52014.fb2 Joachim ma k?opoty : Przygody Miko?ajka - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 16

Joachim ma k?opoty : Przygody Miko?ajka - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 16

— Policjant to tak jak oficer! — krzyknął Rufus. — Poza tym mój ojciec ma kepi! A twój brat ma kepi, co?

I Eugeniusz z Rufusem się pobili.

Kiedy indziej Euzebiusz opowiedział nam, że Jonasz pojechał ze swoim pułkiem na ćwiczenia i robił niesamowite rzeczy, że zabił mnóstwo wrogów i że generał mu pogratulował.

— Na ćwiczeniach nie zabija się wrogów — powiedział Got-fryd.

— Zabija się na niby — wyjaśnił Euzebiusz. — Ale to bardzo niebezpieczne.

— E, tam! — powiedział Gotfryd. — Na niby się nie liczy! To by było za łatwe!

— Chcesz w nos? — zapytał Euzebiusz. — I to nie na niby!

— Tylko spróbuj! — powiedział Gotfryd.

Euzebiusz spróbował, udało mu się, no i się pobili.

W zeszłym tygodniu Euzebiusz opowiedział nam, że Jonasz po raz pierwszy stał na warcie i że wybrano go dlatego, że jest najlepszym żołnierzem w pułku.

— To trzeba być najlepszym żołnierzem w pułku, żeby stać na warcie? — zapytałem.

— A jak? — powiedział Euzebiusz. — Nie myślisz chyba, że dają pilnować pułku jakiemuś idiocie? Albo zdrajcy, który wpuściłby do koszar wrogów?

— Jakich wrogów? — zapytał Maksencjusz.

— Coś ty, to wszystko bujda — powiedział Rufus. — Wszyscy żołnierze stoją na warcie, każdy po kolei. Idioci tak samo jak reszta.

— Tak mi się wydawało — powiedziałem.

— Zresztą to nic takiego stać na warcie — powiedział Gotfryd. — Każdy to może robić!

— Chciałbym cię widzieć! — krzyknął Euzebiusz. — Stać tak samemu po nocy i pilnować pułku.

— O wiele niebezpieczniej jest uratować kogoś, kto się topi, jak ja na ostatnich wakacjach! — powiedział Rufus.

— Nie rozśmieszaj mnie — powiedział Euzebiusz — nikogo nie uratowałeś i jesteś kłamca. A wy wiecie, kim jesteście? Je-steście bandą idiotów!

Wtedy żeśmy się wszyscy pobili z Euzebiuszem, ja dostałem pięścią w nos, i Rosół, nasz opiekun, postawił nas do kąta.

W ogóle to zaczynamy mieć już dość Euzebiusza razem z jego bratem.

A dzisiaj rano Euzebiusz przyszedł do szkoły strasznie przejęty.

— E, chłopaki! — zawołał. — Wiecie co? Dostaliśmy list od mojego brata!

Przyjeżdża na przepustkę! Dzisiaj! Na pewno już jest w domu! Chciałem na niego poczekać, tylko że ojciec się nie zgodził. Ale obiecał powiedzieć Jonaszowi, żeby w południe przyszedł po mnie do szkoły! I wiecie, co jeszcze? No, zgadujcie!...

Ponieważ nikt nic nie mówił, Euzebiusz wrzasnął, dumny jak nie wiem co:

— Ma już stopień! Jest rekrutem!

— To nie jest stopień — powiedział Rufus.

— On mówi, że to nie jest stopień — powiedział śmiejąc się Euzebiusz. — Jasne, że to jest stopień, i Jonasz ma na rękawie galon. Napisał nam w liście!

— A co robi taki rekrut? — spytałem.

— To samo, co oficer — powiedział Euzebiusz. — Dowodzi masą żołnierzy, wydaje rozkazy, na wojnie prowadzi innych do walki i żołnierze muszą mu salutować. Żebyś wiedział! Żołnierze muszą salutować mojemu bratu! O tak!

I Euzebiusz przyłożył rękę do czoła, żeby zasalutować.

— Ale fajnie! — powiedział Kleofas.

Zazdrościliśmy trochę Euzebiuszowi, że ma brata w mundurze z galonami, któremu wszyscy salutują. I cieszyliśmy się, że go zobaczymy po skończonych lekcjach. Ja już go kiedyś widziałem, ale to było przedtem, kiedy nie był jeszcze żołnierzem i nikt mu nie salutował. Jest bardzo fajny i silny.

— Zresztą po szkole — powiedział Euzebiusz — sam wam opowie. Pozwolę wam z nim porozmawiać.

Weszliśmy do klasy bardzo przejęci, ale najbardziej przejęty był oczywiście Euzebiusz. Nie mógł usiedzieć w ławce, wiercił się i rozmawiał z chłopakami, którzy najbliżej siedzą.

— Euzebiuszu! — krzyknęła pani. — Nie wiem, co się dziś z tobą dzieje, ale jesteś nieznośny! Jeśli się zaraz nie uspokoisz, zostaniesz w szkole po lekcjach.

— Och, nie, proszę pani! Nie! — zawołaliśmy wszyscy.

Pani spojrzała na nas zdziwiona i Euzebiusz wytłumaczył jej, że jego brat, podoficer, przychodzi po niego do szkoły.

Pani schyliła się, żeby poszukać czegoś w szufladzie, ale my ją znamy i wiemy, że kiedy tak robi, to znaczy, że chce jej się śmiać. A potem powiedziała:

— Dobrze. Ale macie się zachowywać spokojnie. Zwłaszcza ty, Euzebiuszu, musisz być grzeczny, żeby być godnym brata

żołnierza!

Lekcja okropnie nam się dłużyła, a kiedy zadzwonił dzwonek, mieliśmy już spakowane tornistry i pędem wylecieliśmy z klasy.

Na chodniku czekał na nas Jonasz. Nie był w mundurze. Miał na sobie żółty sweter i niebieskie spodnie w prążki, i trochę żeśmy się rozczarowali.

— Się masz, pyszczku! — zawołał na widok Euzebiusza. —

Znowu urosłeś!

I Jonasz pocałował Euzebiusza w oba policzki, rozczochrał

mu włosy i dał kuksańca.

Okropnie fajny ten brat Euzebiusza. Sam chciałbym mieć takiego!

— Dlaczego nie jesteś w mundurze? — zapytał Euzebiusz.

— Na przepustce? Też masz pomysły! — powiedział Jonasz. A potem popatrzył na nas i powiedział: