta nie znajdzie dostatecznych dowodów na jej uwiarygodnienie.

Nie daleko pada jabłko od jabłoni. Jan był wnukiem Marozi. Jak babka była najgorszą z kobiet u stóp papieskiego tronu, tak Jan był papieżem, którego Kościół wstydzi się do dziś.

Książę Alberyk II u kresu życia wymusił na szlachcie rzymskiej, kardynałach i duchowieństwie, że po Agapicie II wybiorą na stolicę papieską jego syna Ottaviana. Chociaż prawo kościelne zabraniało wyznaczania następcy za życia panującego papieża, Alberykowi udało się zapewnić synowi tron Jego Świątobliwości. Ottavian miał wówczas siedemnaście lat. Za jego pontyfikatu papiestwo sięgnęło dna. Był jednocześnie głową Kościoła i władcą świeckim Rzymu. Uroczystości intronizacyjne wyznaczone na 16 grudnia 955 roku, poprzedziło nadanie mu święceń kapłańskich, mimo braku jakiegokolwiek przygotowania, nie tylko do pełnienia funkcji biskupich, ale nawet najzwyklejszego proboszcza.

Z jednej woli nowy papież wywiązał się znakomicie i z pożytkiem zarówno dla Państwa Kościelnego, jak i dla pozycji samego papieża. Z energia i oddaniem umacniał władzę papieży. Dla odzyskania utraconych w Italii ziem papieskich, wezwał na pomoc króla Niemiec Ottona I. Zorganizował dwie krucjaty przeciwko wrogom Kościoła – panom Kapui i Beneventu oraz władcy egzarchatu Rawenny – królowi Berengiuszowi II, jego synowi Adabertowi – tym samym, którym jako sekretarz i kanclerz służył, późniejszy biskup Cremony Liutprand, a nasz nieoceniony kronikarz.

Otton I, żądanej pomocy udzielił i nic nie stało na przeszkodzie zwycięstwu papieża. Gdy wojska cesarskie stanęły obozem na Campus Neronis w pobliżu Watykanu, Jan XII koronował Ottona w Bazylice Świętego Piotra i jego małżonkę Adelajdę na cesarza Cesarstwa Zachodniego – 962 rok. Odtąd sojusz papiestwa z cesarstwem stał się pełny, dając także początek istniejącemu prawie 850 lat – do roku 1806 Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.

Obaj władcy zawarli przymierze, określające w akcie cesarskim „Privilegium Ottonianum”, w którym po wezwaniu Boga Wszechmogącego możemy przeczytać, między innymi takie oto słowa: „Ja Otto z łaski Bożej dostojny cesarz, daję tym paktem słowo i składam obietnicę tobie, błogosławiony Piotrze, Księciu Apostołów i strażniku królestwa niebios, a za twoim pośrednictwem twemu wikariuszowi, panu Janowi, najwyższemu kapłanowi i papieżowi całego świata”, nadając Stolicy Świętej to wszystko, co „Pan Pepin, błogosławionej pamięci, i pan Karol, najwspanialszy cesarz nasz poprzednik” nadali, a nawet jeszcze więcej.

Chociaż sam ten akt wydawał się mniej trwały, niż pergamin, na którym został napisany, papiestwo ostatecznie popadło w zależność cesarzy z północy. Gdy tylko cesarz opuścił Rzym, dotychczasowy sojusznik papież Jan, organizował nowa koalicję, tym razem wymierzoną przeciw Ottonowi. Pertraktował z Grekami, Węgrami, Saracenami, a przede wszystkim z dotychczasowym wrogiem Królem Berengariuszem II. Spisek nie udał się. Cesarz przechwycił zdradziecka korespondencję i zdecydował o ponownej wyprawie na Rzym, by tym razem ostatecznie skończyć z nielojalnym partnerem. Historycy cesarstwa dowodzą jednak, ze najważniejszym powodem, który zdecydował o drugiej wyprawie Ottona w zimie 963 roku, były docierające na jego dwór pogłoski o nie obyczajności papieża. A wieści były zatrważające.

