39537.fb2
Czy Niemcy mogliby zrozumieć, co się czuje, gdy Grechuta śpiewa «bo ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy»? On ostatnio dostaje gęsiej skórki, gdy tego słucha.
Myślał o tym, jak daleko można posunąć się w udawaniu, że coś nie istnieje. On posunął się chyba jednak zbyt daleko. Ale ona na to przystała. Pewnie z lęku przed tym, że to mogłoby coś zniszczyć. Teraz, po Paryżu, nie może przestać o tym myśleć. Ona nie należy do niego. Należy do innego. Nigdy dotąd żadna kobieta, na której mu zależało, nie należała do innego. Nigdy!
To, co jest między nimi, musi być nazwane. Koniecznie! To nie jest przecież jakiś tam romans! To jest sto pięter ponad. Romans? Jak to brzmi! Nazwać romansem to, co jest między nimi, to tak jakby cement na budowę wozić rolls-royce'em. Niby można, ale to nieporozumienie.
Tęsknił za nią. Za dwa dni znów przyjdzie poniedziałek...
ONA: W niedzielę powiedzieli jej rodzicom. Mąż był przy tym taki dumny. Będzie miał syna! W jego rodzinie pierwsze dziecko zawsze było synem. Patrzyła, jak podnoszą z jej ojcem kieliszki z wódką do ust. Zastanawiała się, ile czasu upłynie, zanim zapomni, że jeszcze w piątek po południu powiedział: «Nie możesz mi tego zrobić».
Ustalili, że ona weźmie urlop bezpłatny. Mają dość pieniędzy. Nie musi pracować. Jutro pojedzie do biura i załatwi wszystkie formalności. On znajdzie większe mieszkanie i przestanie palić.
Matka siedziała na krześle obok niej i dotykała dłonią jej brzucha. Widać było, jak bardzo jest szczęśliwa. W pewnym momencie powiedziała:
– Gdy ja rodziłam ciebie, mieszkaliśmy z ojcem kątem u jego rodziców, toaleta była na korytarzu i kąpałam się w miednicy raz w tygodniu. Nawet nie wiesz, dziecko, jak masz dobrze.
Nigdy, ani tego dnia, ani nigdy potem, nie zapytała, dlaczego nie otworzyli im w piątek. Jej matka była mądrą i doświadczoną kobietą.
W poniedziałek około południa pojechała do biura. Sekretarka zaniemówiła. Wszyscy wiedzieli, że od kilku lat mówiła o dziecku, którego nie mogła mieć. Sekretarka poszła z jej podaniem o urlop do administracji. Została sama. Usiadła w swoim fotelu naprzeciwko monitora. Dotknęła delikatnie klawiatury.
Dzisiaj jest poniedziałek – pomyślała i zaczęła płakać.
ON: Przed ósmą wysłał e-mail z planem swojego urlopu. Weźmie tydzień na przełomie października i listopada. Będzie na grobach rodziców i Natalii. Boże Narodzenie spędzi z bratem i jego rodziną we Wrocławiu, a przed Nowym Rokiem poleci z Warszawy do Austrii na narty.
Minęła niedziela i wciąż nie miał e-mailu od niej. Nie pojawiła się także na ICQ. Po południu, zaniepokojony, zadzwonił do niej do biura w Warszawie. Nikt nie odpowiadał. Nie zostawił żadnej wiadomości.
Z pewnością coś jej ważnego wypadło – pomyślał, wracając do pracy.
ONA: – Zawieziesz mnie na chwilę do biura? – zapytała męża, słysząc, jak umawia się przez telefon z klientem. Słyszała, że wybiera się do miasta, aby oddać gotowy projekt. – Zapomniałam zabrać książki i osobiste rzeczy z biurka. I chciałabym usunąć prywatne e-maile z komputera. Nie chciałabym, aby ktoś je czytał. Spojrzał na nią zdziwiony.
– Dostajesz prywatne e-maile? – zapytał rozbawiony. – Pewnie Asia opisuje ci swoje orgazmy po przeczytaniu jakiegoś wiersza albo inne takie bzdury.
Spojrzała na niego z niesmakiem.
– Asia niestety od dawna już nie ma orgazmów. I nie tylko po przeczytaniu wiersza. Bardziej już «inne takie bzdury». – Wiedziała, że nie lubił Asi. Z wzajemnością. – Zawieziesz mnie? Możesz mnie odebrać, wracając ze spotkania z klientem. Nie będę potrzebowała wiele czasu.
Tak jak tamtej nocy, kiedy dowiedziała się o Natalii, czuła niepokój, gdy wystukiwała cyfry kodu i czekała na zgrzyt elektromagnesu w zamku okratowanych drzwi prowadzących do biura. Jej biurko było puste. Kubek do kawy – od niego, czarny, przysłany z Monachium ze srebrzystym @ – odstawiony do suszarki, segregatory przeniesione na biurko sekretarki, plastikowe tace na listy przychodzące i wychodzące przestawione na szafy. Higieniczna, błyszcząca gładkością blatu biurka pustka.
