38527.fb2
Była mistyczką – jedną z najwybitniejszych w Kościele katolickim. A przy tym aktywnie brała udział w polityce, rozkazując najwyższym dostojnikom świeckim i kościelnym. „A zatem żywo, rusz się, Ojcze Święty, dosyć już opieszałości!” – pisała niezdecydowanemu papieżowi Grzegorzowi XI. Porywczego Ojca Świętego Urbana VI zaś potrafiła strofować bez ogródek: „Wybacz mi Ojcze, ale miłość każe mi powiedzieć nawet to, czego może nie powinno się mówić”.
Okazała się bardziej skuteczna w działaniach zmierzających do ponownego sprowadzenia z Awinionu do Watykanu biskupów Rzymu niż jej poprzedniczka na tej niwie – Brygida Szwedzka (1302-1373). Ta monarchini, matka ośmiorga dzieci, po owdowieniu została zakonnicą zakładając zakon Najświętszego Zbawiciela. Jego siostry zwano brygidkami. Brygida Szwedzka namawiała do powrotu do Rzymu papieża Urbana V (1362-1370). Papież wrócił. Choć Rzymianie witali go entuzjastycznie, wielkie było jego rozczarowanie, bowiem Rzym okazał się małą, zapuszczoną mieściną. Kościoły i pałace zrujnowane. Rezydencje papieskie na Lateranie spłonęły. Dlatego Urban V zdecydował, że powróci do Awinionu i pozostał głuchy na błagania Brygidy Szwedzkiej, by pozostał w Wiecznym Mieście. Nie wystraszył się też jej przepowiedni, że jeżeli zdecyduje się opuścić Rzym, umrze. Tak też się stało. Po kilkunastu dniach od wyjazdu z Rzymu zachorował, a po niecałych trzech miesiącach zmarł. Stolicą papieską został Awinion. Dopiero św. Katarzyna ze Sieny dopięła tego, co nie udało się Brygidzie Szwedzkiej. Za jej sprawą papieże powrócili do Watykanu.
Ta prosta niewykształcona córka rzemieślnika ze Sieny przypominała królom, papieżom i uczonym najprostsze prawdy – obowiązek miłowania i uszanowania godności każdego człowieka i konieczność dążenia do świętości, nawet pośród politycznych konfliktów i ekonomicznego kryzysu. Wątła, całe życie cierpiąca na bóle żołądka, poszcząca i umartwiająca się surowo, tak surowo, że w ostatnich miesiącach życia nie mogła przełknąć nawet kropli wody, była niewiastą promieniejącą energią, radością i mocą. W poczuciu misji politycznej już jako dojrzała kobieta przemierzała na osiołku lub pieszo rozpalone drogi Toskanii, Lacjum i południowej Francji. Kim zatem była Katarzyna Benincasa, znana jako święta Katarzyna Sieneńska? Mistyczką? A może tez kobietą żądną władzy?
Urodziła się 25 marca 1347 roku w Sienie jako 23 spośród 25 dzieci farbiarza wełny, Jakuba i jego żony, Lapy. Siena w owym czasie przeżywała swój złoty wiek. Republika rozwijała się ekonomicznie, wzrastała jej potęga polityczna, a kultura rozkwitała owocując wybitnymi dziełami sztuki. To wszystko rzutowało też na sytuację rodziny Benincasów, która zaliczana była do średniozamożnych. Benincasowie mieszkali, w dzielnicy Fontebranda. Słynęli z pobożności, hojności dla ubogich, a przede wszystkim z bardzo silnych więzów rodzinnych. Tworzyli zwarty klan. Jakub był pracowity i spokojny, Lapa zaś gadatliwa, energiczna, by nie powiedzieć, że apodyktyczna. Kros w rodzinie musiał przecież panować nad tą wcale pokaźną gromadką. Gdy dzieci dorastały to właśnie Lapa decydowała o ich przyszłości z wielką wprawą i przejęciem aranżując ich małżeństwa. Tylko Katarzyna- najmłodsza z tych, które przeżyły wczesne dzieciństwo latorośl Benincasów – przysporzyła w tej mierze rodzicom wiele trosk. Nie uczęszczała do szkoły, nigdy nie nauczyła się porządnie czytać i pisać. Nie potrafiła, bowiem zrozumieć sensu alfabetu. Chwytała słowa w całości, nie umiejąc rozróżnić liter. W 18 roku nauczyła się trochę czytać, a dopiero na 3 lata przed śmiercią napisała własnoręcznie kilka linijek listu i modlitwę do Trójcy Świętej.
