38937.fb2
O wpół do czwartej nad ranem miałem koniec pracy. Dwanaście godzin harówy non stop. Wtedy nie otrzymywało się ekstra stawek za nadgodziny. Płacono zwykłą stawkę godzinową. O ile dostąpiło się zaszczytu bycia zatrudnionym jako „tymczasowy urzędnik pomocniczy na czas nieokreślony”.
Nastawiłem budzik tak, żebym mógł być o godzinie ósmej rano w antykwariacie.
– No, co jest, Hank? Myśleliśmy, że miałeś wypadek. Wszyscy się już zamartwiali!
– Odchodzę!
– Odchodzisz?
– Tak. A co, chcecie mi może powiedzieć, że trzeba sobie zasłużyć, żeby wolno było zmienić chujową pracę na jeszcze gorszą?
Poszedłem do Freddy'ego. Otrzymałem czek.
Tak więc, znowu wylądowałem w pocztowej służbie publicznej Stanów Zjednoczonych.