40532.fb2
Chciałabym mieć chłopaka. Mieszkałby w szafie na wieszaku. Mogłabym go wyjmować, kiedy zechcę, a on spoglądałby na mnie wzrokiem amanta filmowego, tak, jakbym była piękna. Nie mówiłby wiele, tylko oddychałby ciężko, zdejmując skórzaną kurtkę i rozpinając dżinsy. Nosiłby białe majtki i wyglądałby tak bosko, że byłabym blisko omdlenia. Mnie też by rozebrał, szepcząc:,,Tesso, kocham cię. Cholera, naprawdę cię kocham. Jesteś piękna”. Właśnie tak by mówił, zsuwając ze mnie ubrania.
Siadam i zapalam lampkę stojącą przy łóżku. Mam długopis, ale nie mogę znaleźć papieru, więc piszę na ścianie:,, Chcę poczuć ciężar jego ciała na moim”. Potem kładę się z powrotem i patrzę w niebo. Ma dziwny kolor- czerwony i brunatny jednocześnie, jakby dzień krwawił.
Czuję zapach kiełbasy. W sobotę na kolację zawsze są kiełbaski. Do tego ziemniaki, kapusta i cebula. Tata wyciągnie los na loterię, a Cal wytypuje liczby. Zasiądą przed telewizorem z tacami na kolanach i obejrzą,,Czynnik X”, a potem,,Milionerów”. Później Cal się wykąpie i pójdzie do łóżka, tata zaś będzie pił piwo i palił papierosy tak długo, aż poczuje się senny.
Zajrzał do mnie wcześniej, niż się spodziewałam. Podszedł do okna i rozsunął zasłony.
– Spójrz tylko!- wykrzyknął, kiedy słońce rozświetliło pokój. Było popołudnie, widziałam wierzchołki drzew, niebo. Jego sylwetka rysowała się na tle okna. Stał z rękami opartymi na biodrach i wyglądał jak Power Ranger.- Jak mam ci pomóc, skoro nic nie mówisz?- spytał, podchodząc i przysiadając na krawędzi mojego łóżka. Wstrzymałam oddech. Jeśli robi się to dostatecznie długo, przed oczami zaczynają tańczyć białe plamki światła. Tata wyciągnął rękę i pogłaskał mnie po głowie. Zaczął delikatnie masować ją palcami.
– Oddychaj, Tesso- szepnął.
Złapałam czapkę leżącą na stoliku i wepchnęłam ją sobie na oczy. Wtedy wyszedł. Teraz smaży kiełbaski na dole. Dobiega mnie dźwięk strzelającego tłuszczu, sos skwierczy na patelni. Nie jestem pewna, czy to możliwe, żeby docierały tu odgłosy z kuchni, ale nic mnie już nie dziwi. Słyszę, jak Cal rozpina płaszcz; przyniósł musztardę ze sklepu. Dziesięć minut temu dostał funta i ostrzeżenie:,,Nie rozmawiaj z obcymi”. Kiedy wyszedł, tata stał na ostatnim stopniu schodów przed domem i palił papierosa. Słyszałam szelest liści opadających na trawę u jego stóp. Inwazja jesieni.
– Powieś płaszcz i sprawdź, czy Tessa czegoś nie potrzebuje.- powiedział tata- Mamy pełno jagód, postaraj się ją zachęcić, żeby trochę zjadła.
Cal ma na nogach trampki; powietrze świszcze, kiedy wbiega po schodach i wpada do mojego pokoju. Udaję, że śpię, ale on nic sobie z tego nie robi. Nachyla się nade mną i szepcze:
– Nie będę zmartwiony, jeśli nie odezwiesz się do mnie nigdy więcej.
Otwieram jedną powiekę i widzę przed sobą parę niebieskich oczu.
– Wiedziałem, że udajesz.- oznajmia z szerokim, zniewalającym uśmiechem.- Tata pyta, czy zjesz jagody.
– Nie.
– Co mam mu powiedzieć?
– Powiedz, że chcę dostać słoniątko.
Śmieje się.
– Będzie mi ciebie brakowało- mówi i zostawia drzwi otwarte, nie troszcząc się o przeciąg ze schodów.