Wrażliwej, nadmiernie ekspresywnej i bardzo chudej dziewczynce, kiedy miała 6 lat, ukazał się Chrystus w szatach pontyfikalnych, ukoronowany tiarą w otoczeniu świętych Piotra, Pawła oraz Jana Ewangelisty. Tak twierdziła mała Kasia. Dziś wiemy, że tego typu obraz i zestawienie jego bohaterów obok siebie nigdzie wcześniej nie zaistniało – w żadnym przekazie słownym ani ikonograficznym. To czyni prawdopodobnym widzenie Katarzyny. Nie wiemy, czy słowom dziewczynki dał ktokolwiek wiarę, ale stało się to na pewno znacznie później – gdy toczył się proces kanonizacyjny Katarzyny Benimncasy.
Rok po pierwszym widzeniu Katarzyna złożyła śluby, że zachowa dziewictwo aż do śmierci. Uczyniła to potajemnie, nie informując rodziców o swym postanowieniu. Z uporem, więc – już jako dziewczyna wiekiem uprawniona do zamążpójścia odrzuciła wszystkie propozycje mariażu. Matka ukarała nieposłuszną córkę – pozbawiając ja osobnego pokoju, w którym Katarzyna tak lubiła spędzać czas na modlitwie i rozmyślaniach i nałożyła na nią obowiązki dotychczasowej służącej. Katarzyna nie buntowała się. Wyobrażała sobie, że pracuje w Nazarecie, w domu Świętej Rodziny i bez szemrania sprzątała, nosiła wodę, gotowała posiłki dla rodziny i czeladników. Nie przeszkadzało jej to w modlitwie i kontemplacji trwającej pośród pracy, gwaru i ruchu.
Krnąbrna dziewczyna budziła jednak litość ojca, który widząc jej religijną żarliwość przywrócił wszystkie zabrane jej przez matkę przywileje. Katarzyna chce wstąpić do tercjarek dominikańskich. Tercjarki, zwane Siostrami Miłosierdzia św. Dominika lub po prostu mantellatkami (od mantello – płaszcz, gdyż okrywały się zawsze czarnym płaszczem) nie porzucały swych rodzin i mieszkały razem, wspólnie natomiast prowadziły działalność charytatywną w mieście i codziennie uczestniczyły w nabożeństwach w kościele dominikanów. Matka wobec Katarzyny cięgle nie rezygnując z projektów małżeńskich, pozostaje jednak głucha na jej prośby i wysyła ją do miejscowości uzdrowiskowej nad Sieną, Bagni di Vignoni. Spodziewała się, że córka zawrze interesujące znajomości. Katarzyna bynajmniej „u wód” nie bawiła się. Modliła się i pokutowała, a nie widząc innego sposobu przekonania do swego powołania matki, zdecydowała się na samookaleczenie. Weszła pod strumień wrzącej solanki, a oparzenia ofiarowała za dusze w czyśćcu. Zniszczenia jej ciała, w tym także i twarzy, dopełniła ospa, na którą zachorowała po powrocie do Sieny. Zeszpecona Katarzyna dopięła swego – mając 16 lat wstąpiła do wspólnoty tercjarek dominikańskich, którą do tej pory tworzyły wyłącznie pobożne starsze kobiety. Białej tuniki i czarnego płaszcza nie zdjęła już odtąd aż do swojej śmierci. Prowadząc aktywne życie na niwie charytatywnej, odwiedzając chorych w ich domach, pielęgnując ich w szpitalu miejskim della Scala, opiekując się staruszkami i biedakami, nawiedzając trędowatych w położonym już poza murami miasta leprozorium św. Łazarza, noc poświęcała na samotne rozmyślania, modlitwę i surowe umartwienia.
