38527.fb2 Kobiety Watykanu - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 7

Kobiety Watykanu - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 7

Rozdział V

Grzeszny żywot „świętego diabła” – Grzegorza VII

Żaden z przeszło 310 prawowitych i nielegalnych następców św. Piotra (papieży i antypapieży) nie wzbudzał tak wielu sprzecznych emocji, jak Grzegorz VII. Przez 40 lat – miedzy 1045 a 1085 rokiem – decydował o losach kościoła.

Grzegorzowi VII poświęcono setki opowiadań naukowych. Powstało kilkadziesiąt jego biografii. W Archiwum Watykańskim zachowało się sporo oryginalnych dokumentów z tamtej epoki. Niemniej, mimo bogactwa informacji o osobie i dziele Grzegorza, nawet historycy Kościoła podzieleni są, co do jego oceny.

Papiestwu sięgającemu dna za czasów trzech pontyfikatów Benedykta IX, pomocna dłoń wysunęli archiprezbiter Jan Gracjan, kupując od grzesznego krewniaka urząd oraz król niemiecki i cesarz Henryk III. Jan Gracjan sam został papieżem, przyjmując imię Grzegorza VI. Jego sekretarzem był niejaki Hildebrand z Toskanii. Urodził się miedzy rokiem 1020 a 1025. Był wychowywany i kształcony w rzymskim klasztorze benedyktynów S. Mario in Aventino. Tam też był mnichem. Był krewnym Jana Gracjana – papieża Grzegorza VI, a więc także papieża Benedykta IX. Od Grzegorza otrzymał niższe świecenia kapłańskie.

Cesarz Henryk III, obserwujący zza Alp z należytą uwagą bieg wydarzeń w pałacu papieskim na Lateranie, zdecydował, że musi wkroczyć, aby po dziesięcioleciach upodlenia, „przywrócić porządki”. W przeciwnym razie nietrudno byłoby wyobrazić sobie ostateczną likwidację tej instytucji. O interwencje cesarza prosili zresztą, co bardziej światli przedstawiciele hierarchii kościelnej z całej Europy.

Opat z Cluny słał w tej sprawie specjalne supliki. Podobnie, uważany powszechnie za świętego, eremita Gunter z Niedertaich. Pisali oni: „papieże walczą ze sobą, jeden przegania drugiego… Królu Henryku, w imię Boga Wszechmogącego, czyń, co nakazuje obowiązek. Znajdź nam wreszcie papieża, który godzien będzie tego tytułu, a on jeden lepszy będzie od tysiąca takich, na jakich dziś patrzą nasze oczy”.

Cesarz poważnie potraktował nawoływanie prawych ojców Kościoła. Czuł, że musi wypełnić także przyrzeczenie dane Kościołowi, przez jego cesarskich poprzedników, poczynając od Karola I Wielkiego i Pepina. Przekroczył wraz z armią i dworem Alpy. Pretendujący do tronu i na nim zasiadający, wezwani zostali przez Henryka i zmuszeni do wykonywania jego woli. Było wówczas aż trzech papieży, których dzisiaj historiografia uważa za papieży legalnych. Benedykt IX, skazany został na wygnanie. Sylwester III musiał wrócić do dawnej swojej siedziby biskupiej, a Grzegorz VI, choć mający najbardziej godne intencje, skazany został na zesłanie do Kolinii. Tam zmarł w listopadzie 1047 roku. Grzegorzowi towarzyszył wierny i oddany sekretarz. Hildebrand darzył swojego papieskiego protektora wielkim szacunkiem. Nie mógł wybaczyć cesarzowi tak srogiej kary. Winił cesarza Henryka za przedwczesną śmierć papieża.

Hildebrand po śmierci papieża Grzegorza przebywał w klasztorze w Cluny, przynajmniej przez pięć lat. Z całą pewnością nie został jednak mnichem tego opactwa.

To właśnie wydarzenie na długie dziesięciolecia określiło stosunek Hildebranda do cesarza, cesarstwa i uzależnienia odeń papieży.

Decyzje cesarza, choć uratowały papiestwo przed ostatecznym upadkiem, legły u podstaw najbardziej znanego w historii i najbardziej radykalnego konfliktu miecza i tiary.

Henryk III składając z urzędu trzech papieży, zwrócił się do Rzymian, aby zechcieli wybrać wskazanego przez niego kandydata. Tak, choć na krótko w Kościele władzę przejęli niemieccy papieże: Klemens II, Damazy II, Leon IX i Wiktor II. Kolejni papieże także wiązali swój rodowód z cesarstwem.

Ciekawą postacią wśród wymienionych papieży był Leon IX (1049-1054). Cesarz dobierając kandydatów do tronu papieskiego, przynajmniej formalnie kierował się troską o dobro Kościoła. Zależało mu na takich osobach, które będą potrafiły przeprowadzić reformę w duchu nauk płynących z klasztoru w Cluny. Kiedy 9 sierpnia 1048 roku zmarł na malarię papież Damazy II, cesarz aż pięć miesięcy potrzebował, aby poszukać nowego kandydata. Wybór padł na Brunona – biskupa Toul, zdecydowanego zwolennika reformy klunickiej. Brunon zgodził się pod warunkiem, że zaakceptowany zostanie przez Rzymian. Przybył boso, odziany w zwykłe szaty pątnicze i czekał pod murami Rzymu aż kler i mieszkańcy zgodzą się go przyjąć. Nowy papież – Leon IX tym gestem podbił serca niemal wszystkich. To on, wzorem Apostołów, postanowił, zaopatrzony w pielgrzymi kostur ruszyć pieszo na szlaki Europy z nową ewangelizacją. Choć panował zaledwie przez pięć lat, chyba jak żaden przed nim i żaden po nim z następców św. Piotra /z wyjątkiem Jana Pawła II/ nie odbył tylu podróży pasterskich i ewangelizacyjnych. Nowy styl wprowadzony przez Leona IX, jego stała nieobecność w Rzymie, wywołała konieczność zmiany organizacji i sposobów zarządzania Kurię Rzymską. Papież Leon IX powołał zespół kardynałów, powierzając im sprawy bieżącego kierowania Kościołem. Tak zrodziło się istniejące do dziś Kolegium Kardynalskie. Wśród tych, którym papież powierzył sprawy Kościoła byli: Humbert z Moyenmoutier, Fryderyk z Lotaryngii, Hildebrand z Toskanii i Piotr Damiani z Rawenny. Wszyscy oni byli z pewnością wybitnymi przedstawicielami Kościoła tamtej doby. W tej książce ich nazwiska pojawiają się często. Piotra Damianiego jako kronikarza i historyka Kościoła już poznaliśmy.

Teraz niemal całą naszą uwagę skierujemy na osobę kardynała Hildebranda.

Nim sam został papieżem w roku 1073, poczynając od Leona IX, odgrywał czołową rolę na szczytach władzy w Kościele, w czasie siedmiu pontyfikatów. Bez jego udziału i woli nie mogły być podjęte w Rzymie żadne ważne decyzje. To on wysłany został do cesarza Henryka, aby wyznaczył następcę Leona IX. Tak „wybrany” został Wiktor II. Kolejny papież Stefan IX, który pochodził z książęcej rodziny władców Lotaryngii, wybrany został wyłącznie za sprawą Hildebranda. Tym razem w pewnej opozycji, co do woli cesarzowej Agnieszki – sprawującej regencję na czas osiągnięcia pełnoletności przez nowego cesarza Henryka IV.

Kiedy papież po krótkim pontyfikacie zmarł, a kardynałowie przebywali poza Rzymem, lud wybrał Benedykta X, kolejnego papieża pochodzącego ze znanego nam już rodu hrabiów na Tusculum. „Prostaczek” – Benedykt X, bo tak nazywali go Rzymianie, nie panował zbyt długo.

Mimo wcześniejszego drobnego nieporozumienia z cesarzową Agnieszką przy okazji wyboru Stefana IX, teraz oboje postanowili działać. Aby pozbyć się tuskulańczyka, należało uzyskać pomoc zbrojną wojsk lotaryńskich i – za pomocą pieniędzy – spokrewnionego z Hildebrandem, nawróconego Żyda Leona Barucha, przekupić lud. Benedykt X uciekł, a nowym papieżem został Mikołaj II.

Od tego momentu władza kardynała Hildebranda była nieograniczona. Zwołał do Lateranu synod, który przyjął dekret, regulujący odtąd sposób obierania papieży. Tylko kardynałowie mogli od tej pory dokonywać wyboru następcy św. Piotra. Lud Rzymu, kler i cesarz niemiecki mogli jedynie wybór kardynałów aprobować. Od Mikołaja II kardynał Hildebrand umocnił niezależność papiestwa, co musiało ponownie wpłynąć na pogorszenie stosunków z cesarstwem i biskupami niemieckimi, ściśle związanymi z dworem monarszym.

Do konfliktu doszło po śmierci Mikołaja II. Zgodnie z dekretem Hildebranda wybrano Aleksandra II. Biskupi niemieccy, niemogący pogodzić się z propozycją Hildebranda, wybrali innego papieża, powołując na tron biskupa Parmy Piotra Cadalousa, który jako papież przyjął imię Honoriusza II. I znów doszło do podziałów w Kościele. Władzę sprawowało jednocześnie dwóch papieży.

Piotr Cadalous był kanclerzem zmarłego cesarza Henryka III. Jako kandydat cesarski musiał uzyskać akceptację regentki Agnieszki. Ponownie, więc drogi cesarzowej i Hildebranda musiały się rozejść. Jeszcze raz okazało się, że przebiegłość Hildebranda zwycięża wszelkie przeszkody. Książęta niemieccy mieli dość rosnącej władzy regentki. Jej despotyzm skierował książąt w objęcia Hildebranda. Poparli oni tego kandydata do korony papieskiej, zostawiając Agnieszkę samą. Dotychczasowy przeciwnik kardynała, arcybiskup Kolonii Anno, sam także chciał odgrywać w cesarstwie dominującą rolę. Zdecydował, że przyjmie obowiązki nauczyciela, wychowawcy i opiekuna małoletniego króla Henryka IV. Przeprowadzając rodzaj zamachu stanu, porwał młodego Henryka, aby „wyzwolić go” spod wpływu matki – cesarzowej. Hildebrand dodatkowo, za pieniądze uzyskane od nawróconego Leona Barucha, przekupił arcybiskupa Anno i jego bratanka, włączając obu do swego obozu. Papież Honoriusz II stracił wszelkie poparcie i musiał ustąpić. Pozostał tylko Aleksander II, ale ten był całkowicie podporządkowany woli kardynała Hildebranda.

Przez dziesięć lat, stojąc jakby za plecami uległego papieża, rządził Kościołem. Pogodził się przy tym po raz kolejny z cesarzową Agnieszką. I tak oboje mogli decydować o losach Europy. Właśnie te dziesięć lat zadecydowały o formach sprawowania przez Hildebranda władzy, kiedy sam został papieżem.

Bystrym obserwatorem poczynań Hildebranda i do pewnego czasu jego bliskim współpracownikiem był Piotr Damiani. To on pozostawił liczne opisy i charakterystyki papieża, niepozbawione zresztą krytycyzmu. Sporo też dowiadujemy się na ten temat z manuskryptu Dionizego pt. „Vita Mathildis”, a szczególnie w pracy wydanej jeszcze w ubiegłym wieku, we Florencji pt. „La Contessa Matilde e i ronani pontefici”, napisanej przez L. Tostiego.

Kardynał Hildebrand – późniejszy papież Grzegorz VII musiał być osobowością wielkiej miary, skoro zjednywał sobie licznych i niezwykle wpływowych współpracowników. Inaczej niż inni historycy, dalsze losy Hildebranda prześledzimy poprzez jego związki z kobietami. Gdy bardziej szczegółowo przyjrzymy się tej metodzie prezentacji biografii papieża, dojdziemy do wniosku, że to właśnie kobiety odegrały w jego życiu podstawową rolę.

Hildebrand nie był mężczyzną urodziwym. Był niski, ciemny i źle zbudowany. Był raczej nieprzyjemnego obejścia: bystry, energiczny, pamiętliwy i owładnięty ideą zemsty na cesarzu za poniżenia, jakie doznał sam i papiestwo, w czasie, kiedy towarzyszył zesłanemu papieżowi Grzegorzowi VI do Kolonii.

Piotr Damiani nazwał go „Świętym Diabłem”, znakomicie charakteryzując prace Hildebranda. Pochłonięty wolą umocnienia papiestwa, imał się wszelkich do tego prowadzących sposobów. Sam natomiast o sobie mówił: „Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem”. W jednym z wielu listów do opata klasztoru, z Cluny Hugona przyznał się do swoich niedoskonałości: „Jesteśmy słabi i pozbawieni fizycznej i intelektualnej energii. W tych smutnych czasach dźwigamy sami ciężar duchowych i doczesnych zajęć i drżymy w obawie, że nie podołamy temu zadaniu…”. List ten był pisany tuż po jego wyborze na Stolicę Piotrową (do tej sprawy jeszcze wrócimy). Gdy uświadamiamy sobie fakt, że Hildebrand rządził Kościołem przez minione dziesięciolecia, kiedy sterował kilkoma papieżami, dostrzeżemy w liście słowa obłudy i fałszu. Jaka była prawda: kim był naprawdę Hildebrand? Odpowiedzi znajdziemy także w jego słowach z innego listu: „Stawiamy sobie za zadanie dostarczenie oręża pokory cesarzom, królom i innym książętom tak by mogli powstrzymać zalew swojej dumy…”.

Sam był dumny i wyniosły ponad mocarze Europy.

Kiedy wiosną 1073 roku umarł papież Aleksander II, kardynał Hildebrand sam wraz ze swoimi zwolennikami uznał, że nadszedł już czas, aby samodzielnie przejąć władzę w Kościele. Podobnego zdania była cesarzowa Agnieszka, wdowa po Henryku III oraz księżna Beatrycze z Toskanii.

Pierwsza znała Hildebranda od lat. Kilkakrotnie już wchodziła z nim w sojusze i kilkakrotnie uznawała w nim swego wroga. Sama także wywodziła się z Toskanii. Kiedy zmarł jej małżonek – cesarz Henryk III w 1056 roku, objęła regencję na czas osiągnięcia pełnoletności przez syna – Henryka IV. Początkowo działała wspólnie z książętami i episkopatem niemieckim. Kiedy jednak centralizm cesarski i jednowładztwo Agnieszki nie było dla nich do zniesienia, odmówili posłuszeństwa regentce i sami przejęli „opiekę” nad dorastającym królem. Agnieszka na 11 lat przeniosła się do Rzymu.

Imperatorowej nie pozostało nic innego jak pojednać się z wpływowym kardynałem Hildebrandem i wraz z dwoma innymi kobietami (po części ze sobą spokrewnionymi) przejąć rządy w papiestwie.

To one, cesarzowa Agnieszka i markiza Toskanii Beatrycze, precyzyjnie przygotowały i niemal wyreżyserowały wyniesienie na papieski tron w 1073 roku, swojego faworyta Hildebranda. Choć niektórym historykom w dalszym ciągu wydaje się, że był to wybór spontaniczny, dziś wiemy, że nie tylko kobiety, ale i sam Hildebrand przygotował się do niego starannie.

22 kwietnia 1073 roku w bazylice Laterańskiej dobiegały końca uroczystości pogrzebowe Aleksandra II. Wśród tłumu dało się słyszeć zrazu ciche głosy „Hildebrand papieżem”. Przyjaciel i zausznik Hildebranda, kardynał Hugo Candidus, korzystając z okazji wszedł na mównicę i wygłosił płomienna mowę pochwalną na cześć Hildebranda. To „Bóg przemówił ustami ludzi” – twierdził. Tłum ogarnęła powszechna radość i entuzjazm. W tej atmosferze wtajemniczeni kardynałowie i księżna Beatrycze z Toskanii przygotowali wcześniej dekret o elekcji swojego kandydata. Dekret odczytano i podpisano. Hildebrand, mimo iż przed laty sam określił zasady obioru papieży, teraz całkowicie im się sprzeciwiając, objął najwyższą władzę.

Jeszcze na dwa miesiące Hildebrand wstrzymał się z oficjalnym objęciem tronu. Dla zachowania pozorów legalizmu, powiadomił młodego króla o wyborze, zapraszając go na oficjalne uroczystości intronizacji. Kiedy dwudziestoletni Henryk IV, wskutek konfliktów wewnętrznych i buntu możnych Saksonii, do Rzymu nie przybył, Hildebrand już jako Grzegorz VII, przyjął wszelkie święcenia i tron papieski w końcu czerwca 1073 roku w obecności faworyzujących go kobiet. Miał wtedy około pięćdziesięciu lat.

Teraz Grzegorz VII mógł bez przeszkód realizować program uwolnienia papiestwa i Kościoła od wszelakiej zwierzchności. Król nie mógł nawet teraz czuć swojej – duchowej i doczesnej przewagi nad potężnym papieżem. Rzym, w osobie Grzegorza VII doszedł do szczytu potęgi, a jeszcze dwadzieścia pięć lat wcześniej wydawało się, że koniec jest bliski.

Grzegorz VII narzucał swoje prawa. Każdy duchowny, wyświęcony w wyniku symonii, powinien czuć się od teraz wykluczony z Kościoła. Gdy był to biskup, powinien pod groźba ekskomuniki zrzec się godności. Lud nie mógł uczestniczyć w nabożeństwach odprawianych przez żonatych księży.

Szczytem potęgi był dekret z marca 1074 roku, zachowany pod nazwą „Dictatus papae”, wedle, którego władza doczesna ma być całkowicie podporządkowana władzy duchowej, należącej do papieża. Dictatus papae to 27 zdań, wykładających papieska doktrynę ułożenia stosunków między możnymi świata. Oto niektóre „dyktaty” papieskie:

– tylko Kościół rzymski założony został przez samego Boga,

– jedynie biskup rzymski ma prawo zwać się biskupem powszechnym,

– on jeden może powoływać, odwoływać i nagradzać biskupów,

– tylko papieża stopy całować mają wszyscy książęta,

– papież ma prawo depozycji cesarzy,

– nikt nie ma prawa sądzić papieży.

Chociaż oficjalnie dogmat o nieomylności papieża, i to wyłącznie w sprawach wiary, wprowadzony został dopiero w 1870 roku, to Grzegorz VII przeszło osiemset lat wcześniej zapisał „Kościół rzymski nigdy się nie mylił i nigdy nie będzie mylić się w przyszłości”. Do dziś zachowały się spisywane kopie tego dekretu, w których każde ważkie zdanie pisane jest czerwonym atramentem. Imię Grzegorza w starych dokumentach także pisane jest zawsze na czerwono.

Owe „dictatus papae” i przemożny wpływ na papieża trzech potężnych kobiet epoki: cesarzowej Agnieszki, księżnej Beatrycze z Toskanii, a szczególnie hrabiny Matyldy z Toskanii, zadecydowały o burzliwych losach cesarstwa rzymskiego, Kościoła rzymskiego i miasta Rzymu za pontyfikatu Grzegorza VII.

Matylda Toskańska nazywana jest czasem przez historyków epoki egerią papieża. W istocie przezwisko było trafne. Z biegiem lat i zacieśniania się przyjaźni ich obojga, Matylda podobnie jak rzymska nimfa wód stała się doradcą Grzegorza także w sprawach religijnych. Nie ma jednak dowodów, że była kobietą ciężarną. Była natomiast, także jak starożytna rzymianka, Króla Numy Pompiliusza, główną doradczynią głowy Kościoła i władcy Państwa Kościelnego.

Hrabina Matylda była wpływowa. Władała jedną trzecią Italii. Jej dobra położone były między Państwem Kościelnym a ziemiami Cesarstwa Niemieckiego lub państw pozostających pod jego kontrolą. Nic, więc dziwnego, że wszystko, co działo się wokół tej kobiety, było bacznie obserwowane za Alpami, na dworze Henryka IV.

Henryk żył w latach 1050-1106. Koronę królów niemieckich uzyskał mając sześć lat – po śmierci ojca Henryka III. Koronę cesarska otrzymał dopiero w 1084 roku i panował, nie bez przeszkód, do 1105 roku. Był tym samym jednym z najdłużej panujących władców niemieckich. Jego panowanie to ciąg tragicznych wydarzeń, od krwawo stłumionego powstania Sasów, poprzez wojnę z antykrólem Rudolfem Szwabskim, po opuszczenie przez najbliższych współpracowników, wzięcia do niewoli przez własnego syna Henryka V i wymuszenie abdykacji. Henryk był ekskomunikowany przez dwóch papieży: Grzegorza VIII i w 1102 roku przez Paschalisa II.

Był notorycznym kobieciarzem. Wedle współczesnych mu historyków, prowadził bardzo rozwiązłe, niemoralne życie. Kronikarz Brunon tak opisał cesarza: „Biegł ku przyjemnościom, ku przepaścią lubieżności jak koń do osła. Zmuszał kobiety ze szlachetnych rodów, by brały udział w jego sprośnych zabawach, a potem zbezczeszczone oddawał sługom. Swą siostrę, która została zakonnicą i żyła w czystości w klasztorze, sprowadził do siebie i trzymając ją kazał swojemu słudze odbyć z nią odrażający stosunek płciowy w swej obecności. Zbudował dla siebie fortecę na szczycie wysokiej i stromej skały. Nikt nie mógł się tam dostać oprócz tych, którzy wiedzieli o jego zbrodniach i jego słabości”.

Hrabina Matylda była natomiast kobietą ładną, wątłą, dwukrotnie już zamężną, lecz „nietroszczącą się o swych mężów”. Wedle przekazów, poświęcała się życiu religijnemu i miłosierdziu. „Możni klękali i drżeli rozmawiając z nią, ale odznaczała się delikatnością w stosunku do biednych i księży”. Była fundatorką wielu kościołów, przytułków i szpitali, „zebrała wiele książek ze wszelkich dziedzin”. „Przebywała zawsze w pobliżu papieża, darząc go tak wielkim uczuciem miłości chrześcijańskiej, że wydawało się, iż się nigdy z nim nie rozłączy. Z tego powodu rzucano na nią oszczerstwa”. Była oddana Grzegorzowi bez granic, towarzyszyła mu w wielu podróżach, w tym do Niemiec. Gotowa była udać się za papieżem i wesprzeć go finansowo w wyprawie krzyżowej do Ziemi Świętej.

