39179.fb2 Motyl Na Szpilce - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 33

Motyl Na Szpilce - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 33

– Z Lidką? – Musisz jej…

– … przestań – szepnął przysuwając się miękko jak kot.

Dotknął mojego uda.

– Myślę, że nadszedł czas – powiedział przykuwając mnie wzrokiem do sofy.

– Na co? – wymamrotałam.

– Na to! – pochylił się i poczułam na wargach jego miękkie usta.

Cofnęłam się. Sok chlusnął mi na kolana i wielka żółta plama rozeszła się po spódnicy. Zerwałam się na równe nogi.

– No i widzisz, co zrobiłaś. Niegrzeczna dziewczynka – Maciek strofował mnie żartobliwie. – Dlaczego tak się opierasz? – podszedł i objął mnie wpół.

– Przestań! – Odsunęłam jego ręce i rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiejś ścierki.

– Dlaczego jesteś taka niedotykalska? Przecież oboje tego chcemy.

– Przykro mi, ale nic mi o tym nie wiadomo. – Starałam się być miła, chociaż Maciek zaczął mnie poważnie drażnić. – Daj mi coś, muszę wytrzeć spódnicę.

– Najlepiej ją zdejmij…

Maciek ponownie mnie objął i sięgnął do suwaka spódnicy, próbując go rozsunąć.

Wkurzyłam się. Spojrzałam na niego zupełnie trzeźwo i nagle dostrzegłam, że ma zdecydowanie za duży nos i zbyt blisko siebie osadzone oczka. Wyglądał jak rozpalony chomik. W jednej chwili zrozumiałam, że nie powinnam była tu przychodzić.

– Idę do domu.

– Nie wygłupiaj się – Maciek na chwilą stracił rezon, ale błyskawicznie go odzyskał. – No dobrze, przepraszam, jeśli sobie nie życzysz, więcej cię nie dotknę. Chociaż – przybrał złośliwy wyraz twarzy – rozumiem, co jest z tobą nie tak.

Rozparł się na sofie i założył ręce za głowę.

– Boisz się sama siebie, tego, co by się mogło zdarzyć, gdybyś pozwoliła mi na więcej. Zgadłem?

Popatrzyłam na niego z odrazą.

– Dlaczego jesteś taki… nieromantyczny?

– Ja? Nieromantyczny? Chociaż, może w pewnym sensie masz rację. Ale nie nazwałbym tego brakiem romantyzmu, a raczej szczerością. Od początku czuję między nami silny magnetyzm i nie widzę powodu, żeby to ukrywać… jestem pewny, że czujesz to samo… dlatego chcę… tu i teraz… – zmrużył powieki i cicho wymruczał ostatnie słowa -… przetestować z tobą mojego pawia!

Spojrzałam na Maćka i parsknęłam śmiechem.

– Co w tym śmiesznego? Wiesz co, ty chyba jeszcze bardzo dziecinna jesteś! – obruszył się. Wziął szklankę i obrócił ją w dłoniach. Podniósł ją do ust.

– Ja czekam do ślubu.

Maciek zachłysnął się i momentalnie zrobił się purpurowy. Machnął ręką, próbował się śmiać, ale najwyraźniej zakrztusił się na całego, bo zaczął gwałtownie kaszleć i nie mógł złapać tchu.

– Chcesz… chcesz mnie zabić…? – wyrzęził.

Po chwili spojrzał na mnie wilgotnymi oczami:

– Żartujesz?

Nic nie odpowiedziałam.

– To znaczy, że muszę się najpierw z tobą ożenić, żeby…? No, niezły numer. Ty poważnie?

– Muszę już iść.

– Dziewczyno, nie wygłupiaj się. Czy ty wiesz, co tracisz?

Ruszyłam w kierunku wyjścia. Nagle Maciek złapał mnie za rękę i gwałtownie do siebie przyciągnął.

– Zostań! – przytulił mnie mocno i zanurzył twarz w moich włosach. Wściekłam się. Odepchnęłam go z całej siły.

– Dość tego, słyszysz, baranie jeden!

Zobaczyłam błysk w jego oku.

– Nie przekonam cię…? – wycedził przez zęby i zrobił krok w moją stronę.

To był impuls. Naprawdę nie wiem, jak to się stało. Nagle, nie zastanawiając się nad tym, co robię, całkowicie odruchowo, majtnęłam nogą i w tej samej chwili poczułam na wierzchniej stronie stopy jego miękkie jądra. Maciek krzyknął, osunął się na podłogę i zwinął w kłębek.

Przez chwilę stałam nad nim oszołomiona, nie wiedząc, co robić.

Złapałam torebkę i wybiegłam z mieszkania, nie oglądając się za siebie.

* * *

Włożyłam klucz do zamka, ale drzwi okazały się otwarte. Weszłam cicho i od razu poczułam przyjemny zapach smażonego ciasta. Z łazienki dobiegały odgłosy kąpieli i ciche podśpiewywanie. Zastukałam w drzwi. Usłyszałam gwałtowne chlupnięcie.

– Wróciłam!

– Przestraszyłaś mnie!

– Przepraszam.

– Jak randka?

Przewróciłam oczami.

– Dobrze.

Weszłam do kuchni i nastawiłam wodę na herbatę. Na stole na półmisku leżał stosik pięknie wysmażonych naleśników.

– Zrobiłeś naleśniki?! – krzyknęłam w kierunku łazienki. Odpowiedział mi szum wody.

Po chwili Leszek wyszedł z łazienki, ociekając wodą, w ręczniku przepasującym biodra i turbanie na głowie.