38937.fb2
Zawroty głowy wracały regularnie. Czułem, jak nadchodzą. Stół zaczynał się wtedy kręcić. Trwało to minutę albo trochę dłużej. Listy stawały się jakoś ciężkie i nieporęczne. Ludzie wyglądali blado, szaro, coraz siniej. Ciągle spadałem ze stołka. Nogi odmawiały posłuszeństwa. Ta kurewska praca zabijała mnie. Ponieważ przestałem kapować, co jest grane, poszedłem do lekarza i opowiedziałem mu wszystko. Postanowił zmierzyć ciśnienie krwi. I zmierzył.
– Nie. Nie. Ciśnienie jest w normie.
Przystawił też stetoskop do moich piersi.
– Nic godnego uwagi nie mogę znaleźć.
Postanowił wykonać specjalne badanie krwi. Polegać to miało na tym, że pobierano krew trzy razy w powiększających się odstępach czasu.
– Chce pan poczekać w poczekalni?
– Nie, nie. Nigdy! Wolę rozruszać trochę moje nogi. Zjawię się punktualnie.
– Tylko na pewno punktualnie!
Do drugiego badania krwi stawiłem się bardzo punktualnie. Trzecie miało mieć miejsce za dwadzieścia pięć minut. Wyszedłem na ulicę. Pusto. Martwo. Drętwo, Zajrzałem do kiosku i przerzuciłem parę gazet. Odłożyłem je i spojrzałem na zegarek. Przechodząc obok przystanku autobusowego zarejestrowałem kobietę siedzącą na ławce. Dziwne to było zjawisko i jakie niecodziennie! Niezwykle wspaniałomyślnie, i jak „hojnie,” rozwaliła te swoje niezłe nogi! Nie mogłem na to nie patrzeć! Wyhamowało mnie tak, że stanąłem i bezczelnie wpatrywałem się w tę kobiecą figurę nożną. Cóż za głębia obrazu – pomyślałem. Nagle wstała. Z wlepionym w jej mięsisty tyłek oczami maszerowałem za nią. Oślepiony? Zahipnotyzowany? Wszystko jedno! Weszła do budynku poczty. Ja za nią. Stanęła w długiej kolejce. Ja za nią. Kupiła dwie kartki pocztowe. Ja dwanaście kopert i znaczki za dwa dolary. Wyszła, i niestety nadjechał autobus. Udało mi się przez ułamek sekundy zobaczyć resztki tych wybornych kończyn dolnych w pełnej harmonii z kształtną pupką znikające za zamykającymi się drzwiami pojazdu komunikacji miejskiej.
Lekarz czekał.
– Dlaczego spóźnia się pan aż pięć minut.
– Nie wiem. Mój zegarek nawala.
– TO BADANIE KRWI WYMAGA NIEZWYKŁEJ DOKŁADNOŚCI I PRECYZJI.
– Nie mam nic przeciwko temu. A teraz niech już się pan dobiera do moich żył.
Dobrał się.
Kilka dni później dowiedziałem się, że test niczego nie wykazał. Nie wiedziałem, czy mam winić siebie za to pięciominutowe spóźnienie czy nie. Tak czy owak napady zawrotów głowy nachodziły mnie coraz częściej, a ich przebieg przyprawiał mnie o dodatkowy, bardzo silny ból głowy. Po czterech godzinach pracy miałem wszystkiego po dziurki w nosie, stemplowałem kartkę i wychodziłem, zaniedbując wielu czynności służbowych. Kiedyś byłem już o 11 wieczorem w domu. Fay, z brzuchem, leżała w łóżku.
– Co się stało?
– Nie wytrzymuję – powiedziałem – chyba jestem… za wrażliwy i za delikatny.