Wprowadzała się w taki stan, że w karnawałową noc 13666 lup 1367 roku wydawało się jej, że znów odwiedza ją Chrystus i nakłada na jej palec ślubną obrączkę. Tak dokonały się mistyczne zaślubiny Katarzyny Sieneńskiej z Boskim Oblubieńcem. Katarzyna nie przestała rozmawiać z Chrystusem. W 1370 roku doznając nowych łask i wizji mistycznych, poznając Boże prawdy przez widzenie i słuchanie swego Niebiańskiego Oblubieńca. W czasie jednej z takich wizji Chrystus wyjmuje z piersi Katarzyny serce i daje jej w zamian swoje. Po owej wymianie serc wola Chrystusa staje się wolą przyszłej świętej. Ta zaś była przekonana, że czyni to i tylko to, czego chce Bóg.
Po epidemii dżumy, która nawiedziła Sienę w 1374 roku, wyczerpana pielęgnacją chorych schroniła się na parę tygodni do założonego przez św. Agnieszkę klasztoru w Montepulciano. Rok później w kościele św. Katarzyny w Pizie doznała mistycznej ekstazy roku i otrzymała stygmaty. Jednak na prośbę Katarzyny pozostały one niewidzialne dla otoczenia, za to były boleśnie odczuwalne przez świętą, co było kolejnym etapem jej umartwień.
Sława Katarzyny rosła. Do dziś w piwnicy domu Benincasów można obejrzeć „beczkę św. Katarzyny”, z której czerpała wino dla swych biedaków, a nigdy rodzinie nie zabrakło go przed nowym winobraniem. Jej coraz bardziej widoczna – miłość do Boga i ludzi przyciąga ku niej wielu zagubionych grzeszników, sceptycznych duchownych, a nawet rozbawioną młodzież. Katarzyna gromadziła wokół siebie wspólnotę nazywaną ”bella brigata” albo caterinati. Najważniejszą sprawą, która łączyła w działaniu i modlitwie całą „rodzinę” Katarzyny było dobro Kościoła lokalnego i powszechnego. To właśnie dobro popchnęło ją w ramiona polityki – sztuki najbardziej przewrotnej, najbardziej pozbawionej moralności. To dziwne, ale Katarzynie Benincasa mimo, że uprawiała ją bardzo aktywnie, udaje się pozostać kobietą wiarygodną, bez moralnej skazy. Polityka nic nie ujęła Katarzynie z jej świętości. Może, dlatego, że do końca swych dni wierzyła, że miłość może zmienić oblicze tego świata i zapobiec złu. Nie o zaszczyty czy rozgłos chodziło Katarzynie, lecz o dobro Kościoła i bliźniego. Zresztą jej sukcesy polityczne są mocno wątpliwe.
