52014.fb2
Przyznaliśmy Euzebiuszowi rację i postanowiliśmy, że zrobimy odznaki z papieru. A potern zaczęliśmy rozmawiać o tym, jak będzie wyglądała nasza odznaka.
— Mój starszy brat — powiedział Maksencjusz — należy do klubu i ma fantastyczną odznakę, na której jest piłka futbolowa i liście laurowe.
— Liście laurowe są dobre — powiedział Alcest.
— Nie — powiedział Rufus — lepiej narysować dwie splecione dłonie, to będzie widać, że jesteśmy dobrymi kumplami.
— Musi być nazwa paczki — powiedział Gotfryd: — Banda Mścicieli, i dwie skrzyżowane szpady, i orzeł, i flaga, i dookoła nasze imiona.
— I liście laurowe — przypomniał Alcest.
Euzebiusz powiedział, że to za dużo, ale że podsunęliśmy mu pomysł, więc narysuje odznakę na lekcji i pokaże nam na następnej przerwie.
— Powiedzcie, chłopaki — zapytał Kleofas — co to jest odznaka?
A potem zadzwonił dzwonek i weszliśmy do klasy. Euzebiusz odpowiadał z geografii w zeszłym tygodniu, więc teraz mógł pracować spokojnie. Przez całą lekcję był strasznie zajęty. Siedział z nosem w zeszycie i cyrklem rysował kółka. Potem malował kredkami, wystawiał język, a my żeśmy nie mogli się doczekać, kiedy zobaczymy naszą odznakę.
Wreszcie Euzebiusz skończył, popatrzył na zeszyt z daleka, mrużąc jedno oko, i zrobił strasznie zadowoloną minę. A potem zadzwonił dzwonek na przerwę.
Kiedy Rosół pozwolił nam się rozejść, ustawiliśmy się wszyscy wokół Euzebiusza, a on, strasznie dumny, pokazał nam swój zeszyt. Odznaka była całkiem fajna. Takie kółko z kleksem pośrodku i drugim kleksem z boku. W środku pomalowane było na niebiesko, biało i żółto, a dookoła pisało: EGMARJMK.
— I co wy na to? — zapytał Euzebiusz.
— Uhu — powiedział Rufus — ale co to za kleks, o tutaj?
— To nie jest kleks, idioto — powiedział Euzebiusz — tylko dwie splecione dłonie.
— A ten drugi — spytałem — to też są dwie splecione dłonie?
— Coś ty — powiedział Euzebiusz — po co nam cztery dłonie? Ten drugi to jest prawdziwy kleks. Nie liczy się.
— A co to znaczy: EGMARJMK? — zapytał Gotfryd.
— To pierwsze litery naszych imion — powiedział Euzebiusz. ; — A te kolory? —
zapytał Maksencjusz. — Dlaczego dałeś niebieski, biały i żółty?
— Bo nie mam czerwonej kredki — wyjaśnił Euzebiusz. — Żółty to będzie czerwony.
— Złota byłaby lepsza — powiedział Gotfryd.
— I trzeba dorysować liście laurowe — powiedział Alcest. Wtedy Euzebiusz się obraził, powiedział, że nie jesteśmy dobrymi kolegami, że jak się nam nie podoba, to trudno, nie bę-
dzie żadnej odznaki, i że naprawdę nie warto było się męczyć i pracować na lekcji, no bo co w końcu, kurczę blade. Ale my żeśmy powiedzieli, że odznaka jest strasznie fajna, zresztą naprawdę dosyć się nam podobała i byliśmy okropnie zadowoleni, że mamy odznakę i możemy rozpoznawać chłopaków z naszej paczki, i postanowiliśmy nosić ją zawsze, nawet kiedy będziemy dorośli, żeby ludzie wiedzieli, że należymy do Bandy Mścicieli. Wtedy Euzebiusz powiedział, że wieczorem zrobi wszystkie odznaki u siebie w domu i żebyśmy jutro rano przynieśli do szkoły
szpilki, bo trzeba będzie przypiąć odznaki do kurtek. Zawołaliśmy wszyscy: „Hip, hip, hura!", Euzebiusz obiecał Alcestowi, że postara się narysować trochę liści laurowych, a Alcest dał mu kawałek szynki ze swojej kanapki.
Następnego dnia rano, kiedy Euzebiusz przyszedł na podwórko szkolne, wszyscy żeśmy do niego podbiegli.
— Przyniosłeś odznaki? — zapytaliśmy.
— Tak — powiedział Euzebiusz. — Napracowałem się strasznie, szczególnie przy wycinaniu, żeby wyszły okrągłe.
I dał każdemu po jednej. Odznaka była naprawdę bardzo ładna: niebiesko-biało-czerwona, z jakimiś brązowymi znakami pod splecionymi dłońmi.
— Co to jest, to brązowe? — zapytał Joachim.
— To liście laurowe — wyjaśnił Euzebiusz. — Nie miałem zielonej kredki.
I Alcest bardzo się ucieszył. A ponieważ każdy miał szpilkę, przypięliśmy sobie odznaki do klap od kurtek i byliśmy okropnie dumni. A potem Gotfryd spojrzał na Euzebiusza i zapytał:
— A dlaczego twoja odznaka jest dużo większa od naszych?
— No bo — powiedział Euzebiusz — odznaka wodza musi być większa od innych.
— A kto powiedział, że ty jesteś wodzem, jeśli wolno wiedzieć? — zapytał Rufus.
— To ja wpadłem na pomysł z odznaką — powiedział Euzebiusz. — Więc ja jestem wodzem, a jak się komuś nie podoba, to mogę dać mu w nos.
— Co to, to nie! — krzyknął Gotfryd. — Wodzem jestem ja!
— Żartujesz — powiedziałem.
— Jesteście wszyscy wstrętni! — krzyknął Euzebiusz. — Jak ma być tak, to oddajcie mi moje odznaki!
— Zobacz, co zrobię z twoją odznaką! — krzyknął Joachim, odpiął swoją odznakę, podarł ją, rzucił na ziemię, podeptał i o-pluł.
— Właśnie! — krzyknął Maksencjusz.
I wszyscy żeśmy podarli nasze odznaki, rzucili je na ziemię, podeptali i opluli.
— Może starczy już tego cyrku? — zapytał Rosół. — Nie wiem, co robicie, ale zabraniam wam robić to dłużej. Zrozumiano?
A kiedy sobie poszedł, powiedzieliśmy Euzebiuszowi, że nie jest naszym kolegą, że nigdy w życiu więcej się do niego nie odezwiemy i że nie należy już do naszej paczki.
Euzebiusz odpo-
wiedział, że ma to w nosie i że wcale nie chce należeć do bandy wstręciuchów. I poszedł sobie razem ze swoją odznaką wielkości spodka.
I teraz łatwo rozpoznać chłopaków, którzy należą do paczki: to ci, co nie mają niebiesko-biało-czerwonej odznaki z napisem EGMARJMK dookoła, dwiema splecionymi dłońmi pośrodku i brązowymi liśćmi laurowymi na dole.
Anonim
Wczoraj w szkole, na klasówce z historii, zdarzyło się coś niesamowitego. Ananiasz, który jest pierwszym uczniem w klasie i ulubieńcem naszej pani, podniósł rękę i zawołał:
— Psze pani! On ode mnie ściąga!