39418.fb2
– Rewanżu za co? Za interesy, czy wprost przeciwnie, życie prywatne?
– Za jedno i drugie. Ciekawe, czy już ktoś podkablował policji, żeby się zajęła Żożem…
– Słuchajcie, a kto z was go ostatnio widział? – Depresja Ilonki chwilowo znikła. – Bo ja bym go chętnie zapytała…
Zwariowałaś, Bucka chcesz pytać? A co on ci odpowie? Że pani dyrektor mu zaproponowała, a on nie zamierza się jej sprzeciwiać.
– Przecież baba zeszła!
– No i jeszcze gorzej. Kolega Bucek przez nieodżałowaną pamięć nieboszczki poleci do Eugeniusza i zaklepie sobie twój magazyn. Jeżeli już tego nie zrobił…
– O cholera! Niedoczekanie!
Ilonka zdecydowanym gestem przesunęła Gizma, który zdążył przysnąć na jej biurku i złapała za telefon.
– Halo, halo! Pani Jolu, niesłychanie pitna sprawa do szefa!… No, mówię przecież, że pilna! Oczywiście, że w sprawie morderstwa!
Newsroom słuchał z dużym zaciekawieniem.
– Geniusz! To ja. Ilona. Muszę do ciebie natychmiast przyjść. Masz teraz jakichś gości? Nie, nie zajmę ci dużo czasu. Chyba Jola ci już powiedziała? Oczywiście, że sprawa morderstwa! Lecę!
Rzuciła słuchawką, poderwała się z miejsca, chwyciła opierającego się mopsa, umieściła sobie pod pachą i wybiegła.
Newsroom nie krył rozczarowania. Wszyscy chętnie posłuchaliby wymiany zdań między rozjuszoną Ilonką a szefem, a tak, niestety, będą musieli zadowolić się ustną relacją. To zdecydowanie nie to samo. Westchnęli zbiorowo i wrócili do przerwanej pracy nad dzisiejszym wydaniem codziennego programu informacyjnego.
Ilonka wtargnęła do sekretariatu jak burza… a może nawet, zważywszy na to, co mamrotała pod nosem, jak burza z piorunami. W drzwiach zderzyła się z wysokim facetem, co spowodowało zdecydowaną reakcję Gizma, który niechcący został amortyzatorem.
– Matko Boska – powiedział mimo woli komisarz Ogiński. – Pani tak zawsze czy znowu jakieś sensacje?
– Przepraszam – warknęła Ilonka. – A pan co? Już wszystko wiecie, skoro pan wychodzi?
– A nie, jeszcze nam trochę brakuje – odwarknął komisarz, który szedł po prostu do toalety, ale nie zamierzał się z tego tłumaczyć nadaktywnej wariatce. Wyminął ją z taką godnością, na jaką tylko było go stać.
Bonka zignorowała wymachującą rękami Jolę, uniemożliwiając jej prawidłowe zaanonsowanie gościa, zgrabnym łukiem ominęła jakiegoś człowieka siedzącego w fotelu pod drzwiami i wpadła do gabinetu dyrektora Mikły.
– Geniusz, ty coś wiesz o przejęciu przez Żoża Bucka mojego Magazynu Motoryzacyjnego? – wypaliła zamiast powitania.
– Nic nie wiem. – Eugeniusz Mikło był nieco spłoszony jej impetem. – Siadaj. Mówiłaś, że masz coś związanego z morderstwem naszej drogiej Eweliny? Kazałem czekać facetowi z Urzędu Marszałkowskiego…
– Z morderstwem, ale nie Eweliny. Ja je popełnię! Osobiście! Zabiję Żoża, jeśli tknie mój Magazyn! Naprawdę nic nie wiedziałeś?
– Przysięgam, że nie. Czekaj, chcesz kawy? Na uspokojenie. Jola zrobi.
– Ludzkie z ciebie panisko. Niech zrobi.
Dyrektor wydał krótkie polecenie przez interkom. Ilonka umościła się w wygodnym klubowcu. Sama nie rozumiała, jakim cudem Geniusz miał do niej tyle cierpliwości. Powinien był ją wyrzucić na zbity łeb, a nie zrobił tego i jeszcze kawą częstował.
– Opowiadaj.
– Tu nie ma wiele do opowiadania. Kryśka mi przed chwilą pokazała mejla od szefowej, na nasze szczęście byłej szefowej… że mam oddać Magazyn Motoryzacyjny Buckowi. Musiała go wysłać tuż przed śmiercią. Krysia dopiero co go otworzyła, no i od razu mi pokazała, przez co mnie o mało szlag nie trafił. Geniuszku, ja nie wiem, czy ty się kiedy przywiązałeś do programu, ale ten magazyn to jest moje ukochane dziecko i ja go po prostu nikomu nie dam, choćbyś mnie kazał porąbać! Nie masz pojęcia, ile on mnie kosztował ciężkiej pracy, wyrabiania sobie znajomości i stosunków przyjaznych i co, mam to teraz oddać temu bucowi, żeby się woził na moich plecach?
Wejście Joli z tacą przerwało potok wymowy Ilonki. Gizmo, poczuwszy ciasteczka, zaktywizował się znacznie, siadł przy nodze stolika i zamerdał grajcarkowatym ogonkiem. Eugeniusz dał mu pół herbatnika, co zostało przyjęte z aprobatą i wzmożonym sapaniem.
