Poezje - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 60
Poezje - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 60
Monolog dla Kasandry
To ja, Kasandra.A to jest moje miasto pod popiołem.A to jest moja laska i wstążki prorockie.A to jest moja głowa pełna wątpliwości.To prawda, tryumfuję.Moja racja aż łuną uderzyła w niebo.Tylko prorocy, którym się nie wierzy,mają takie widoki.Tylko ci, którzy źle zabrali się do rzeczy,i wszystko mogło spełnić się tak szybko,jakby nie było ich wcale.Wyraźnie teraz przypominam sobie,jak ludzie, widząc mnie, milkli wpół słowa.Rwał się śmiech.Rozplatały się ręce.Dzieci biegły do matki.Nawet nie znałam ich nietrwałych imion.A ta piosenka o zielonym listku –nikt jej nie kończył przy mnie.Kochałam ich.Ale kochałam z wysoka.Sponad życia.Z przyszłości. gdzie zawsze jest pustoi skąd cóż łatwiejszego jak zobaczyć śmierć.Żałuję, że mój głos był twardy.Spójrzcie na siebie z gwiazd – wołałam –spójrzcie na siebie z gwiazd.Słyszeli i spuszczali oczy.Żyli w życiu.Podszyci wielkim wiatrem.Przesądzeni.Od urodzenia w pożegnalnych ciałach.Ale była w nich jakaś wilgotna nadzieja,własną migotliwością sycący się płomyk.Oni wiedzieli, co to takiego jest chwila,och bodaj jedna jakakolwiekzanim –wyszło na moje.Tylko że z tego nie wynika nic.A to jest moja szatka ogniem osmalona.A to są moje prorockie rupiecie.A to jest moja wykrzywiona twarz.Twarz, która nie wiedziała, że mogła być piękna.Mozaika bizantyjska– Małżonko Teotropio.– Małżonku Teodendronie.– O jakżeś piękna, wąskolica moja.– O jakżeś urodziwy, sinousty mój.– Wdzięcznieś znikomapod szatą jak dzwon,którą zdejmowaćhałas na całe cesarstwo.– Wybornieś umartwiony,mężu mój i panie,wzajemny cieniu cienia mego.– Upodobałem sobiew dłoniach pani mej,jako w suchych palemkachdo opończy wpiętych.– Aliści wznieść bym je chciała do niebai błagać dla synaczka naszego litości,iż nie jest jako my, Teodendronie.– Wszelki duch, Teotropio.Jakiż by miał byćspłodzon w godziwymdostojeństwie naszym?– Wyznamć, a ty posłuchaj.Grzeszniczka zrodziłam.Naguśki jak prosiątko,a tłusty a żwawy,cały w fałdkach przegubkachprzytoczył się nam.– Pyzaty-li?– Pyzaty.– Żarłoczny-li?– Żarłoczny.– Krew-li z mlekiem?– Tyś rzekł.– Co na to archimandryta,mąż przenikliwej gnozy?Co na to eremitki,szkielecice święte?Jakoż im diablęcegorozwinąć z jedwabi?– Wszelako w bożej mocycud metamorfozy.Widząc tedy szpetotędziecięcia onego,nie zakrzykniesz,a licha za wcześnie nie zbudzisz?– Bliźniętamiśmy w zgrozie.Prowadź, Teotropio.