Opisując życie na dworze papieskim – opisywano orgie, „w których brał udział diabeł witany toastami”. Jan był zuchwałym młodzieńcem, któremu brakowało mądrości, a który kochał życie i jego przyjemności. Apartamenty na Lateranie stały się skupiskiem młodzieży ze szlacheckich rodów rzymskich”. Stanowi on „najbardziej żałosna i nikczemna postać” w historii Kościoła. Był niewykształcony, mówił wulgarnym językiem, uprawiał sodomię, wyświęcał diakonów w stajniach. Wzorem Kaliguli mianował senatorem ulubionego konia. Wzywał bogów „pogańskich Wenus i Jupitera. Lateran stał się prawdziwym domem schadzek, w którym najprzystojniejsi młodzieńcy zabawiali się z najbardziej wyuzdanymi prostytutkami Rzymu”. Razu pewnego papież upił się i chłopcu stajennemu dał godność diakona. Inny piękny chłopiec – dziesięciolatek – był szczególnie przymilny dla papieża – został za to wynagrodzony sakrą biskupią. Prostytutkom płacono kielichami kościelnymi i cyboriami. Wznosił toasty za ladacznice z piekła rodem. Takie opisy znajdziemy w słynnych „Antapodosis” biskupa Liutpranda.

Na takie wieści z Rzymu – cesarz musiał zareagować, choć w jego otoczeniu nie działo się lepiej. 3 listopada 963 roku wrócił na czele armii do Rzymu. Szlachta, która chętnie korzystała z uciech życia na papieskim dworze, pod naporem ludu, bez oporu wpuściła wojska cesarskie w bramy miasta. Już trzy dni później z inicjatywy cesarza i części szlachty, zwołano na Lateranie synod, który pod ciężarem wielu zarzutów: profanacji, mężobójstwa, kazirodztwa i krzywoprzysięstwa, złożył papieża z urzędu. Jan wraz z synem króla Berengariusza Adalbertem, zdołał wcześniej zbiec do Tivoli. Na synod nie przybył.

Synod z akceptacja cesarza, wybrał nowego papieża. Wybrano spośród osób świeckich Leona VIII. Nie koniec na tym historii Jana. Prawo było, bowiem po jego stronie. Nie wolno było przecież nikomu sądzić papieża i wybrano następcę spośród świeckich i to za życia poprzednika. Już po miesiącu, zawiązało się w Rzymie stronnictwo popierające prawo Jana. Gdy spisek wykryto, wojska cesarskie urządziły w mieście prawdziwą rzeź. Zarówno cesarz, jak i jego wojska nie mogły na stałe przebywać w Stolicy Apostolskiej. W lutym 964 roku opuścił miasto. Z tej okazji papież Jan skorzystał natychmiast. Na czele wojsk wrócił i ponownie zwołał synod, który nie tylko złożył z urzędu Leona VIII, ale przywrócił Janowi wszystkie godności. Rozpoczął się okres bezwzględnej zemsty i represji wobec przeciwnika Jana. Ten, dalej prowadził burzliwe, niemoralne życie.

14 maja 964 roku – mając 26 lat – jak pisze kościelny historyk, „był już u kresu swojego haniebnego żywota: zginął śmiertelnie ugodzony w głowę przez diabła w czasie cudzołóstwa w domu kobiety zamężnej”. Według historyka, tym diabłem była epilepsja, według innych zdradzony mąż. W oficjalnych kronikach kościelnych czytamy, ze Jan XII zmarł „wskutek rozwiązłości swojej”. Kiedy zdradzony mąż wrócił wcześniej do domu – zastał Jana w łożu ze swoją małżonką. Karą była chłosta łańcuchem. Oczywiście mąż nie wiedział, że tak okrutnie rozprawia się z najwyższym dostojnikiem Kościoła. Niemal nieżywego papieża, bez odzienia, wyrzucił przez okno. Tak skończył swoją wędrówkę po ziemskim padole – Ottaviano – papież Jan XII, wnuk Marozi. Jan chyba doskonale zdawał sobie sprawę z grzechów własnego życia, skoro prosił mnichów z klasztoru w Subiaco (przez cały czas wspierał to opactwo materialnie oraz inne w Farfie), aby śpiewali codziennie sto Kyrie Eleison i sto Chryste Eleison za zbawienie jego duszy.

Nie minęło szesnaście miesięcy, gdy na papieskim tronie pojawił się w 965 roku, kolejny papież z rodu tuskulańskich papieżyc – Jan XIII.