Do dziś zachowało się sporo listów papieża do hrabiny Matyldy. Ich lektura dowodzi nie tylko ich wielkiej bliskości, ale z pewnością także uczucia. Papież wiele z nich rozpoczyna w taki sposób: „Do Matyldy, ukochanej córki w Chrystusie”. Matylda znana była ze swej skłonności do młodych chłopców. Pewne grzechy nie były jej obce, mimo bliskiego związku z papieżem. Może właśnie, dlatego Grzegorz VII, w jednym z listów, daje jej takie rady: „Cóż mogę ci powiedzieć o Matce Bożej? Której nigdy nie przestanę polecać cię aż do dnia, kiedy ją ujrzymy, jak tego gorąco pragniemy? Kiedy niebo i ziemia nigdy nie przestaną chwalić, chociaż nie mogą w tym dorównać jej zasługom? Przyjmij jako najświętszą prawdę to, że jest najwspanialszą ze wszystkich matek i najłagodniejszą w stosunku do wszystkich, którzy grzeszą. Zerwij ze złą skłonnością do grzechu i płacz z sercem pokornym i skruszonym i znajdziesz Ją – obiecuję Ci to”.

W innym liście papież wprost ujawnia łączące ich uczucie: „Piszę do Pani własnoręcznie, a nie przez jakiegoś tam sekretarza, gdyż wiem, że jeśli kocha mnie Pani tak, jak ja Panią, nie przedłoży Pani żadnego śmiertelnika nade mnie”.

Czy papieża Grzegorza VII łączył z Matyldą zwykły romans, czy tylko jej uczucie religijne, decydowało o wyjątkowości łączących ich stosunków? Wiele dowodzi, że charakter ich związku był więcej niż przyjacielski, a Matylda skłonna do kontaktów z mężczyznami, darzyła papieża miłością cielesną.

Matylda była też krewna cesarza. Papież od dłuższego czasu pozostawał pod wpływami kobiet i w takim uzależnieniu dokonał żywota.

Króla Henryka i jego dwór mocno niepokoiły bliskie stosunki łączące Matyldę z papieżem. A już, kiedy rozeszła się wieść, że hrabina obiecała podarować świętemu Piotrowi w osobie papieża Grzegorza VII wszelkie swoje dobra, dwór niemiecki postanowił działać. Henryk pochłonięty raczej swoimi przygodami, pozostawał pod wpływem dwóch skorumpowanych biskupów i byłego kochanka matki z czasów, kiedy sprawowała nad nim opiekę i była regentka cesarstwa.

Konflikt między cesarstwem a papiestwem był nieunikniony. Pozostawała tylko kwestia czasu i pretekstu. A ten nadarzył się natychmiast. Była noc wigilijna 1075 roku. Papież odprawiał pasterkę w wielkim Kościele Santa Maria Maggiore. Mimo że uroczystość miała charakter pontyfikalny, nie uczestniczyło w nich zbyt wielu wiernych. W czasie nabożeństwa prefekt miasta Censius wtargnął do Świątyni na czele bandy opryszków. Schwycili papieża, siłą trzymającego się ołtarza, wywlekli go i uwięzili w jednej z miejscowych wież. Wkrótce jednak wzburzony postępkiem prefekta lud Rzymu, stanął w obronie papieża, uwolnił z więzienia, a napastnika chciał zlinczować. O kierowanie zamachem podejrzewano kardynała Hugo Candidusa (tego, który inicjował przed dwoma laty wybór Grzegorza przez aklamację). Kiedy kardynał uciekł z Rzymu i schował się w Niemczech na dworze Henryka IV, papież Grzegorz VII odnalazł prawdziwego wroga i prowodyra wszystkich zamieszek. Wezwał króla do Rzymu, aby ten dowiódł swojej „niewinności”. Król nie tylko nie miał zamiaru poddać się woli papieża, ale nawet zwołał na synod w Wormacji biskupów niemieckich i oskarżył Grzegorza o próbę zagarnięcia posiadłości cesarskich przez związek z Matyldą i uprawianie z nią „cudzołożnych stosunków”. Nakazał papieżowi ustąpienie z urzędu, a jego decyzje poparli biskupi północnych Włoch – z Parmy, Piacenzy oraz Lombardii, z głównym oponentem papieża arcybiskupem Rawenny – Gwibertem.

