52014.fb2 Joachim ma k?opoty : Przygody Miko?ajka - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 15

Joachim ma k?opoty : Przygody Miko?ajka - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 15

— Nieprawda, ty wstrętny kłamco — krzyknął Gotfryd.

Ale pani podeszła, wzięła kartkę Gotfryda i kartkę Ananiasza, spojrzała na Gotfryda, który zaczął płakać, postawiła mu pałę, a po klasówce zaprowadziła go do dyrektora. Pani wróciła do klasy sama i powiedziała:

— Drogie dzieci, Gotfryd postąpił bardzo źle: nie tylko ściągał od kolegi, ale w dodatku uparcie nie chciał się do tego przyznać, dodając kłamstwo do nieuczciwości. Wobec tego pan dyrektor zawiesił go na dwa dni w prawach ucznia. Mam nadzieję, że będzie to dla niego przestrogą oraz nauczy go, że na nieuczciwości daleko w życiu nie zajedzie. A teraz wyjmijcie zeszyty, zrobimy dyktando.

Na przerwie zastanawialiśmy się, co by tu zrobić, bo Gotfryd to dobry kumpel, a jak się jest zawieszonym, to rodzice strasznie krzyczą i zabraniają mnóstwa rzeczy.

— Trzeba pomścić Gotfryda! — powiedział Rufus. — Gotfryd należy do paczki, więc musimy zemścić się na tym wstrętnym pupilku Ananiaszu. To będzie dla niego przestrogą i nauczy go, że na takich numerach daleko w życiu nie zajedzie.

Przyznaliśmy mu wszyscy rację, a potem Kleofas zapytał: — Ale jak się zemścimy na Ananiaszu? — Można by poczekać na niego po lekcjach — powiedział Euzebiusz — i spuścić mu lanie.

— Coś ty — powiedział Joachim. — Przecież on nosi okulary i nie wolno go bić.

— To może przestaniemy się do niego odzywać? — powiedział Maksencjusz.

— E, tam! — skrzywił się Alcest. — I tak prawie się do niego nie odzywamy, więc nie zauważy, żeśmy w ogóle przestali.

— Można by mu powiedzieć — powiedział Kleofas.

— A gdybyśmy się strasznie obkuli na następną klasówkę i wszyscy dostali piątki zamiast niego? — powiedziałem.

—- Zwariowałeś? — zapytał mnie Kleofas pukając się palcem w czoło.

— Już wiem — powiedział Rufus. — Czytałem takie opowiadanie w jakimś piśmie, gdzie bohater, który jest zbójcą i nosi maskę, kradnie pieniądze bogatym i daje biednym, a kiedy bogaci chcą okraść biednych, żeby odebrać swoje pieniądze, wysyła do nich anonim, w którym pisze: „Nie można drwić sobie bezkarnie z Błękitnego Rycerza". No i wrogowie mają strasznego pietra i boją się kraść.

— Co to znaczy: anonim? — zapytał Kleofas.

— Tylko że — powiedziałem — jak wyślemy taki anonim do Ananiasza, on będzie wiedział, że to myśmy go napisali, nawet jeżeli założymy maski. I zostaniemy ukarani.

— Nie, mój drogi — powiedział Rufus. — Znam sposób, który widziałem w jednym filmie, gdzie bandyci wysyłali listy, a żeby nie można było rozpoznać pisma, wycinali litery z gazet i przyklejali na kartkach papieru, i do końca filmu nikt ich nie mógł odkryć.

Uznaliśmy, że to dobry pomysł, bo Ananiasz tak się przestraszy naszej zemsty, że może w ogóle przestanie chodzić do szkoły, i będzie miał za swoje.

— A co napiszemy w tym liście? — zapytał Alcest.

— No — powiedział Rufus — napiszemy: „Nie można drwić sobie bezkarnie z Bandy Mścicieli!"

Zawołaliśmy wszyscy ,,Hip, hip, hura!", Kleofas zapytał, co to znaczy „bezkarnie", i postanowiliśmy, że Rufus przygotuje list na jutro.

A dzisiaj rano, po przyjściu do szkoły, zebraliśmy się wszyscy dookoła Rufusa i zapytaliśmy, czy ma list.

— Tak — powiedział Rufus. — Chociaż w domu była straszna draka, bo pociąłem ojcu gazetę, której on jeszcze nie przeczytał do końca, no i dostałem klapsa i nie dano mi deseru, a właśnie było moje ulubione ciasto.

I Rufus pokazał nam list, który składał się z mnóstwa przeróżnych liter i bardzo się wszystkim podobał, oprócz Joachima, który powiedział, że to nic nadzwyczajnego i trudno przeczytać.

