39735.fb2
Wróciłem do siebie i piłem. Tak minęła mi reszta dnia i pół nocy.
Obudziłem się około południa, pozbyłem zbędnego balastu, umyłem zęby, ogoliłem się, zacząłem dumać. Nie czułem się najgorzej. W ogóle niewiele co czułem. Ubrałem się. Wrzuciłem jajko do wody, postawiłem na ogniu. Zanim się ugotowało, wypiłem szklankę soku pomidorowego pół na pół z piwem. Potem ostudziłem jajko pod kranem, obrałem i zjadłem; byłem na tyle zdatny do życia, na ile to możliwe.
Podniosłem słuchawkę i zadzwoniłem do biura Upka. Przedstawiłem się. Wcale się nie ucieszył.
– Al, pamiętasz tego Francuza, o którym ci mówiłem? – zapytałem.
– No. Co z nim?
– Już się go pozbyłem.
– Jak?
– Nie żyje.
– Świetnie. To z nim mnie zdradzała?
– No, kontaktowali się.
– Kontaktowali? Co to ma niby znaczyć, u diabła?
– Nie chcę urazić twoich uczuć.
– Niełatwo je urazić, Belane.
– Słuchaj, dobiorę się Cindy do tyłka. Po to mnie wynająłeś, nie?
– Sam nie wiem, dlaczego cię wynająłem. Myślę, że to był błąd.
– Al, przecież załatwiłem Francuza. Nie żyje.
– No więc na czym stoimy?
– Nie może już jej posuwać.
– A posuwał?
– Al…
– A ty? Całe to twoje gadanie o dobraniu się jej do tyłka.
Jesteś erotomanem, czy co?
– Posłuchaj, Al, depczę jej po piętach. Jestem od niej na odległość pały…
– Znów zaczynasz!
– Zbliżamy się do końca, Al. To już nie potrwa długo. Zaufaj mi.
– Myślisz, że ma kogoś poza tym Francuzem?
– Tak sądzę.
– Tak sądzisz? Tak sądzisz? Cholera jasna, płacę ci kupę szmalu. Tygodnie mijają, a ty mi mówisz, że w grę wchodził martwy Francuz, i „sądzisz”, że jest jeszcze ktoś? Weź się do roboty, stary!
Chcę mieć dowody! Chcę, żebyś raz na zawsze wyjaśnił tę sprawę!
– Zrobię to w ciągu 7 dni, Al.
– Daję ci 6.
– No to w ciągu 6, Al.
W słuchawce zapadła cisza. Po czym Upek odezwał się znów.
– Dobra. Za godzinę jadę na lotnisko. Muszę lecieć na wschód w interesach. Wrócę za 6 dni.
– Do tego czasu wszystko będzie załatwione, aniołeczku.
– Nie nazywaj mnie „aniołeczkiem”. Co to ma niby znaczyć?
– Tak tylko powiedziałem.
– Uporaj się z tą sprawą, bo inaczej załatwię cię po powrocie, złamasie jeden!
– Do mnie mówisz, Al?
Ale w słuchawce panowała cisza. Rozłączył się. Kutas. Trudno… trzeba brać się do roboty…