38937.fb2 Listonosz - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 86

Listonosz - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 86

2

Wszedłem do biura. Miano mnie pouczać. Za biurkiem siedział Eddie Beaver. Miał szpiczastą głowę, szpiczasty nos, szpiczasty podbródek. Cały przypominał raczej psa rasy szpic, a nie człowieka.

– Proszę usiąść, Chinaski.

Trzymał w ręku jakieś papiery, czytał je cicho pod nosem.

– Chinaski, pan podobno potrzebuje 28 minut, żeby opróżnić kosz z przesyłkami. Jak pan dobrze wie, na tę czynność została ustalona norma 23 minut.

– Człowieku, jeśli chce pan mieszać łapą w nocniku pełnym gówna i udawać, że tak pachną bzy, to rób se pan to sam! Ja jestem zbyt zmęczony i nie mam na to ochoty.

– Słucham!

– Powiedziałem: „Człowieku, jeśli chce pan mieszać łapą w nocniku pełnym gówna i udawać, że tak pachną bzy, to rób se pan to sam!” Jeśli mam coś podpisać, podpisuję, a jeśli nie, to nie. Nie mam nic więcej do powiedzenia.

– Chinaski, pan jest tutaj, ponieważ zarobił pan sobie naganę. Ja jestem po to, żeby pana pouczyć i udzielić nagany.

– No, dobra – westchnąłem już wal pan to wszystko naraz, aby szybko, zamieniam się w słuch.

– Chinaski, każdy z nas ma określoną dolną granicę wydajności pracy, związaną z rodzajem zajęcia jakie wykonujemy…

– Jasne!

– Jeśli pan zejdzie poniżej tej granicy, oznacza to, że ktoś inny będzie musiał sortować przesyłki, jakie powinien pan, w ramach ustalonych godzin i norm, wyjąć z kosza i wetknąć w odpowiednią przegrodę. Jeśli tak się stanie, powstaje konieczność uruchomienia dodatkowego, droższego systemu – to się nazywa nadgodziny!

– Czy chce mi pan teraz powiedzieć, że to JA jestem winny temu, że każdej nocy, bez pytania nas o zdanie, każecie nam pracować trzy i pół godziny dłużej, w ramach, jak wy to nazywacie, planu godzin nadliczbowych?

– Chinaski – tu chodzi tylko o to, że norma przewiduje 23 minuty na opróżnienie standardowego kosza, a wy potrzebujecie na to aż pięciu minut dłużej! To jest dowiedzione i zostało zanotowane w raportach dozoru.

– Chwileczkę! Tak pięknie to nie wygląda! I pan to też wie! Każdy kosz ma sześćdziesiąt centymetrów długości, ale w niektórych jest trzy, a nawet cztery razy więcej przesyłek niż w pozostałych. Kolesie łapią zawsze te „odtłuszczone”, jak oni je nazywają, kosze – a co się dzieje z tymi trochę pełniejszymi, z których przesyłki nawet się wysypują? Ktoś przecież musi je posortować, nie? Ale wy tego nie chcecie dostrzec, wy tylko wiecie, że kosz musi zostać posortowany w ciągu 23 minut, tak! Chcę panu tylko przypomnieć, że my nie wpychamy koszy w przegródki, tylko pojedyncze przesyłki!

– Nie… nie!… Chinaski, to wszystko zostało dokładnie przeanalizowane i obliczone!

– Być może! Ale ja te wasze analizy i koncepty… to pan już wie, gdzie ja to mam! Dlaczego sterczycie ze stoperem, odmierzając zawsze czas dla jednego tylko kosza… dlaczego nie mierzycie czasu wtedy, kiedy sortowacz posegregował już piętnaście koszy albo jest już po siódmej godzinie pracy… dlaczego tego nie robicie… bo to komplikuje wam życie… zmusza do wysiłku i myślenia… te wasze liczby stają się wtedy… nie tak optymistyczne?… co?

– Chinaski, wygadaliście się już? Więc może ja teraz coś powiem! Pan potrzebował 28 minut, żeby wykonać pracę, dla której norma przewiduje 23 minuty! DLA NAS to jest decydujące! Jeżeli jeszcze raz dotrą do nas informacje, że nie mieści się pan w granicach dopuszczalnej normy, będziemy zmuszeni zaprosić pana na ROZSZERZONY CYKL ROZMÓW WYJAŚNIAJĄCYCH, POŁĄCZONY Z UDZIELENIEM PANU NAGANY DRUGIEGO STOPNIA.

– Brzmi to fascynująco, ale pozwoli pan, że zadam jedno pytanie.

– Słucham.

– Zakładając, że uda mi się dopaść „odtłuszczony” kosz. Czasami to się udaje. Wtedy trzeba mi tylko pięciu albo ośmiu minut. W myśl wykombinowanych przez was norm, oszczędzam na takim koszu piętnaście minut. Czy mam wtedy prawo zejść do kantyny i zjeść ciastko z kremem, a może nawet rzucić okiem na telewizor, a potem dalej odrabiać tę pańszczyznę, czy…

– NIE! POWINIEN PAN NATYCHMIAST ZACZĄĆ SORTOWAĆ NASTĘPNY KOSZ!!!

Podpisałem jakiś papierek, na którym stało, że pouczenie odbyło się i że nagana została przyjęta. Czy ja ją przyjąłem, nikt się nie pytał. Szpic – Beaver zanotował czas mojego pobytu w jego gabinecie i kazał mi wyjść.

Odetchnąłem!