Pierwszą sprawą, w jaką się zaangażowała Katarzyna, przebywając w Pizie, to był pomysł zorganizowania kolejnej krucjaty. Krucjata to był jej pomysł na zjednoczenie rozpalonej trwającą wojną stuletnią chrześcijańskiej Europy wokół idei oswobodzenia Bożego Grobu, a przede wszystkim na położenie kresu bratobójczym walkom na Półwyspie Apenińskim sprowokowanym zaostrzającym się konfliktem miedzy papiestwem i republikanami środkowych Włoch. W pierwszych dniach września 1376 roku, w jednym z wielu listów skierowanych do Grzegorza XI pisała: „Przypominam sobie, ze, gdy stałam przed Waszą Świątobliwością, powiedziałeś mi, że trzeba znaleźć jakiegoś dzielnego księcia na wodza, inaczej, bowiem nie widzisz możliwości podjęcia wyprawy. I oto znalazł się dowódca! Ojcze Święty, książę Ludwik Andegaweński przez miłość do Chrystusa i cześć krzyża, z pragnieniem pełnym miłości chce podjąć ten trud, który wydaje mu się lekki dzięki upodobaniu, jakie ma dla świętego przejścia”. Znalazła wodza. Apelowała, więc o krucjatę w dyktowanych sekretarzom listach do monarchów, (wśród których była też Elżbieta Łokietkówna i jej syn Ludwik Andegaweński, król Węgier i Polski), książąt, kondotierów, ale bezskutecznie.
Równie nieskuteczna, była próba jej mediacji miedzy papieżem Grzegorzem XI a powstałą w 1375 roku ligą antypapieską, której przewodniczyły Florencja i Mediolan. Państwa te zbuntowały się przeciw legatom papieskim, w zamian gubernator papieski zabronił eksportu zboża do dotkniętej nieurodzajem i wyniszczonej epidemią zarazy republiki florenckiej. Katarzyna próbowała powstrzymać od przystąpienia do wojny z papieżem kolejne republiki – Pizę i Lukkę. Florencję zaś usiłowała nakłonić do pokoju7. Do Awinionu, który był siedzibą papiestwa od lat już czterdziestu, wysłała list do papieża Grzegorza XI, w którym prosiła go o łagodne traktowanie buntowników. Jednak żadna ze stron nie słuchała jej. Papież wydał interdykt na Florencję 31 marca 1376 roku, w którym zabronił odprawiania jakichkolwiek ceremonii religijnych w mieście, w całej Europie zakazał przeprowadzania transakcji handlowych z obywatelami republiki i zezwolił na konfiskatę ich dóbr. Wówczas to przestraszeni obywatele Florencji udzielili Katarzynie pełnomocnictwa na prowadzenie w ich imieniu pertraktacji z papieżem.
Katarzyna przybyła do Awinionu 18 czerwca 1376 roku. Dwa dni później została przyjęta po raz pierwszy przez Grzegorza XI na prywatnej audiencji. Jej zdaniem tylko powrót do Rzymu papieża mógł ułatwić zawarcie pokoju. Pobyt w Awinionie i zależność papiestwa od Francji pomniejszał autorytet moralny papieża. Poglądy te Katarzyna wyrażała nie tylko w czasie audiencji. Przez cały pobyt w Awinionie bombardowała papieża listami, w których popędzała go do wyjazdu, starała się wymusić na nim decyzję. W liście z kwietnia bądź maja 1376 roku pisze: „Dalej, żywo, rusz się, Ojcze! Nie stój ciągle w miejscu! Rozpal w sobie ogień wielkiego pragnienia, oczekując wspomożenia Bożego i wyroków Opatrzności Bożej. (…) Przybywaj najszybciej jak tylko możesz. Jeśli to możliwe, to przyjdź przed wrześniem, a jeśli ci się to nie uda, to nie zwlekaj dłużej niż do końca września”. Latem tego samego roku ponaglała znowu: „Oj, biada nam biada! Ojcze Święty, przypominają ci papieża Klemensa VI, a nie wspominają o papieżu Urbanie V, który prosił kardynałów o radę tylko wtedy, gdy miał wątpliwości, czy byłoby lepiej daną rzecz zrobić, czy nie. Natomiast w sprawie, która była dla niego pewna i oczywista – jak dla ciebie twe przybycie – nie zasięgał rady kardynałów, lecz postępował według własnego przekonania, nawet gdyby wszyscy byli temu przeciwni. Wydaje mi się, że ludzie dobrzy udzielają dobrych rad, kierując się tylko chwałą Boga, zbawieniem dusz i reformą świętego Kościoła, a nie miłością własną. Mówię ci, że trzeba słuchać rad ludzi dobrych, a nie tych, którzy kochają tylko własne zaszczyty, urzędy i przyjemności, bowiem rada ich prowadzi tam, gdzie jest ich miłość. W imieniu Chrystusa Ukrzyżowanego proszę Waszą Świątobliwość o pośpiech. Użyj Ojcze, świątobliwego oszustwa, to znaczy udawaj, że odkładasz wyjazd, a wyjedź natychmiast”. Tym razem jej prośby odniosły sukces. Papież wyjechał z Awinionu 13 września, a zgodnie z sugestia Katarzyny kazał trzymać na Rodanie statki gotowe do wyjazdu, nie zdradzając nikomu swego zamiaru. Gdy nadeszła odpowiednia chwila, wymknął się po cichu z pałacu papieskiego, wsiadł na statek i odpłynął do Marsylii, a stamtąd morzem do Genui. Katarzyna otrzymała od papieża 100 florenów i dotarła tam drogą lądową. Zatrzymała się w domu Orietty Scotta. Tu miedzy 18 a 29 października doszło do niezwykłego, drugiego spotkania z Ojcem Świętym. Grzegorza XI pod osłoną nocy przybył do domu Scotta, by szukać u Katarzyny porady w swych wątpliwościach i kłopotach, bo większość kardynałów chciało natychmiast wracać do Awinionu. Katarzyna utwierdzała go w przekonaniu, że podjął słuszną decyzję. Wyruszył, więc dalej, choć czekała go droga wśród niespokojnych miast i wsi, często wrogo do papieża nastawionych. 17 stycznia 1377 roku, przy dźwięku dzwonów, blasku pochodni i okrzyków radości Rzymian, papież przybył w końcu do swojej stolicy. Na „swoje miejsce” – jak mówi Katarzyna, czyli do Bazyliki św. Piotra w Watykanie. Wpływ Katarzyny na tę decyzje był olbrzymi. Tym razem odniosła sukces polityczny.
Nie udało się jej jednak zachować statutu dyplomaty. Florentyńczycy wycofali udzielone jej pełnomocnictwa i rozpoczęła się wojna. Rok później, tym razem papież Grzegorza XI prosi Katarzynę o przeprowadzenie w jego imieniu negocjacji pokojowych z Florencją. Katarzyna pojechała do Florencji, co przypłaciła niemal utratą życia. W czasie tumultu Ciompich została napadnięta przez podburzony tłum i cudem uniknęła śmierci. Tymczasem Grzegorza XI umarł w marcu 1378 roku. I to, czego nie udało się jemu, było sukcesem jego następcy Urbana VI. W lipcu podpisał on traktat pokojowy z Florencją. Z końcem czerwca lub początkiem lipca 1378 roku Katarzyna pisała do Urbana VI: „Najdroższy Ojcze Święty, Ojcze mój w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc cię ujrzeć jako dobrego pasterza, który gotów jest oddać życie za owce swoje, pasterza wspartego na fundamencie prawdziwej i doskonałej miłości. Mówię ci, Ojcze Święty, że tylko ten, kto opiera się na fundamencie miłości, gotów jest oddać życie za Boga i za zbawienie dusz, gdyż nie ma w nim wcale miłości własnej”. (…) Staraj się uformować oddział złożony z ludzi świętych, cnotliwych i niebojących się śmierci. Nie zważaj na tytuły i godności, ale szukaj pasterzy umiejących opiekować się troskliwie swoimi owcami. Uformuj też oddział dobrych kardynałów, którzy byliby wsparciem dla ciebie i z Bożą pomocą dźwigali razem z tobą brzemię obowiązków. Och, jakże szczęśliwa będzie dusza moja wówczas, gdy ujrzy, jak oblubienica Chrystusa otrzymuje to, co się jej należy, a u jej piersi karmią się ludzie niedbający o własne dobro, lecz o chwałę i uwielbienie Imienia Bożego, ludzie spożywający pokarm duchowy przy stole Krzyża”.