Ale najbardziej pusto wyglądał monitor jej komputera. Stał jak obcy, nieznany jej sprzęt, odarty ze wszystkich tych żółtych przylepnych karteczek, na których pisała kolorowymi długopisami nie tylko to, co miała pilnie do załatwienia, ale także to, co chciała mu koniecznie powiedzieć, albo to, co on jej powiedział, a ona chciała koniecznie zapamiętać. Nawet ślady jej palców na ekranie ktoś dokładnie wyczyścił. Ktoś pomaga wymazywać go z jej pamięci...
Biurko było zamknięte na klucz, nie mogła go znaleźć w umówionym miejscu.
Będę musiała przyjechać jutro – pomyślała i zrobiło jej się nagle smutno. – Po mnie też zacierają ślady.
– Ale teraz żadnych sentymentów – powiedziała głośno, włączając komputer.
Była przygotowana. Nie słuchała cały dzień muzyki. Czytała książkę o macierzyństwie. Potem zadzwoniła do swojej matki. Rozmawiały prawie dwie godziny. To znaczy, głównie matka mówiła. Potrzebowała tego. Aby się utwierdzić. Nie dzwoniła ani nie odbierała telefonów od Asi. Asia zawsze dzwoniła na jej telefon komórkowy. Głównie po to, aby uniknąć kontaktu z jej mężem.
Alicja przyszła osobiście.
– Boże, jak ci zazdroszczę – zaczęła już od progu. – Kiedy idziecie kupować łóżeczko? Ale, ale... pamiętaj, żebyś pisała pamiętnik. Właśnie teraz. To ważne. Opisuj każdy dzień ciąży. Potem, gdy skończy osiemnaście lat, dasz to jej przeczytać. Wyglądasz absolutnie na córkę.
Patrzyła na Alicję i myślała, że nie chciałaby, aby jej córka przeczytała, co myślała w siódmym tygodniu ciąży jej matka. Byłaby przerażona.
Późnym popołudniem zadzwonił mąż. Umówił się na środę na oglądanie tego większego mieszkania. Prawie dokładnie na granicy miasta. Pod lasem. Podpisał umowę przedwstępną. Jest słoneczne i śliczne.
Była gotowa do tego e-mailu.
Jakubku,
Odkąd Cię znam, pisałeś lub opowiadałeś mi o prawdzie. O prawdzie w nauce, w życiu, wszędzie. Wszystko w Tobie jest prawdziwe. Dlatego wierzę, że mnie zrozumiesz. Zrozumiesz, że ja nie mogę dalej tak żyć. Jestem w ciąży. Teraz oszukiwałabym już dwie osoby. Nie mogę tego robić.
Podarowałeś mi coś, co nawet trudno nazwać. Poruszyłeś we mnie coś, o istnieniu czego nawet nie wiedziałam. Jesteś i zawsze będziesz częścią mojego życia. Zawsze.
Jakubku, mówiłeś mi, że bardzo chcesz, abym była szczęśliwa, prawda? Zrób coś teraz dla mnie, proszę. Coś bardzo ważnego. Coś najważniejszego. Zrób to dla mnie. Proszę Cię. Będę szczęśliwa, gdy mi wybaczysz.
Wybaczysz?
Nie będzie mnie przez następne miesiące. Nie pracuję już tutaj. Aby utrzymać ciążę, muszę być w domu, a później spędzę kilka miesięcy w klinice.
Dziękuję Ci za wszystko.
Uważaj na siebie.
Gryzła palce do bólu i płakała. Gryzła wargi do krwi. Podeszła do butelki z wodą do podlewania kwiatów stojącej na parapecie. Podniosła do ust i napiła się.
Była znowu spokojna. Wywołała program poczty elektronicznej. Czekały na nią kartki z całego poprzedniego tygodnia i ta z dzisiejszego poranka. Przeniosła je do «poczty usuniętej» bez czytania.
– Nie mogę teraz tego czytać. Już postanowiłam – powiedziała na głos, jak gdyby sobie wydając polecenie.
Wpisała jego adres: Jakub@epost.de.
Po raz ostatni – pomyślała, wysyłając e-mail. Poczuła ulgę.
To przecież tylko Internet...
Otworzyła folder, w którym przechowywała wszystkie e-maile od niego. Zaznaczyła wszystkie do usunięcia. Program pytał:
Jesteś pewny, że chcesz usunąć te wiadomości? (Tak/Nie)
Siedziała chwilę nieruchomo, wpatrując się w ekran.
– Idiotyczne pytanie! – pomyślała z wściekłością. Nagle poczuła się tak, jakby od jej odpowiedzi na to idiotyczne pytanie zależało czyjeś życie.
Czerwony czy niebieski przewód?! Jeśli przetnie niewłaściwy, wszystko wyleci w powietrze. Jak w tych idiotycznych filmach, w których przystojny i opalony półidiota przecina zawsze właściwe przewody. Przypomniała sobie, że w żadnym filmie nie przecinał czerwonego przewodu...
Zadzwonił telefon. Mąż czekał już w samochodzie na dole. Kliknęła na «Tak». Nic się nie wydarzyło. Świat istniał dalej. Widownia odetchnęła z ulgą.