Tym razem miasto opanowane zostało przez ród Krescencjuszy. Niedawna ostra ich rywalizacja z hrabiami na Tusculum, pogodzona została w osobie Teodory Młodszej, siostry i rywalki Marozi. Jej synowie: Jan Krescencjusz I i Jan biskup Narvi w Umbri wspólnie przejęli władzę, jeden w Kościele, drugi w państwie. Jan XIII, został papieżem z woli cesarza Ottona I. Niemieckie poparcie zgubiło jednak papieża. Niemal natychmiast po wyborze, w mieście wybuchły przeciw niemu bunty. Rzymian pod wodzą Piotra, prefekta miasta. Buntownicy szturmem zajęli Lateran i uwięzili Ojca Świętego. Papież najpierw przetrzymywany w lochach Zamku Świętego Anioła, a później poza Rzymem, zdołał uciec z niewoli i udał się na dwór cesarski. Wkrótce wraz z wojskiem wrócił do Rzymu. Gdy w grudniu 966 roku dołączył do nich cesarz, zaczęły się rzezie wśród niedawnych buntowników. Wieszano, oślepiano, skazywano ich na wygnanie. Piotr, przywódca rewolty został powieszony za włosy na posągu Marka Aureliusza. Potem wożono go nago na ośle po mieście, zwróconego twarzą do ogona osła, na którym dodatkowo przymocowano dzwonek. Ośmieszano go na wszelkie sposoby. Kompletnie skompromitowanego, zesłano do Niemiec. Papież z całą mocą popierał represje. Rodzony brat papieża – wspominany już książę Jan Krescencjusz I przejął władzę świecką. Kolejni krewni niedawnych dyktatorek Rzymu, znienawidzeni zostali przez lud. Wszystkie wydarzenia w mieście z uwagą obserwował i opisywał biskup, Liutprand, który z sukcesem właśnie wtedy doprowadził do ślubu syna cesarza Ottona I z bizantyjską księżną Teofano. Młody Otton II – syn cesarza miał wtedy piętnaście lat. Pięć lat wcześniej właśnie Jan XIII koronował go w obecności ojca na cesarza. Jan zmarł w 972 roku, kilka miesięcy przed cesarzem Ottonem I Wielkim. Mimo iż po jego śmierci, książę Jan Krescencjusz I próbował osadzić na Stolicy Apostolskiej swojego kandydata, nie udało mu się to. Cesarz wybrał Benedykta VI. Na krótko. Wkrótce Krescencjusz nie tylko nie pozwolił Ottonowi II opuścić Niemcy, ale złożył z urzędu cesarskiego papieża Nenedykta, i mianował swojego – Bonifacego VII.

Walki o tron trwały jeszcze wiele lat, ale to już inna historia. Rządy kobiet w Watykanie nie przyniosły niczego dobrego. Tuskulańczycy i Krescencjusze jeszcze przez 70 lat będą władać na przemian w Rzymie. Ich kobiety, chociaż nie w takim stopniu jak poprzednio, także będą starały się wpłynąć na losy świata. Warto tu wspomnieć chociażby o Stefanii, żonie księcia Neapolu Janie III z rodu Krescencjuszów i wywodzących się od nich rodów Stefaniani i Ottaviani – patrycjuszy z Sabiny.

W latach 1032-1048, aż trzykrotnie papieżem był Teofilakt, syn księcia Rzymu i hrabiego na Tusculum Alberyka III – panujący jako Benedykt IX. Raz jeszcze w Kościele odezwały się echa występnych jego krewniaczek sprzed stu lat. W wielu momentach Benedykt IX przypominał swojego krewniaka Jana XII. Jego krewnymi byli także Benedykt VIII i Jan XIX. Tron zawdzięczał przekupstwu swojego ojca. Tron papieski kupowany był już wcześniej i to za niewyobrażalne wielkie pieniądze. Papież Wiktor III – który będzie zasiadał na Stolicy Świętej 50 lat później, nazwie Benedykta IX, złodziejem i mordercą. W chwili wyboru był osobą świecką. Ocenia się, że był najmłodszym w całej historii Kościoła papieżem w chwili wyboru. Chociaż nie zachowało się na ten zbyt wiele pewnych informacji, należy ocenić, że tron objął albo w wieku lat 12, albo 15, lub jak woleliby inni 18. Pierwsze 12 lat, sprawował rządy w zasadzie spokojnie, mimo iż już w czerwcu 1036 roku lud rzymski uznał go za niegodnego sprawowania funkcji i podjął próbę zgładzenia Ojca Świętego. I znów z pomocą przyszedł cesarz niemiecki – tym razem Konrad II. Kiedy dżuma panująca w Rzymie zdziesiątkowała armię cesarską, nie oszczędzając nawet samego Konrada, papież stracił obrońców. Krescencjusze wywołali kolejny bunt Rzymian, wygnali Benedykta i na jego miejsce wybrali Sylwestra III. Papież Benedykt IX stracił koronę, odzyskał ją wkrótce, kiedy na czele wojska wrócił do Rzymu.

Tym razem nie miał już ani serca ani głowy dla spraw Kościoła. Wszelkie jego myśli pochłonęła młoda osóbka – córka hrabiego Gerarda Galerii, przywódcy niedawnej rebelii w Rzymie, sprawcy wygnania papieża z jego biskupstwa.