Król tak pisał do Grzegorza VII… „Do Hildebranda już nie papieża, ale fałszywego mnicha” i dalej… „Napełniłeś Kościół smrodem skandalu z powodu wspólnego zamieszkania – w niezwykłej zażyłości z kobietą, która należy do innego. (Matylda była przecież małżonka księcia Gotfryda Gozeloniego zwanego Garbatym. Książę zmarł w 1076 roku, a wcześniej był sojusznikiem papieża Grzegorza). Zewsząd dochodzą do nas skargi, że każda sprawa, każdy dekret Stolicy Apostolskiej załatwiane są przez kobiety i że cały Kościół rządzony jest przez nowy senat kobiet… Ja, Henryk, z łaski Bożej Król, ze wszystkimi naszymi biskupami mówimy do ciebie – zejdź, na wieki potępiony, z tronu papieskiego. Cofamy ci posłuszeństwo, któreśmy ci obiecali”.

Na specjalnie zwołanym synodzie w bazylice Laterańskiej, w towarzystwie Agnieszki – matki Henryka i oczywiście Matyldy z Toskanii, papież odczytał list władcy i uroczyście rzucił na niego, a także na wielu biskupów z Niemiec i Italii klątwę.

Książęta niemieccy, szybko skorzystali z okazji. Wyznaczyli królowi czas, do którego musi pogodzić się z papieżem. Jeśli tego nie uczyni, wypowiedzą mu posłuszeństwo. Zwrócili się przy tym do Grzegorza VII z prośbą o przybycie na Sejm Rzeszy w Augsburgu dla rozstrzygnięcia ich konfliktu z ekskomunikowanym monarchą. Henryk został przy tym faktycznym więźniem swych poddanych. Wraz z żoną i kilkumiesięcznym niemowlęciem schronił się w twierdzy Spir. Kolejna zima była niezwykle mroźna.

I znów kobieta wkroczyła na arenę dziejów, tym razem królewska małżonka. Poradziła Henrykowi, aby pogodził się ze swoimi wasalami, bo utraci koronę. Podpowiedziała też, aby przejął inicjatywę i wyruszył na czele wojska naprzeciw spieszącemu do Niemiec papieżowi.

Grzegorz VII istotnie, wbrew radom kardynałów, słuchając jedynie rządnej zemsty na Henryku, Matyldy, był już w drodze. Oczywiście Matylda była bliską towarzyszką podróży. Gdy już oboje zbliżali się do Mantui, dotarła do nich wieść nie tylko o zwolnieniu Henryka, ale o jego kontrwyprawie. Aby odzyskać pełnie władzy w Niemczech Henryk musiał pogodzić się z papieżem. Za radą małżonki postanowił – nawet dla zachowania pozorów – ukajać się i poprosić o zdjęcie kar kościelnych. Kiedy mimo srogiej zimy, dotarli z małżonką i niemowlęciem do Italii, zyskali nowych sojuszników – zbuntowanych biskupów. Ci wyposażyli króla w liczne wojsko, by zbrojnie ruszył na papieża i ostatecznie z nim się rozprawił.

Przed Henrykiem otworzyła się wielka szansa ostatecznego rozwiązania wszystkich problemów. Papież był bezbronny. Król bał się jednak, że gdyby doprowadził do śmierci papieża, byłby jeszcze bardziej znienawidziany przez poddanych.

Grzegorz prawdziwie przestraszył się grożącego niebezpieczeństwa. Za radą wiernej jeszcze Matyldy, schronił się w twierdzy Canossa. Canossa leżała na terytorium dziedzictwa hrabiny Matyldy. Była najpotężniejszą z jej licznych fortec. Była chroniona potrójnymi, nie do zdobycia murami. Tam przygotowywali się do oblężenia i natarcia wojsk królewskich. Mogli w zasadzie bezpiecznie oczekiwać w Canossie odsieczy.

Doradcy Henryka zalecali rozprawienie się ze zbyt silnym papieżem. Królewska małżonka, przeciwnie, pogodzenie się. Ostatecznie król wybrał jej rozwiązanie.

Był mroźny poranek 25 stycznia 1077 roku. Przez trzy dni, boso, odziany w proste szaty pokutne, zziębnięty, niemal odmroziwszy stopy, Henryk pukał do bram. Papież był surowy i nieugięty. Królowi towarzyszyła małżonka z zziębniętym dzieckiem. Ten widok wzruszył obserwujących z wieży twierdzy całą sytuację, opata Hugona z Cluny, księżnę Adelajdę z Turynu – teściową króla, a także hrabinę Matyldę. Prosili Grzegorza o wyrozumiałość. Na razie bez efektu. Co zresztą na pewien czas wpłynęło na ochłodzenie stosunków Grzegorza z Matyldą. Ostatecznie konflikt został rozwiązany. Król się ukorzył, ucałował stopy papieża, a winy zostały mu odpuszczone.