– No więc przyleciałam tu do ciebie natychmiast, żebyś mi powiedział, czy zamierzasz spełnić ostatnią wolę naszej nieodżałowanej i dać Buckowi mój program?!
– Ilonka, opanuj się. Czy ja jestem nasza nieodżałowana, co rozdaje ludziom cudze programy?
Z Ilonki zeszła spora część powietrza. Napiła się kawy i odzyskała swój normalny głos (nie zdawała sobie z tego sprawy, ale do tej chwili przemawiała dziwnie piskliwie).
– Kamień mi z serca spadł, nie masz pojęcia, jaki duży. Słuchaj, a dlaczego mnie nie wywaliłeś od razu, kiedy wdarłam się do ciebie podstępem?
– Sam nie wiem – zaśmiał się. – Chyba mam do ciebie słabość, mała wariatko. Poza tym od wczoraj nie rozmawiamy tu o niczym innym, tylko o Euglenie, więc z przyjemnością porozmawiałem o programie…
– Co ty gadasz, przecież cała Euglena w tym była! I jeszcze ten jej przydupas, Żożo. Wiesz, to naprawdę nieładnie, ale wcale mi jej nie żal. To znaczy ja nie popieram morderstwa, jestem jak najbardziej za tym, żeby znaleźć i ukarać tego… sprawcę. Tylko z drugiej strony, sam rozumiesz, mieć dyrektora idiotę to jest straszna trauma. A propos – czy ty teraz zostaniesz naszym dyrektorkiem?
– Jako idiota?
– O matko, nie o to mi chodziło. A propos dyrektora, wakatu i tak dalej mówiłam, a nie a propos idioty!
– Nie męcz się. Nie wiem, czy mnie będą chcieli. Może na te dwa lata, które zostały po Euglenie, bo, jak wiesz, miała kontrakt na cztery. A potem konkurs. A może od razu zrobią konkurs. Pożyjemy, zobaczymy.
– Kto ją załatwił twoim zdaniem?
– Nie mam pojęcia. Motywację miało pół załogi z tobą na czele, jak się okazuje…
– Z tobą też, bo odniosłeś korzyści materialne – zachichotała, całkiem już odprężona Ilonka. – Taki awans, kurczę… ale i tak najbardziej bym lubiła, żeby to był Żożo…
Rozumiem cię, ale Żożo miał raczej motywację, żeby ją chronić. Chyba że się poprztykali w sprawach… tego…
– W sprawach?
– No… osobistych. Albo jakichś innych. Ilonka, to już masz świadomość, że z Magazynu nie oddamy ani guzika, mam nadzieję, że kawa ci smakowała, a teraz chyba nie powinienem dłużej przetrzymywać tego gościa od marszałka… Weź jeszcze ciasteczek dla swojego pieska, smakowały zwierzątku, a moim zdaniem są ohydne. Muszę powiedzieć Joli, żeby ich więcej nie kupowała.
– Pewnie szefowa je lubiła. Ten lukier do niej pasuje. Dziękuję ci, naprawdę jesteś kochany. Boże, może znowu popracujemy jak normalny zespół… Cześć, Geniuszku. Gizmo, idziemy. No, chodź do mamusi!
– Tylko zrób ponurą minę – poprosił jeszcze dyrektor. – Niech ten gość wie, że nasza rozmowa była śmiertelnie poważna. Trzymaj się, mała.
Jaka mała? Chociaż faktycznie, metr sześćdziesiąt to nie jest duża baba. Gdybyśmy jednak wzięli pod uwagę rozmiar duszy… Swoją drogą z Eugeniuszem coś się porobiło, jak najbardziej pozytywnego. To jej skojarzenie co do dyrektora idioty… nie było takie zupełnie przypadkowe, Freud na pewno miałby tu coś do powiedzenia. Chyba jednak ostatnie dwa lata i Geniuszowi dały zdrowo w kość. Poprzednio był kierownikiem redakcji publicystyki, sam nie wiedział, czego chce i na dodatek miał jakieś straszne kompleksy. Ale pracował z fajnymi szefami, bo i naczelny, i programowy – zwłaszcza programowy, który musiał odejść, bo go kardiolodzy postraszyli – byli dobrymi fachowcami i porządnymi ludźmi. Obaj jednak odeszli, a kiedy pojawiła się pani dyrektor Proszkowska, Geniusz niby to awansował znacznie, bo na dyrektora programowego, ale w rzeczywistości przestał mieć cokolwiek do powiedzenia. Mógł się natomiast napatrzeć do woli na niekonwencjonalne sposoby działania nowej szefowej. Jeśli teraz będzie wszystko robił odwrotnie, to jest nadzieja, że zostanie świetnym dyrektorem…
Coś on zaczął mówić o Bucku, ale ugryzł się w język. Ilonka zastanawiała się, czy miał na myśli nie tylko stosunki osobiste Żoża z szefową, ale i to, o co podejrzewali ich wszyscy w newsroomie – małe i duże przewałki na sponsoringach i patronatach medialnych… Niestety, w tej sprawie nie było dotąd żadnych konkretów, no i zrozumiałe, nikt się nie chwali tym, co mu się uda skołować na lewo.
Kto by mógł coś wiedzieć na ten temat? Kasia Papracka zapewne, ona też miała do czynienia z patronatami medialnymi… chociaż niekoniecznie.
Chwila. Kto ostatnio sponsorował jakieś programy?
Trzeba też zajrzeć do listy patronatów.