Po tym liście Katarzyna wycofała się do Sieny, gdzie powstało największe jej dzieło „Dialog o Bożej Opatrzności, czyli Księga Boskiej Nauki”. Stawiano w literaturze szereg hipotez, co do daty powstania „Dialogu”. Hipoteza Giuliany Cavallini umieszcza początek dzieła na grudzień 1377 roku lub wiosnę 1378 roku, a zakończenie na sierpień – październik tegoż roku. Książka – owoc dojrzałego życia mistycznego – nie została napisana jednym tchem w ciągu kilku dni, ale jest owocem dłuższej pracy, co nie przeczy jej natchnionemu pochodzeniu. Została zakończona zanim do Katarzyny dotarły wieści o schizmie zachodniej. Zarówno „Dialog”, jak i inne teksty świętej Katarzyny, w tym listy, są jednym z najcenniejszych zabytków literatury włoskiej i są stawiane na równi z klasykami Trecenta, przede wszystkim z prozą Boccaccia.
„Dialog”, powstał około półtora roku przed śmiercią Katarzyny. Tercjarka z Sieny wróciła na scenie polityczną, kiedy doszło we wrześniu 1378 roku w Fondi do kolejnego konklawe, na którym część kardynałów, przeważnie Francuzów, wybrało nowego papieża, kardynała Roberta z Genewy, który przyjął imię Klemensa VII. Tak rozpoczęła się tzw. wielka schizma zachodnia. W jej wyniku za Urbanem opowiedziały się: Anglia, Flandria, Polska, Węgry, Niemcy oraz środkowe i północne Włochy, za Klemensem VII – Neapol, Szkocja, Francja, Kastylia, Portugalia, Cypr.
Po 20 września 1378 roku Katarzyna pisała ze Sieny do Urbana VI: „Oj, biada mi, biada, nieszczęsna moja dusza, przyczyna wszelkiego zła! Doszły mnie słuchy, że diabły wcielone odrzuciły Chrystusa na ziemi, a wybrały Antychrysta, stawiając go przeciwko tobie. Chrystusowi na ziemi. Zawsze to mówiłam i teraz się tego nie wyprę, że ty, Ojcze Święty, jesteś namiestnikiem Chrystusa, dzierżącym klucze do spichlerza Kościoła Świętego, w którym przechowuje się Krew Baranka bez zmazy. Ty, Ojcze, jesteś zarządcą spichlerza, mimo że są tacy, którzy mówią coś innego i robią zamieszanie, rozsiewając kłamstwa”. W listopadzie papież Urban VI przyzywa na pomoc do Watykanu. Ma „bronić prawdy papieża Urbana”, przeciwko człowiekowi Antychrysta, czyli antypapieżowi Klemensowi. Nie waha się go pouczać, czego najlepszym dowodem jest kolejny z listów, datowany na przełom 1378 i 1379 roku: „Najmilszy Ojcze Święty, Ojcze mój w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, piszę do ciebie w drogocennej Krwi Jego, pragnąc ujrzeć w tobie serce mężne. Pragnę, bowiem, abyś wyplenił wszystkie wady przeciwne twej woli. Przypuszczam, że wada sprawia ci zawsze przykrość, tak jak każdej duszy bojącej się Boga sprawia przykrość wszelka obraza uczyniona jej Stwórcy. Ach, Ojcze Święty, otwórz oko intelektu i zwróć je ku miłej Prawdzie. (…) Czcigodny Ojcze Święty, ja, twoja nędzna i nieuczona córka, nie pozostanę już długo na tym świecie, jeśli tylko Bóg udzieli mi tej łaski. Chcę ofiarować me życie za ciebie i za Kościół święty pośród łez, czuwania i wiernej a pokornej modlitwy. Bóg przyzwoli na to, gdyż bez Niego nic nie potrafię. (…) Pragnę ujrzeć w tobie serce mężne. Dusza moja bardzo tego pragnie. Gdy staniesz się człowiekiem o mężnym sercu, będziesz radością, weselem i pocieszeniem dla mnie oraz dla innych sług Bożych, które liczą na ciebie, Ojcze Święty, i przyglądają ci się bardzo uważnie”.
