38937.fb2 Listonosz - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 66

Listonosz - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 66

3

Wszystkie wieczory wyglądały podobnie. Jechałem wybrzeżem, wyszukując sobie restauracje, gdzie można było spokojnie i w ciszy zjeść kolację. Tam, gdzie było cicho, było też i dość drogo. W trakcie tych wieczornych wypraw wykształciłem w sobie ekstra zmysł podpowiadający mi gdzie warto, a gdzie nie warto bywać.

Nie wszędzie można było dostać stolik z widokiem na ocean, chyba, że było się gotowym odczekać przy barze czasami godzinę, a bardzo często dłużej. Ja bardzo lubiłem te stoliki. Ocean i księżyc zawsze nastrajały mnie romantycznie, wpatrzony w nie cieszyłem się życiem i tym, że potrafiłem żyć. Bardzo często więc czekałem przy barze na wolny stolik przy oknie. Mała sałata i duży stek, bo to ciągle zamawiałem, smakowały wtedy najlepiej. Obsługa, odpowiadając na moje uśmiechy, też się uśmiechała, ocierając się w przelocie o mnie, co dodatkowo podnosiło temperaturę spożywanych potraw. Tę sztukę uwodzenia obsługi w knajpach opanowałem perfekcyjnie w czasach, kiedy pracowałem w rzeźniach albo przemierzałem kraj, układając tory kolejowe, albo lepiłem z odpadów mięsnych ciastka dla psów, spałem na ławkach w licznych parkach, czy też wykonując wszelkie prace we wszystkich możliwych stanach Ameryki.

Po kolacji udawałem się na poszukiwanie motelu. I to zawsze trwało dość długo. Po drodze zatrzymywałem się w barach, piłem piwo i whisky. Omijałem motele oferujące pokoje z telewizorami. Szukałem prostego wyposażenia, wygodnego i czystego łóżku, gorącego natrysku, Komfortu, nigdy luksusu.

Życie może być cudowne. I tych jego cudowności było mi zawsze za mało.