39236.fb2
Przyszedł punktualnie, lecz ona już czekała na niego w hotelowym hallu.
Zaprowadził ją do restauracji i posadził naprzeciw siebie przy zamówionym stoliku.
Po kilku zdaniach przerywa mu: – A więc, jak ci się tu podoba? Chciałbyś zostać?
– Nie – mówi; po czym z kolei on pyta: – A ty? Co cię tu trzyma?
– Nic.
Odpowiedź jest tak stanowcza i tak bardzo przypomina jego odpowiedź, że oboje wybuchają śmiechem. Porozumienie zostało w ten sposób przypieczętowane i zaczynają rozmawiać z zapałem, z radością.
Zamawia dania i kiedy kelner przynosi kartę win, Irena ją przechwytuje: -Ty jedzenie, a ja wino! – Widzi w karcie kilka win francuskich i wybiera jedno: – Wino to dla mnie sprawa honoru. Nasi rodacy w ogóle na winie się nie znają, a ty, ogłupiały przez tę twoją barbarzyńską Skandynawię, znasz się jeszcze mniej.
Opowiada mu, jak jej przyjaciółki odmówiły picia bordo, które dla nich przywiozła: – Wyobraź sobie, rocznik 1982! A one specjalnie, żeby dać mi lekcję patriotyzmu, piły piwo! Później zrobiło im się mnie żal i pijane już piwem, przeszły na wino!
Opowiada, jest zabawna, śmieją się.
– Najgorsze jest to, że opowiadały mi o rzeczach i ludziach, o których nic nie wiem. Nie chciały zrozumieć, że ich świat po całym tym czasie uleciał z mej głowy. Myślały, że chcę wypaść interesująco z tym moim brakiem pamięci. Że chcę się odciąć. Rozmowa była dziwna: ja zapomniałam, kim były, a one nie interesowały się tym, co się działo ze mną. Możesz sobie wyobrazić, że nikt mi tu nie zadał żadnego pytania o moje życie tam? Ani jednego pytania! Nigdy! Mam wciąż wrażenie, że chcą mi tu amputować dwadzieścia lat mojego życia. Naprawdę czuję się jak po amputacji. Skrócona, zmniejszona, niczym karzeł.
Podoba mu się i podoba mu się również to, co opowiada. Rozumie ją, zgadza się ze wszystkim, co mówi.
– A we Francji – mówi – twoi przyjaciele stawiają ci pytania?
Już chce odpowiedzieć, że tak, ale się rozmyśla; chce być precyzyjna i mówi powoli: – Oczywiście, że nie! Ale kiedy ludzie często się widują, mają wrażenie, że się znają. Nie zadają pytań i nie są tym sfrustrowani. Jeśli interesują się sobą wzajemnie, to całkiem niewinnie. Nie zdają sobie z tego sprawy.
– To prawda. Ta oczywistość uderza wtedy tylko, gdy po długiej nieobecności wraca się do kraju: ludzie nie interesują się sobą, i to jest normalne.
– Tak, to jest normalne.
– Ale myślałem o czymś innym. Nie o tobie, o twoim życiu, o twojej osobie.
Myślałem o twoim doświadczeniu. O tym, co widziałaś, co poznałaś. O tym twoi francuscy przyjaciele nie mogli mieć najmniejszego pojęcia.
– Wiesz, Francuzi nie potrzebują doświadczenia. U nich sąd poprzedza doświadczenie. Kiedy tam przyjechaliśmy, nie potrzebowali informacji. Byli już dobrze poinformowani, że stalinizm jest złem i że emigracja jest tragedią. Nie interesowali się tym, co myślimy, interesowali się nami jako żywym dowodem na to, co oni myślą. Dlatego byli wobec nas szczodrzy i dumni z tego. Kiedy pewnego dnia komunizm się rozpadł, spojrzeli na mnie badawczo. I wówczas coś się popsuło. Nie zachowałam się tak, jak tego oczekiwali.
Pije wino i: – Naprawdę zrobili dla mnie wiele. Widzieli we mnie cierpienie emigrantki. Później nadeszła chwila, w której miałam potwierdzić to cierpienie radością mego powrotu. I tego potwierdzenia nie było. Poczuli się oszukani. I ja także, gdyż wtedy myślałam, że kochali mnie nie ze względu na moje cierpienia, lecz dla mnie samej.
Mówi mu o Sylvii. – Była rozczarowana, że nie poleciałam pierwszego dnia do Pragi, prosto na barykady!
– Na barykady?
– Oczywiście, nie było żadnych barykad, lecz Sylvie je sobie wyobraziła. Do Pragi mogłam przyjechać dopiero kilka miesięcy później, już po wszystkim, i zostałam tu przez pewien czas. Kiedy powróciłam do Paryża, poczułam szaloną potrzebę, żeby z nią porozmawiać, wiesz, naprawdę ją lubiłam i chciałam o wszystkim jej opowiedzieć, porozmawiać o wstrząsie powrotu do kraju po dwudziestu latach, lecz ona nie miała specjalnej ochoty zobaczyć się ze mną.
– Pokłóciłyście się?
– Nie, skąd. Po prostu nie byłam już emigrantką. Nie byłam interesująca. Więc powoli, po cichutku, z uśmiechem, przestała się ze mną umawiać.
– Z kim możesz zatem rozmawiać? Z kim się dogadujesz?
– Z nikim. – Po czym: – Z tobą.