Katarzyna przedstawiała ciekawy projekt utworzenia przy papieżu Urbanie grupy doradczej, złożonej ze świątobliwych ludzi o wielkim autorytecie moralnym, wolnych od żądzy kariery kościelnej i zacietrzewienia politycznego. Tymczasem w Rzymie wybuchały rozruchy. Wzburzony tłum wtargnął do Watykanu. Żołnierze bretońscy pozostający na żołdzie antypapieża Klemensa zajęli Zamek Świętego Anioła i Urban VI musiał się schronić na Zatybrzu. Dopiero na wiosnę 1379 roku nastąpiła wyraźna poprawa sytuacji papieża. Jego wojska pokonały oddziały Klemensa VII, po czym Rzym był wolny. Papież w dziękczynnej procesji wrócił do bazyliki św. Piotra. W maju 1379 Katarzyna pisała do Urbana VI: „Ojcze Święty, serce moje ogromnie się raduje, gdyż oczy moje ujrzały, że spełniłeś wole Bożą, wykonując pokorny gest, niewidziany od bardzo, bardzo dawna, czyli – idąc w świętej procesji. Och, jakże to było miłe Bogu, a niemiłe szatanowi. Szatan starał się wywołać skandal wewnątrz Kościoła albo poza Kościołem, lecz aniołowie pohamowali diabelską furię. W styczniu 1380 roku znów napominała go: „Najmilszy Ojcze Święty w Chrystusie, słodkim Jezusie. Ja, Katarzyna, niegodna i nędzna twoja córka, piszę do ciebie z ogromnym pragnieniem ujrzenia w tobie roztropności, łagodności i światła prawdy. Chciałabym ujrzeć, że naśladujesz we wszystkim chwalebnego świętego Grzegorza i rządzisz świętym Kościołem oraz swymi owieczkami tak roztropnie, ze nigdy nie trzeba będzie buntować się przeciwko rozkazowi Waszej Świątobliwości, krytykować jakiegokolwiek twego czynu czy choćby najmniejszego słowa. Chciałabym, Ojcze Święty, abyś przed Bogiem i przed ludźmi okazywał stałość opartą na prawdzie. Chcę, abyś postępował tak, jak przystało na dobrego i świętego papieża. Proszę stale niezmierzona miłość Boga, aby zechciał odziać twą duszę w światło i roztropność, gdyż wydaje się, że tego nam wszystkim bardzo potrzeba, szczególnie zaś Waszej Świątobliwości czy komukolwiek innemu zajmującemu ten urząd, a tym bardziej w dzisiejszych czasach. Wiem, Ojcze, że bardzo pragniesz zdobyć te dwie cnoty, ale jak przypominam ci o tym jeszcze raz, aby zadość uczynić gorącemu pragnieniu mej duszy. Ojcze Święty, dowiedziałam się o twej porywczej odpowiedzi udzielonej prefektowi oraz o wybuchu gniewu i nieuszanowaniu posłów rzymskich. Zdaje się, że teraz Rzymianie muszą zwołać ogólna naradę, a potem chyba przyjdą do ciebie zarządcy dzielnic oraz inni uczciwi ludzie. Ojcze Święty, proszę cię, abyś kontynuował to, co rozpocząłeś, nie zaniedbując częstych spotkań z Rzymianami, których powinieneś roztropnie związać powrozem miłości. Gorąco proszę cię, czcigodny Ojcze Święty, gdy przyjdą do ciebie po naradzie, przyjmij ich najserdeczniej jak tylko potrafisz i wytłumacz im, co według Waszej Świątobliwości trzeba koniecznie zrobić”.