Benedykt był do tego stopnia oddany swojej wybrance, że myślał nawet o małżeństwie. Gotów był ponownie zrzec się tronu, tym razem za wielkie pieniądze. W realizacji tego zamysłu pomógł mu jego krewny, archiprezbiter Jan Gracjan. Archiprezbiter wywodził się z bogatego żydowskiego rodu Pierleoni – stąd jak chcą kronikarze znał się na pieniądzach. Choć sam był podobno nieposzlakowanej opinii zdecydował się kupić od papieża urząd. Pertraktacje finansowe prowadził sam Gerard z Galerii. Benedykt za papieska koronę otrzymał 1500 liwrów w srebrze, gwarancje dorocznej pensji, w wysokości podatków płaconych Kościołowi przez Anglię oraz rękę córki Gerarda. Jan Gracjan został papieżem – Grzegorzem VI, a Benedykt poświęcił się swoim ulubionym rozpustnym rozrywkom i planom małżeńskim. Wrócił do swoich posiadłości rodzinnych koło Tusculum. Mimo, iż pieniądze otrzymał, nadal uważał się za prawowitego papieża. W dalszym ciągu prowadził różne potyczki z kolejnymi papieżami Klemensem II i Damazym II, podobnie jak i wcześniej z Sylwestrem III i Grzegorzem VI. Ostatecznie za papieża Leona IX świętego, kiedy nie zgodził poddać się wyrokom synodu laterańskiego, został ekskomunikowany i osadzony w klasztorze w Grottaferrata koło Rzymu. Podobnie jak nie wiadomo, kiedy się urodził, nie jest znana data jego śmierci. Wiadomo, że w odosobnieniu przebywał około 6 lat – zmarł miedzy wrześniem 1055 roku a lutym 1056.

Kim była ukochana papieża? Kiedy pierwszy raz spotkała młodego Benedykta miała 14 lat. Była piękną, bogatą mieszczanką, znaną już z umiejętności, prezentowanych zazwyczaj w łożu. Adrianna – takie imię nosiła nasza bohaterka, od razu wywarła na papieżu piorunujące wrażenie, do tego stopnia, że ten wedle miłości do niej kierował sprawami Kościoła. Benedykt organizował w Rzymie huczne zabawy, często przeradzające się w orgie. Jego armia kradła, paliła, gwałciła. Papież solidnie płacił wszelkie rachunki za zabawy.

Kiedy oboje spędzili pierwszą noc razem, połączyła ich prawdziwa miłość. Nie tylko duchowa. Mimo wielu przeszkód i sprzeciwu rodu papieskiego Benedykt IX gotów był dla Adrianny poświecić życie i tron papieski. Celibat uznał za błąd teologiczny. Gotów był na ślub z oblubienicą niemal w każdej chwili. Dla spełnienia swojego pragnienia i połączenia z Adrianną, mimo kilkakrotnego wygnania z miasta, wchodził w sojusze nawet z dotychczasowymi wrogami. Dla zdobycia Rzymu, na południu Włoch zorganizował wielka armię zaciężną. Obiecał żołnierzom, że jeśli zwyciężą, będą mogli przez tydzień bezkarnie i do woli grabić, palić i gwałcić. Mając taką zachętę, wojska papieskie umożliwiły Benedyktowi IX powrót do ukochanej i do swojej biskupiej stolicy. Dla ukochanej poświęcił także arcybiskupa Mediolanu – Aryberta oraz papieża Sylwestra III. Są tacy, którzy twierdzą, że tego ostatniego wyrzucił przez okno, że ten skręcił sobie kark.

Benedykt IX z całą pewnością był papieżem niezwykle wiernym i stałym swojej miłości do Adrianny. A, że Kościół ucierpiał przy tym bardziej niż kiedykolwiek, nie miało większego znaczenia.

Choć nie był to ostatni przypadek, kiedy pieniądze, seks i intrygi osadzały na tronie przedstawicieli różnych rodów rzymskich, w tym opowiadaniu poprzestańmy na opisie już przedstawionych postaci. Tych Czytelników, których interesuje dalszy ciąg historii, odsyłamy do tomu IV naszej serii.

Wiele, bardzo wiele przytoczyliśmy argumentów, dowodów, cytatów ze starożytnych kronik z niegodnego życia tuskulańskich papieży, czy papieży przeklętych. Cytowaliśmy świadków wydarzeń i hierarchów Kościoła. Trudno byłoby zaprzeczyć wszystkiemu. Trudno byłoby posądzić kościelnych kronikarzy, o fałszowanie historii. A jednak? Współczesna historiografia katolicka coraz częściej upowszechnia tezę, że zwłaszcza Teodora Starsza była kobietą pełną „wierności niewieściej i matczynej mądrości”!