39179.fb2
– … przestań – szepnął przysuwając się miękko jak kot.
Dotknął mojego uda.
– Myślę, że nadszedł czas – powiedział przykuwając mnie wzrokiem do sofy.
– Na co? – wymamrotałam.
– Na to! – pochylił się i poczułam na wargach jego miękkie usta.
Cofnęłam się. Sok chlusnął mi na kolana i wielka żółta plama rozeszła się po spódnicy. Zerwałam się na równe nogi.
– No i widzisz, co zrobiłaś. Niegrzeczna dziewczynka – Maciek strofował mnie żartobliwie. – Dlaczego tak się opierasz? – podszedł i objął mnie wpół.
– Przestań! – Odsunęłam jego ręce i rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiejś ścierki.
– Dlaczego jesteś taka niedotykalska? Przecież oboje tego chcemy.
– Przykro mi, ale nic mi o tym nie wiadomo. – Starałam się być miła, chociaż Maciek zaczął mnie poważnie drażnić. – Daj mi coś, muszę wytrzeć spódnicę.
– Najlepiej ją zdejmij…
Maciek ponownie mnie objął i sięgnął do suwaka spódnicy, próbując go rozsunąć.
Wkurzyłam się. Spojrzałam na niego zupełnie trzeźwo i nagle dostrzegłam, że ma zdecydowanie za duży nos i zbyt blisko siebie osadzone oczka. Wyglądał jak rozpalony chomik. W jednej chwili zrozumiałam, że nie powinnam była tu przychodzić.
– Idę do domu.
– Nie wygłupiaj się – Maciek na chwilą stracił rezon, ale błyskawicznie go odzyskał. – No dobrze, przepraszam, jeśli sobie nie życzysz, więcej cię nie dotknę. Chociaż – przybrał złośliwy wyraz twarzy – rozumiem, co jest z tobą nie tak.
Rozparł się na sofie i założył ręce za głowę.
– Boisz się sama siebie, tego, co by się mogło zdarzyć, gdybyś pozwoliła mi na więcej. Zgadłem?
Popatrzyłam na niego z odrazą.
– Dlaczego jesteś taki… nieromantyczny?
– Ja? Nieromantyczny? Chociaż, może w pewnym sensie masz rację. Ale nie nazwałbym tego brakiem romantyzmu, a raczej szczerością. Od początku czuję między nami silny magnetyzm i nie widzę powodu, żeby to ukrywać… jestem pewny, że czujesz to samo… dlatego chcę… tu i teraz… – zmrużył powieki i cicho wymruczał ostatnie słowa -… przetestować z tobą mojego pawia!
Spojrzałam na Maćka i parsknęłam śmiechem.
– Co w tym śmiesznego? Wiesz co, ty chyba jeszcze bardzo dziecinna jesteś! – obruszył się. Wziął szklankę i obrócił ją w dłoniach. Podniósł ją do ust.
– Ja czekam do ślubu.
Maciek zachłysnął się i momentalnie zrobił się purpurowy. Machnął ręką, próbował się śmiać, ale najwyraźniej zakrztusił się na całego, bo zaczął gwałtownie kaszleć i nie mógł złapać tchu.
– Chcesz… chcesz mnie zabić…? – wyrzęził.
Po chwili spojrzał na mnie wilgotnymi oczami:
– Żartujesz?
Nic nie odpowiedziałam.
– To znaczy, że muszę się najpierw z tobą ożenić, żeby…? No, niezły numer. Ty poważnie?
– Muszę już iść.
– Dziewczyno, nie wygłupiaj się. Czy ty wiesz, co tracisz?
Ruszyłam w kierunku wyjścia. Nagle Maciek złapał mnie za rękę i gwałtownie do siebie przyciągnął.
– Zostań! – przytulił mnie mocno i zanurzył twarz w moich włosach. Wściekłam się. Odepchnęłam go z całej siły.
– Dość tego, słyszysz, baranie jeden!
Zobaczyłam błysk w jego oku.
– Nie przekonam cię…? – wycedził przez zęby i zrobił krok w moją stronę.
To był impuls. Naprawdę nie wiem, jak to się stało. Nagle, nie zastanawiając się nad tym, co robię, całkowicie odruchowo, majtnęłam nogą i w tej samej chwili poczułam na wierzchniej stronie stopy jego miękkie jądra. Maciek krzyknął, osunął się na podłogę i zwinął w kłębek.
Przez chwilę stałam nad nim oszołomiona, nie wiedząc, co robić.
Złapałam torebkę i wybiegłam z mieszkania, nie oglądając się za siebie.
Włożyłam klucz do zamka, ale drzwi okazały się otwarte. Weszłam cicho i od razu poczułam przyjemny zapach smażonego ciasta. Z łazienki dobiegały odgłosy kąpieli i ciche podśpiewywanie. Zastukałam w drzwi. Usłyszałam gwałtowne chlupnięcie.
– Wróciłam!
– Przestraszyłaś mnie!
– Przepraszam.
– Jak randka?
Przewróciłam oczami.
– Dobrze.
Weszłam do kuchni i nastawiłam wodę na herbatę. Na stole na półmisku leżał stosik pięknie wysmażonych naleśników.
– Zrobiłeś naleśniki?! – krzyknęłam w kierunku łazienki. Odpowiedział mi szum wody.
Po chwili Leszek wyszedł z łazienki, ociekając wodą, w ręczniku przepasującym biodra i turbanie na głowie.