39514.fb2
Za plecami usłyszała jeszcze głośno wyrażane przez Helenkę zdziwienie wywołane pustą łazienką. Udało się! Za dziesięć sekund miałaby ją na głowie!
Kiedy wkraczała na ganek sąsiada, widziała, jak Helenka wybiega z domu i rozgląda się dokoła. Nie zastanawiając się, pchnęła drzwi. Zdążył je wcześniej otworzyć. Przytomny gość – pomyślała.
Potem już w zasadzie przestała myśleć, pozwalając – według zalecenia Grzegorza – rozwijać się sytuacji.
Sytuacja zaś rozwinęła się błyskawicznie. Oczywiście nie w aspekcie mrożonych pierogów.
– Myślałam, że ten gips będzie bardziej przeszkadzał – powiedziała sennie jakiś czas później. – Jesteś nadzwyczajny.
– To ty jesteś nadzwyczajna – odpowiedział Janusz, uśmiechając się z rozmarzeniem do sufitu. – Okropnie się ciebie bałem, wiesz?
– Nie żartuj. To ja się okropnie bałam. – Eulalia podniosła się na ramieniu. – O mało się nie rozmyśliłam z tego strachu. Czy wiesz, że godzinę przed przyjściem do ciebie rozmawiałam o tym ze swoim psychiatrą?
– I co ci powiedział?
– Że ty też się boisz.
– Skąd wiedział?
– To mądry psychiatra.
– Chyba tak… skoro wiedział, że nam wyjdzie… Ty zawsze rozmawiasz z psychiatrą w decydujących momentach?
– Nie, przypadkiem zadzwonił, to mój dawny przyjaciel.
– Przyjaciel czy lekarz?
– Skrzyżowanie.
– I opowiedziałaś mu o nas?
– Bez szczegółów. Tylko to, co się wiązało z moim strachem.
– I co on ci zalecił?
– Iść na żywioł.
– No i patrz, dobrze doradził. A może to był tylko jednorazowy sukces?
– Nie dowiemy się, dopóki nie sprawdzimy…
– Ja bym sprawdził od razu…
Około dziewiątej wieczorem przypomnieli sobie, że wizyta Eulalii to miał być proszony obiad. Janusz wyjął z zamrażarki jakieś pyzy i odgrzali je sobie, a potem zjedli, popijając czerwonym wytrawnym winem.
Po czym wrócili do łóżka i znowu odnieśli sukces.
Około wpół do dwunastej w nocy Eulalia zerwała się na równe nogi z zamiarem powrotu do własnego domu, ponieważ usłyszała samochód i była pewna, że to Kuba przyjechał z Poznania. Pozwoliła sobie jednak wyperswadować, że Kuba nie jest dzieckiem, kolację zrobi sobie sam, a na śniadanie mamunia już wróci.
Około pierwszej w nocy Eulalia usłyszała piknięcie swojego telefonu. Natychmiast wyobraziła sobie tysiąc niebezpiecznych sytuacji związanych z dziećmi i wydarła się z ramion kochanka. Złapała aparat, przeczytała esemesa i padła bez sił na poduszkę.
Kochanek wyjął jej komórkę z dłoni i też przeczytał:
Mamunia, nie martw się, spotkaliśmy kolegów, Kuba wróci jutro rano. Jakby ci było smutno, to pomyśl o poderwaniu sąsiada, on nam się podoba.
Podczas kiedy Eulalia śmiała się do rozpuku, oparta o jego klatkę piersiową, Janusz wystukał odpowiedź: Już mnie poderwała. Pewnie jej też się podobałem. Pozdrawiam. Sąsiad.
Chichocząc i całując się, czekali na kolejną wiadomość. Przyszła błyskawicznie:
Na jakim etapie jesteście? Też pozdrawiamy.
Teraz odpisała Eulalia.
Dlaczego jeszcze nie śpicie?
Odpowiedź brzmiała:
A wy?
Odpisał Janusz:
Wasza mama nie pozwala mi powiedzieć.
Niech pan się nie przejmuje – napisały Bliźniaki (nieco bezczelnie, jak oceniła to Eulalia). – tak wiemy. Życzymy wam szczęścia. Bez odbioru.
– Naprawdę masz znakomite dzieci. – Janusz odłożył komórkę na nocny stolik. – Musisz mi jutro wszystko o nich opowiedzieć. I o tym jakimś koszmarnie głupim jegomościu, który nie chciał być ich ojcem, a zwłaszcza twoim mężem. – Zastanowił się przez moment i dodał: – Chyba że jesteś wdową?
– Nie, nie jestem wdową. I nie udawaj, że te dwie jędze z Karpacza nie opowiedziały ci mojego życiorysu ze szczegółami.
– A co, mój ci opowiedziały?
– Owszem. Tylko nie podały żadnych nazwisk. A ja jestem ciekawa, która to koleżanka z pracy była twoją drugą?
Janusz skrzywił się, ale wymienił nazwisko znanej warszawskiej prezenterki, której Eulalia nie znosiła alergicznie z powodu wdzięczenia się. Też się skrzywiła, zanim zdążyła pomyśleć.
– Nie lubisz jej?
– Nie. I w ogóle nie widzę jej z tobą. Jeżeli ona ci się tak podobała, to ze mną jesteś przez pomyłkę.
Pocałował ją.
– Pierwsza awantura małżeńska. Ona kiedyś nie była taka okropna. Coś jej się takiego porobiło, jak zaczęła robić zawrotną karierę. Niedomykalnóść usteczek. Stale się śmiała rozkosznie. Czy musimy o niej rozmawiać?
– A masz lepsze propozycje?
– Nie chciałbym ci się wydać monotonny…