39231.fb2
– Taż on lepszy jak karabin – Kargul uśmiechał się z daleka do Zenka.
– A Ania gdzie? – Zaniepokoił się Kaźmierz.
– Tam, gdzie my kiedyś nasze dzieci znachodzilim! – Kargul gestem głowy pokazał na stodołę.
– Aj, Bożeńciu, taż widać już taka nasza rodzinna tradycja – stwierdził Pawlak i położył palec na ustach, nakazując tajemnicę.
– Ale ksiądz proboszcz o tym nie musi wiedzieć…
W tym czasie Ania, leżąc na sianie, zapatrzona na wróble kotłujące się pod dachem stodoły, przeciągnęła się niczym wygrzewająca na piecu kotka i postanowiła, że dzisiaj jeszcze zanotuje w pamiętniku następującą refleksję: „Można być uwiedzioną i na szczęście nie być pokazaną w telewizji…”