— To ja nie dostałem ciasta — krzyknął Rufus — męczyłem się jak kto głupi, zużyłem kupę kleju i o mało nie popsułem mamie nożyczek, a ten idiota uważa, że to nic nadzwyczajnego! Następnym razem sam będziesz pisał list!

— Taaak? — krzyknął Joachim. — To kto jest idiotą, ty idioto?

No i się pobili, a Rosół, który jest naszym opiekunem, ale to nie jest jego prawdziwe nazwisko, przyleciał biegiem, powiedział, że zachowują się jak dzikusy, że on ma tego dosyć, i za karę kazał im w czwartek przyjść do szkoły. Na szczęście nie zabrał listu, bo Rufus dał go Kleofasowi, zanim się zaczął bić. Na lekcji czekałem, aż Kleofas poda do mnie list: to ja siedzę najbliżej Ananiasza i miałem położyć list na jego ławce, tak żeby nie zobaczył. A potem Ananiasz by się odwrócił, przeczytał nasz anonim i dopiero by miał głupią minę.

Ale Kleofas oglądał list pod ławką i pytał o coś Maksencjusza, który siedzi razem z nim. I nagle pani zawołała:

— Kleofas! Powtórz, co powiedziałam przed chwilą! A ponieważ Kleofas wstał i nic nie mówił, pani powiedziała:

— Doskonale. Zobaczymy teraz, czy twój sąsiad jest uważniejszy... No, proszę, Maksencjuszu, może powtórzysz, co powiedziałam?

Wtedy Maksencjusz wstał i zaczął płakać, a pani kazała Kleo-fasowi i Maksencjuszowi odmienić czasownik: „Powinienem u-ważać na lekcji, zamiast zajmować się głupstwami, ponieważ chodzę do szkoły po to, żeby się uczyć, a nie po to, żeby się bawić czy błaznować".

Potem Euzebiusz, który siedzi za nami, podał list do Alcesta, Alcest podał go mnie, a pani zawołała:

— Co za diabeł w was dzisiaj wstąpił! Euzebiusz, Alcest, Mikołaj! Proszę pokazać mi tę kartkę! Ale szybko! Nie próbujcie jej chować, widziałam was! No proszę! Czekam!

Alcest zrobił się cały czerwony, ja się rozpłakałem, a Euzebiusz powiedział, że to nie jego wina. Pani przyszła po kartkę, przeczytała ją, otwarła szeroko oczy, spojrzała na nas i powiedziała:

— „Nie można drwić sobie bezkarnie z Bandy Mścicieli"? Co to znowu za brednie?...

A zresztą nie chcę nic o tym wiedzieć, wcale mnie to nie obchodzi! Lepiej byście uczyli się na lekcji,

zamiast robić głupstwa. Tymczasem za karę wszyscy trzej przyjdziecie mi w czwartek do szkoły!

Na przerwie Ananiasz się śmiał. Ale ten wstrętny pupilek nie powinien się śmiać.

Bo, jak powiedział Kleofas, bezkarnie czy nie, z Bandą Mścicieli nie ma żartów!

Jonasz

Euzebiusz, ten co jest bardzo silny i lubi dawać chłopakom w nos, ma starszego brata, który nazywa się Jonasz i właśnie poszedł do wojska. Euzebiusz jest strasznie dumny ze swojego brata i ciągle nam o nim opowiada.

— Dostaliśmy zdjęcie Jonasza w mundurze — powiedział nam któregoś dnia. —

Wygląda fantastycznie! Jutro przyniosę wam pokazać.

I Euzebiusz przyniósł nam zdjęcie: Jonasz wyglądał na nim bardzo fajnie, w berecie, cały uśmiechnięty.

— Nie ma galonów — powiedział Maksencjusz.

— To dlatego, że jest nowy — wyjaśnił Euzebiusz — ale na pewno zostanie oficerem i będzie dowodził masą żołnierzy. W każdym razie ma karabin.

— A nie ma rewolweru? — zapytał Joachim.

— Jasne, że nie — powiedział Rufus. — Rewolwery są dla oficerów. Żołnierze mają tylko karabiny. To się Euzebiuszowi nie spodobało.

— Co ty tam możesz wiedzieć? — powiedział. — Jonasz ma rewolwer, bo zostanie oficerem.

— Nie rozśmieszaj mnie — powiedział Rufus. — Mój ojciec ma rewolwer.

— Twój ojciec — krzyknął Euzebiusz — nie jest oficerem, tylko policjantem! To żadna sztuka mieć rewolwer, jak się jest policjantem!