Nie koniec na tym konfliktu obu władców Europy.

Ponieważ spór rozgorzał, kiedy książęta niemieccy wypowiedzieli posłuszeństwo Henrykowi i wybrali antykróla Rudolfa Szwabskiego, Grzegorz chcąc poprzeć konkurenta, zarzucił Henrykowi, że ten nie wywiązał się z przyrzeczeń danych w Canossie i w marcu 1080 roku ponownie go ekskomunikował. W odwrocie, dzięki poparciu biskupów niemieckich, Henryk przeforsował w trakcie synodu w Brixen złożenie Grzegorza z urzędu i wybór arcybiskupa Wiberta z Rawenny na nowego papieża. Ten przyjął imię Klemensa III, dziś uznawanego za antypapieża.

Król przeszedł do kontrataku. W walce zginął antykról Rudolf. Obcięto mu rękę, tę, która przyjmowała odznaki władzy monarszej. Przyszedł czas na Rzym. Na czele licznej armii ruszył zwycięski Henryk na południe Italii. Grzegorz ponownie opuszczony, bez wojska, mógł liczyć tylko na ukochaną. Jej wasale wprawdzie namawiali Matyldę do poddania się królowi, ale ta pozostała wierna papieżowi. Ofiarowała mu wszystkie klejnoty i złoto, aby zasilić kiesę papieska na opłacenie zaciężnej armii. Oblężenie Rzymu trwało z przerwami dwa lata. Ostatecznie wojska królewskie wkroczyły doń w czerwcu 1083 roku.

I w tym momencie bystry i przebiegły papież Grzegorz VII popełnił największy błąd swojego życia. Zamknięty w Zamku Świętego Anioła, musiał obserwować jak antypapież koronuje Henryka na cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Zwrócił się wtedy o pomoc do Normanów i Saraceńskich pogan. Szybko ich wojska zbliżyły się do Rzymu. Gdy cesarz nie wierząc w siłę swojej armii, opuścił miasto, Normanowie wkroczyli przez bramę św. Wawrzyńca, by oswobodzić papieża, odprowadzając go do pałacu Laterańskiego i „uwalniając” Rzym.

Król Normanów Robert Guiskard w „podzięce” za zwycięstwo pozwolił swoim żołnierzom w Rzymie na wszystko. Plądrowali, gwałcili, burzyli i kradli, co popadło. Sprzymierzeni Saraceni zajęli bazylikę św. Piotra. Odprawiali tam swoje religijne obrzędy. W bazylice recytowano wersety z Koranu. Przyłączyli się do rabunków w mieście. Tysiące Rzymian, skutych łańcuchami, wziętych zostało w niewolę pogan. Powstanie wywołane przez resztki mieszkańców zostało krwawo stłumione, a miasto spalone. Rzym został niemal doszczętnie zniszczony, jak chyba nigdy do tej pory w historii. Pożar miasta za czasów Nerona nie wyrządził takich szkód, co sprowadzeni przez papieża „wyzwoliciele”.

Piotr Damiani potępił u Grzegorza jego manię „czynienia się Bogiem”. Bóg Rzymu, który jeszcze niedawno rzucał na kolana „królów i książąt, przez własną dumę i ambicję doprowadził do zniszczenia Rzymu i śmierci tysięcy jego mieszkańców”. Załamany „widokiem krwi i ognia”, pod eskortą wojsk Normanów opuścił Rzym.

Król Guiskard „porzucił” nieszczęsnego papieża na Monte Cassino, skąd udał się do Salerno, gdzie opuszczony przez wszystkich zmarł 25 maja 1085 roku. Nowy legalny papież Wiktor III* został wybrany dopiero po upływie roku.

W Polsce Grzegorz VII realizował podobną politykę. To właśnie on obłożył karą interdyktu Bolesława Śmiałego, po zabójstwie biskupa krakowskiego (1079) Stanisława ze Szczepanowa, mimo iż król wiernie stał po stronie Grzegorza przeciwko Henrykowi IV.

Umierał w samotności, potępiony przez wszystkich, opuściła go nawet Matylda – oddana do tej pory kochanka, by oddać się tym razem całkowicie, dziewiętnastoletniemu chłopcu.