40532.fb2
Wszystko każdego dnia jest takie samo – światło sączące się przez zasłony, odległy szum ruchu na ulicy, grzejnik na wodę. Mógłby to być Dzień Świstaka, gdyby nie to, że moje ciało robi się coraz bardziej zmęczone, a skóra bardziej przezroczysta. Jestem mniejsza niż wczoraj.
Adam leży na łóżku polowym.
Próbuję usiąść, ale nie mam siły.
– Dlaczego tam spałeś? Dotyka mojej ręki.
– Bolało cię w nocy.
Rozsuwa zasłony tak samo, jak robił to wczoraj. Wygląda przez okno. Za nim rozciąga się blade, rozmyte niebo.
kochaliśmy się dwadzieścia siedem razy i spędziliśmy w jednym łóżku sześćdziesiąt dwie noce a to dużo miłości – Śniadanie? – pyta.
Nie chcę umierać.
Za krótko byłam kochana.