38937.fb2
I stało się to, co się stać musiało. Wymyśliłem własny system obstawiania koni. I mimo że grałem tylko dwa czy trzy razy w tygodniu, zainkasowałem w ciągu półtora miesiąca ponad trzy tysiące dolarów. Zacząłem marzyć o małym domku nad morzem, widziałem się już w eleganckich garniturach, śpiącego do południa, bez stresów i neuroz, jeżdżącego importowanym samochodem na tor wyścigowy, biorącego udział w licznych biesiadach i spotkaniach, gdzie podawano kilogramowe steki, a przed i po nich zimne drinki w kolorowych szklankach. W marzeniach rzucałem już kelnerowi sute napiwki, paląc bardzo drogie cygara i wspierałem się o najpiękniejsze kobiety. Takie myśli zbyt szybko niepokoją głowę każdego gracza stojącego przed zakratowaną kasą, skąd powoli wysuwają się banknoty o dużych nominałach. Takie myśli tym bardziej niepokoją głowę każdego gracza, moją też!, jeśli zdamy sobie sprawę z tego, że w przeciągu jednej minuty i sześciu sekund, bo tyle trwa gonitwa na trzy czwarte mili, można zarobić równowartość miesięcznego wynagrodzenia za pracę na poczcie!
Stałem właśnie w biurze pełniącego dyżur inspektora. On siedział po drugiej stronie biurka. Trzymałem w ręku cygaro i wydmuchiwałem z siebie opary whisky z ostatniej popijawy.
Pachniałem pieniędzmi. Czułem, że on to czuje.
– Panie Witers – łagodnie otworzyłem naszą rozmowę – poczta traktowała mnie zawsze bardzo dobrze. Niestety, mam ostatnio liczne zobowiązania, które muszę załatwić błyskawicznie. Jeżeli nie da mi pan długoterminowego urlopu, będę zmuszony prosić o przeniesienie mnie na emeryturę.
– Czy pan, panie Chinaski, nie korzystał już z przysługującego mu urlopu?
– Nie. Moje podanie zostało odrzucone. Tym razem nie powinien się pan posuwać aż tak daleko. Albo urlop, albo emerytura!
– Proszę wypełnić ten formularz, a potem ja go podpiszę. W ramach przysługujących mi kompetencji mogę dać panu dziewięćdziesiąt dni roboczych urlopu.
– No, i bosko! – powiedziałem, powoli wypuszczając niebieski dym spalanego przeze mnie bardzo wytwornego, więc i drogiego cygara.