38937.fb2 Listonosz - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 76

Listonosz - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 76

13

Lekarz niemieckiego pochodzenia, ten sam, który opieprzył mnie za spóźnienie na badanie krwi, podszedł do mnie, uśmiechając się.

– Gratuluję – powiedział i uścisnął mi dłoń. – Dziewczynka. Waga osiem i pół funta.

– A matka?

– Matka wspaniała. Żadnych trudności i komplikacji.

– Kiedy będę ją mógł zobaczyć?

– Niedługo panu powiem. Proszę zaczekać aż wywołają pańskie nazwisko.

I poszedł sobie.

Wcisnąłem nos w matową szybę. Siostra uniosła dziecko do góry. Było bardzo czerwone i wydawało mi się, że głośniej się drze niż pozostałe bachory. Cały pokój pełen był takich samych czerwonych i krzyczących niemowlaków. Aż tyle się ich narodziło? Chyba siostrze też podobało się moje dziecko. Moje dziecko? No, chyba było moje, chociaż kto wie? Trzymała dziecko, ta też śliczna siostra, dość długo w górze. A ja tylko się śmiałem. Nie wiedziałem, co mam z sobą zrobić. A dziecko jak się darło, tak się darło. Biedny – pomyślałem – biedny, mały, zdany na łaskę i niełaskę człowieczek. Skąd mogłem wtedy wiedzieć, że pewnego dnia z tej pieluchy wyrośnie kawał niezłej dziewuchy, i w dodatku podobnej do mnie – cha! cha! cha! cha! cha!. Machając zawzięcie rękoma, poprosiłem siostrę, żeby położyła dziecko do łóżeczka. Przed odejściem od szyby przesłałem obu paniom buziaka. Siostra była zachwycająca. Nogi dobre. Okrągłe biodra. Cyc w sam raz!

Fay miała kropelkę krwi w lewym kąciku ust. Wilgotnym ręcznikiem wytarłem ją. Tak. Kobiety stworzone są, żeby cierpieć. I nie ma w tym nic odkrywczego, skoro stale i bez przerwy żądają słów wyznaczających im wieczną i trwałą miłość.

– Chciałabym, żeby dali mi dziecko – powiedziała Fay. – To niedobrze, że oni nas rozdzielają.

– A jeśli mają te swoje medyczne powody, żeby tak robić…

– Wydaje mi się, że to nie jest ani słuszne, ani mądre!

– Tak, tak. Masz rację. Dziecko wyglądało wspaniale. Postaram się, żebyś najszybciej mogła je utulić w ramionach. Tych nowo narodzonych szczeniaków było ze czterdzieści. Wszystkie matki czekają. Prawdopodobnie dlatego, żeby mogły odpocząć przez chwilę po porodzie. Nasz szczyl czy raczej sikawica ma bardzo solidny wygląd. I to jest nasz sukces! Niczym nie zawracaj sobie teraz głowy!

– Byłabym tak okropnie szczęśliwa, gdyby dziecko mogło być już ze mną.

– Wiem także i to. Ja już prawie wszystko wiem. A ty musisz być cierpliwsza.

Tłusta, meksykańska siostra wtoczyła się do środka:

– Proszę natychmiast wyjść. Pańska żona musi odpoczywać.

Ścisnąłem dłoń żony i pocałowałem. Nawet! W policzki! Zamknęła oczy, natychmiast zapadła w sen. Nie zaliczała się już do najmłodszych. I jeśli teraz nie zajmowała się ratowaniem świata, to na pewno, w istotny sposób przyczyniła się do tego, że poczułem się w nim zdecydowanie lepiej. Ściągam czapkę z głowy, przed tobą, Fay, bo to, co zrobiłaś, jest tego warte.