39537.fb2
Siedziała zupełnie sama na tej ławce naprzeciwko wyjścia i wpatrywała się w nie.
Wyobrażała sobie, jak teraz wygląda: z rozmazanym makijażem, z siniakiem tworzącym się wokół miejsca, gdzie dostała ten zastrzyk.
Jak jakiś ćpun – pomyślała z uśmiechem.
Znowu może się śmiać.
Nagle zaczęła płakać, złożyła ręce jak do modlitwy i choć nigdy nie wierzyła w Boga, wyszeptała:
– Boże! Dziękuję ci za to.
ON: Nie mógł znieść tego, co się działo po wylądowaniu. Czekali na otwarcie włazu całą wieczność. On był już gotowy do wyjścia, gdy przelatywali jeszcze nad Dover w Anglii! Teraz, gdy stał z laptopem przewieszonym przez ramię w dusznym samolocie zaraz za pasażerami pierwszej klasy, dusił się z niecierpliwości.
Tak bardzo chciał być pewien, że ona wie.
Nareszcie otworzyli właz. Przy wyjściu stała ta stewardesa.
Zatrzymał się, a ona podała mu dwa arkusze szarego papieru spięte spinaczem.
– Zdobyłam to dla pana, to jest jak relikwia, niech pan tego nie zgubi – powiedziała.
Stanął i całując jej rękę na pożegnanie, powiedział:
– Na pewno spotkamy się jeszcze, boja zawsze latam Deltą. Tylko teraz chcieli mnie wepchnąć do TWA, ale nawet Bóg nie chciał tego. Dziękuję za wszystko.
Gdy wyszedł, zobaczył ją płaczącą na tej ławce i wiedział, że powiedzieli j ej za późno.
Ale wiedział też, że w ogóle jej powiedzieli.
Szedł wolno w jej kierunku, widząc, że go zauważyła. Podszedł bliżej, a ona nie podnosząc się z tej ławki, położyła palec na ustach, dając mu znak, żeby nic nie mówił.
Widział, co przeszła, zanim się tutaj znalazła. Przysiadł się do niej i nic mówiąc, patrzył jej w oczy. Nagle wzięła jego dłonie, przyłożyła do swoich ust i zaczęła całować.
Chciał się jakoś usprawiedliwić, przeprosić, ale mu nie pozwoliła.
Szeptała tylko jego imię i dotykała go od czasu do czasu, jak gdyby upewniając się, że to on. Nie mógł powstrzymać wzruszenia, gdy nieustannie dziękowała mu, że tu jest z nią i że żyje.
Minęła godzina, nim ochłonęli. Ani razu nie wspomnieli tej katastrofy.
Powoli zaczynali cieszyć się swoją obecnością.
Postanowili wreszcie opuścić lotnisko. Ona poszła do toalety poprawić makijaż, w tym czasie on odszukał przedstawicielstwo Avisa i odebrał zarezerwowany samochód. Po krótkich formalnościach stali przed lśniącym saabem 9000 convertible ze skórzanymi siedzeniami w kolorze szampana.
Poprosiła, aby pojechali do jego hotelu, gdzie chciała wziąć prysznic i odświeżyć się po tych wszystkich przeżyciach. Nie chciała wracać do swojego hotelu, wiedząc, jaką sensację wzbudziłaby tam teraz, gdy rozniosła się ta historia.
On zatrzymał się w hotelu La Louisiane na Saint Germain. Stary, wygodny hotel z atmosferą, z doskonałą przytulną restauracyjką, mieszczącą się w przybudówce przylegającej do podwórza porośniętego winoroślą.
Według niego najbardziej romantyczny hotel w Paryżu.
Jazda kabrioletem odświeżyła ich oboje.
Nie mówili dużo, tylko od czasu do czasu spoglądali sobie w oczy, a ona czasami wysuwała rękę, aby go tak mimochodem dotknąć, gdy zmieniał biegi.
Było pełno świątecznej czułości w tym samochodzie w drodze na Saint Germain.
Zaparkował auto w garażu pod hotelem, odebrał klucze do pokoju i po chwili cieszyli się chłodem wysokich murów.
Zamówił szampana. Kiedy już stali z kieliszkami w dłoniach, ona powiedziała:
– Jakubku, ja jeszcze nigdy tak bardzo za nikim nie tęskniłam.
On nie mógł nic powiedzieć. Dotknął tylko lewą ręką jej policzka.
Postanowili, że od dzisiaj zawsze będą pili zdrowie taksówkarzy z Manhattanu, szczególnie hinduskich.
Potem ona poszła do łazienki wziąć prysznic.
Został sam w pokoju, z łazienki dochodził szum prysznica, a on wiedział, że mimo ogromnej fascynacji i emocji, które w nim budziła, nie pójdzie do tej łazienki. Chciał tego bardzo, ale lęk przed tym, że mógłby coś zepsuć lub naruszyć w tym opartym na całkowitym zaufaniu związku, był większy. Szczególnie dzisiaj, po tym, co przeżyli.
Wyciągnął z walizki prezent, który dla niej przywiózł. Położył go na łóżku i usiadł z gazetą na pluszowej wykładzinie między łóżkiem i ścianą i czekając na nią próbował czytać.
Po chwili zasnął.
ONA: Stała pod prysznicem i czuła, jak przychodzi do niej ta błogość. Czuła, że spłukuje przeżycia tego poranka, który był jak historia z książki, którą ktoś jej przeczytał. Ona nigdy nie czytała takich książek. Szkoda jej było czasu.
Zdecydowała, że teraz od czasu do czasu będzie czytać.
Myślała, że on wejdzie do tej łazienki. Czekała. To uprościłoby tak wiele.
Była pewna, że nikt nikomu nie może ufać bardziej, niż ona jemu ufała.
Pragnęła go straszliwie. Czuła, że dzisiaj jest ten dzień.
Czekała, ale on nie przyszedł.
Okryta tylko białym ogromnym ręcznikiem wyszła z łazienki.
Pomyślała, że przy nim puszczają wszelkie bariery. Dotychczas tylko przy mężu mogłaby wyjść z łazienki owinięta jedynie ręcznikiem.
Na łóżku zobaczyła zapakowane w kolorowy papier i przewiązane czerwoną wstążką pudło.
Jakub leżał między łóżkiem i ścianą i spał.
Musiał być strasznie zmęczony po locie i tych przeżyciach.
Pewnie dlatego nie przyszedł do łazienki...