Klemens VII wyjechał do Awinionu. Rzym zaś uznał, że to modlitwy, św. Katarzyny wyjednały zwycięstwo Urbanowi VI.
Katarzyna wysyłała obfitą korespondencje, adresowana do królów, kardynałów, kondotierów, zakonników w Italii i innych krajach, zaklinając ich, by uczynili wszystko dla zlikwidowania schizmy. Planowała też akcje dyplomatyczną, mającą pozyskiwać papieżowi Urbanowi jak najwięcej zwolenników, ale misja ta skończyła się niepowodzeniem. To ostatnia gorycz, jaka przyszło jej spić z czary polityki. Katarzyna coraz poważniej chorowała. Była wyniszczona fizycznie. Dręczyła się też tragicznym podziałem Kościoła, z którym nie mogła się pogodzić. Jej wysiłki zmierzające do zjednoczenia chrześcijańskiej Europy były bezowocne, wszystko obróciło się przeciwko niej. Katarzyna została politycznym bankrutem. Na pociechę zostaje jej mistyczna łączność z Bogiem. Codziennie, wbrew ubywającym siłom, umierająca tercjarka nadludzkim wysiłkiem przemierzała długa drogę ze swojego domu przy kościele Santa Maria sopra Minerwa (dzisiejsza ulica św. Klary) na drugą stronę Tybru, do bazyliki, św. Piotra. Tam zostawała aż do zachodu słońca, modląc się i trudząc, tak sama mówiła „w łodzi świętego Kościoła”. Umarła w Rzymie 29 kwietnia 1380 roku, mając 33 lata. Nie wiedziała, że odniosła jednak pewien sukces polityczny – włoskie republiki, które Katarzyna pogodziła ze Stolicą Apostolską, pozostały wierne Urbanowi VI.
Spowiednik Katarzyny i biograf, błogosławiony Rajmund z Kapui, naznaczony jej przez przełożonych dominikańskich, wykształcony teolog o wielkim wyrobieniu wewnętrznym i dobroci, od 1374 roku towarzyszył jej we wszystkich podróżach, pomagał w trudnych misjach politycznych i akcjach apostolskich. Napisał po jej śmierci życiorys „Legenda maior” – najbardziej obiektywny i całościowy portret świętej Katarzyny.
Nazywał ją, podobnie jak jej bliscy, la dolce Mamma. Była niezwykłą kobietą, pełną zrozumienia i miłości dla każdego, tkliwą i delikatną, ale potrafiła też z właściwą sobie gwałtownością granic ludzkie wady i krytykować błędy. Jak na osobę niewykształconą, potrafiła z niezwykłą pewnością siebie poruszać się po gmatwaninie XIV – wiecznej polityki. Apelowała o pokój zręcznie przedstawiając wszystkie korzyści polityczne z niego wynikające i przypominając władzom, że pokój sprzyja moralnemu doskonaleniu się, a zatem – zbawieniu ich samych oraz ich podwładnych, za dusze, których są odpowiedzialni. Była przekonana, że to Bóg nakazał jej przemawiać do papieży, monarchów i teologów. Jej dziewczęcy czar, porywająca osobowość oraz zdolność widzenia rzeczywistości oczyma Bożymi uczyniły z niej niezłą pośredniczkę w konfliktach i sporach. Najlepszym dowodem na to, że święta Katarzyna znalazła posłuch u dwóch działających za jej życia papieży – Grzegorza XI i Urbana VI.
I tak w osobie zwykłej córki farbiarza – polityka zmieszała się z mistyką. Nigdy później w dziejach Watykanu nie doszło do takiego mariażu. Tym bardziej to dziwne i niezwykłe, że stał się on udziałem kobiety.