39514.fb2
– Nie, Grzesiu, nie musisz przyjeżdżać… tak mi się zdaje.
– Ta depresja cię jednak trzyma?
– Depresja? Nie, to nie to. Grzesiu, ja się boję!
– Opanuj się, kobieto. Czego się boisz?
– Grzesiu… Pamiętasz, co mi zaleciłeś?
– Najbardziej ci zaleciłem romans ze mną, ale nie chciałaś skorzystać. Lala, uwiodłaś kogoś?
– Tak jakby… To znaczy nie wiem, czy ja jego, czy on mnie, to się jakoś zbiegło…
– Doskonale! W takim razie czego się boisz?
– O Boże, Grzesiu…
– Nie mów do mnie Boże, to mnie peszy. Czekaj, czekaj… Chyba wiem, w czym rzecz… Skonsumowałaś już?
– Jeszcze nie. Ten obiad jest dopiero o czwartej!
– Romans, pytam! Romans czy skonsumowałaś! Czy spałaś już z tym facetem, pytam!
– Właśnie w tym problem!
– W czym? On jest niepełnosprawny?
– Jaki? Och, nie, to ja mam złamaną nogę…
– Lala, to na nic. Opowiadaj po porządku i pełnymi zdaniami. Czego się boisz?
Opowiedziała mu o wszystkich swoich koszmarnych wyobrażeniach. Zamilkł na dłuższą chwilę i wyczuwała, że się uśmiecha, tam, po drugiej stronie telefonu.
– Grzesiu, ty się nie śmiej ze mnie! Ja ci wszystko mówię jak skrzyżowaniu przyjaciela z lekarzem, a ty się śmiejesz! To nie jest przyzwoicie!
– Ja się nie śmieję, ja się zastanawiam, co by ci tu doradzić. Wolisz, żebym ci doradzał jako lekarz czy jako przyjaciel?
– Jako skrzyżowanie…
– Trudne zadanie – mruknął. – Spróbuję dać ci radę uniwersalną. Przestań o tym myśleć, nic nie kombinuj, pozwól sytuacji, żeby się sama rozwijała. Te swoje okropne kompleksy, nawiasem mówiąc, nie mam pojęcia, skąd ci się wzięły, odstaw chwilowo do kąta. Nie hoduj ich tak gorliwie, przynajmniej dzisiaj. Pamiętaj, że JA na ciebie leciałem, więc nie jesteś taka ostatnia. Ja mam bardzo dobry gust. Ten twój kochaś…
– Jeszcze nie kochaś!
– Potencjalny kochaś. Ja myślę, że on też się boi. Mówiłaś, że miał dwie żony? I co z nimi zrobił?
– Obie go rzuciły.
– Ohoho, to ja ci gwarantuję, że on się boi dwa razy więcej niż ty. Ciebie rzucił tylko jeden mąż.
– Znowu się śmiejesz!
– A co, mam płakać? Nad tobą czy nad nim? Lekarz musi mieć dystans do pacjenta! Mówię poważnie. Ty go chcesz? Tego faceta, mam na myśli?
– Oczywiście, że chcę! Dlatego przecież tak się przejmuję!
– I to jest najważniejsze, że chcesz. On też chce, pamiętaj. A teraz przestań się mazać. Mówiłaś, że o której masz ten obiad? 0 czwartej? To zostało ci niewiele czasu na toaletę, zrobienie się na bóstwo i takie tam damskie sztuczki…
– Jezus Maria, Grzesiu, masz rację! Trzecia dochodzi!
– Sama widzisz. A ty tracisz czas. Leć do łazienki. Całuję cię i życzę szczęścia z tym facetem. Mimo że mam zranione serce.
Eulalia odwzajemniła całusy i w popłochu rzuciła komórkę. Kąpiel w aromatach! Głowa! Makijaż! Subtelny, żeby się nie rozmazał… Paznokcie! Kto, do diabła, wali w drzwi!
– Eulalio, kiedy wyjdziesz? Chcę wejść pod prysznic! Ile można siedzieć w łazience?
Helenka wróciła do domu i pożąda toalety!
– To moja łazienka. Masz drugą na dole.
– Nie żartuj, tu są wszystkie moje kosmetyki.
– Moje też. Daj mi spokój, Helenko, jeszcze pięć minut i wyjdę.
– Poza tym musimy porozmawiać. Poważnie.
– O czym?
– O przedstawieniu. O promocji.
– Mówiłam ci, że jak już będzie premiera, to pogadam z kolegami od kultury! Zostaw mnie w spokoju!
– Dlaczego siedzisz tam tak długo? Czy ty nie masz depresji po wyjeździe dzieci? Mama mówiła, że miałaś dziwne reakcje. To może być syndrom pustego gniazda.
– Gniazdo mam pełne jak cholera. Daj mi spokój, bo nigdy nie wyjdę!
Helenka coś jeszcze pomamrotała o konieczności psychoterapii, ale oddaliła się od drzwi łazienki. Eulalia dokończyła toaletę i obejrzała się w lustrze krytycznie. Nie jest najgorzej. Grzegorz na nią leciał. Janusz sam się boi. Jakoś to będzie.
Cichutko otworzyła drzwi i przemknęła się do swojego pokoju. Nie zawiadomiła Helenki, że zwalnia łazienkę, ale nie miała głowy do rodzinnych konwersacji. Zerkając przez okno na ulicę, ubrała się w miękki dżersej w jesiennej wersji, o kolorze złamanej zieleni połączonej z rudym. Kiedy wiązała pod szyją jedwabną apaszkę, zauważyła nadjeżdżającego peugeota.
Zobaczył ją w tym oknie. Podniósł rękę i uśmiechnął się szeroko. Boże, niech on już lepiej nie trąbi, Helenka zareaguje natychmiast!
Nie zatrąbił. Wjechał cicho do swojego garażu.
Może dać mu jeszcze trochę czasu?
Akurat. Ona da mu trochę czasu, a Helenka ją dopadnie, zobaczy reprezentacyjne szaty i nie da żyć.