52074.fb2 MIKO?AJEK - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 14

MIKO?AJEK - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 14

Nie wiedziałem, że harcerzy uczą takich rzeczy, ale nie można wierzyć we wszystko, co opowiada Alcest. Nigdy nie widziałem, żeby harcerz palił cygaro.

- Mam dość twojego cygara - powiedziałem Alcestowi - wracam do domu.

- Dobrze - powiedział Alcest - zresztą już jestem głodny i nie chcę spóźnić się na podwieczorek, bo będzie babka drożdżowa.

Ale w tej chwili zobaczyliśmy na ziemi, na chodniku, pudełko zapałek. Podnieśliśmy je szybko i otworzyliśmy: była w nim jedna zapałka. Alcest był taki zdenerwowany, że zapomniał o babce. Alcest musi być strasznie zdenerwowany, jeśli zapomni o babce!

- Chodźmy szybko na plac! - krzyknął.

Pobiegliśmy, przeleźliśmy przez płot w miejscu, gdzie brakuje jednej deski. Fajny jest ten plac, często chodzimy grać tam w piłkę. Wszystko tam jest: trawa, błoto, płyty z chodnika, stare skrzynki, pudełka od konserw, koty, no i przede wszystkim samochód! To jest, oczywiście, stary samochód, bez kół, bez motoru, bez drzwiczek, ale wchodzimy do środka i świetnie się bawimy. Mówimy ,,wrr, wrr...” i bawimy się także w autobus: „Dzyń, dzyń, końcowy przystanek, proszę nie wsiadać, komplet”. Fantastyczne!

- Zapalimy cygaro w aucie - powiedział Alcest.

Weszliśmy do środka, a kiedyśmy usiedli, sprężyny w siedzeniach śmiesznie zaskrzypiały, zupełnie jak ten fotel dziadka u babci, którego babcia nie chce naprawić, bo przypomina jej dziadka.

Alcest odgryzł koniec cygara i wypluł go. Powiedział, że widział to na filmie z bandytami. Potem bardzo ostrożnie zapaliliśmy zapałkę, żeby nam nie zgasła - udało się.

Ponieważ cygaro było Alcesta, więc Alcest zaczął; wciągnął dym, wydając przy tym rozmaite odgłosy, i narobił bardzo dużo dymu. To pierwsze zaciągnięcie zaskoczyło go, zaczął

okropnie kaszleć i oddał mi cygaro. Zaciągnąłem się i muszę powiedzieć, że wcale mi to tak bardzo nie smakowało i też zacząłem kaszleć.

- Nie masz pojęcia o paleniu - powiedział Alcest. - Spójrz! Teraz puszczę dym nosem!

I Alcest wziął cygaro, i spróbował wypuścić dym nosem, i zaczął jeszcze gorzej kaszleć. Potem ja spróbowałem, poszło mi lepiej niż jemu, ale dym gryzł mnie w oczy.

Zabawa była na medal!

Podawaliśmy tak sobie po kolei to cygaro, aż w końcu Alcest powiedział:

- Tak mi jakoś dziwnie. Wcale nie jestem głodny.

Zrobił się zielony na twarzy i nagle pojechał do rygi. Wyrzuciliśmy cygaro, bo i mnie kręciło się w głowie i chciało mi się płakać.

- Idę do mamy - powiedział Alcest i poszedł trzymając się za brzuch; myślę, że dziś wieczorem nawet nie tknie drożdżowej babki.

Ja także poszedłem do domu. Czułem się dosyć kiepsko. Tata siedział w salonie i palił

fajkę, mama robiła na drutach, a mnie okropnie zemdliło.

Mama była zaniepokojona, pytała, co mi jest. Powiedziałem, że to od dymu, ale nie zdążyłem jej powiedzieć o cygarze, bo znowu mnie zemdliło.

- Widzisz - powiedziała mama do taty - zawsze ci mówię, że twoja fajka cuchnie.

I teraz, od czasu kiedy paliłem cygaro, tak u nas jest, że tacie nie wolno palić fajki.

TOMCIO PALUCH

Pani powiedziała nam, że dyrektor szkoły odchodzi na emeryturę. Żeby to uczcić, przygotowuje się niezwykłe rzeczy, zupełnie jak na rozdanie nagród: przyjdą tatusiowie i mamusie, ustawi się w dużej sali krzesła, fotele dla dyrektora i profesorów, estradę udekoruje się girlandami. Aktorami, jak zawsze, będziemy my, uczniowie. Każda klasa coś przygotowuje. Starsi koledzy będą się gimnastykować; staną jedni na drugich, a ten, który będzie najwyżej, machnie chorągiewką i wszyscy zaczną klaskać. Zrobili tak w zeszłym roku na rozdanie nagród i to było bardzo fajne, chociaż na końcu niezupełnie się udało z chorągiewką, bo upadli, zanim zaczęli machać. Ci, co są o jedną klasę wyżej niż my, będą tańczyć. Przebiorą się za chłopów, będą mieli saboty. Ustawią się w koło, będą stukać sabotami na estradzie, a zamiast machać chorągiewką, będą powiewać chusteczkami i krzyczeć: „Hej, ha!” Oni też robili to w zeszłym roku, to jest gorsze niż gimnastyka, ale przynajmniej nie upadli. Jedna klasa będzie śpiewać „Panie Janie”, a potem jeden dawny uczeń nam opowie, że wyszedł na ludzi i został sekretarzem w merostwie, bo dyrektor dawał

mu dobre rady.

My... to będzie fantastyczne! Pani powiedziała nam, że odegramy sztukę. Sztukę taką jak w teatrach i w telewizorze Kleofasa, bo mój tata ciągle jeszcze nie chce kupić telewizora.

Sztuka nazywa się Tomcio Paluch i Kot w Butach i dziś w klasie będziemy mieli pierwszą próbę, pani rozda nam role. Gotfryd na wszelki wypadek przyszedł przebrany za kowboja, bo jego tata jest bardzo bogaty i kupuje mu masę rzeczy, ale pani nie była wcale zadowolona z tego przebrania.

- Uprzedzałam cię już, Gotfrydzie - powiedziała mu - że nie lubię, jak przychodzisz do szkoły w tym przebraniu. Zresztą w tej sztuce nie ma kowbojów.

- Nie ma kowbojów? - zapytał Gotfryd. - I to ma być sztuka? To będzie do chrzanu!

I pani kazała mu stać w kącie.

Sztuka jest bardzo zawiła i ja nie bardzo rozumiałem, o co chodzi, kiedy pani nam o niej opowiadała. Wiem, że jest Tomcio Paluch, który szuka swoich braci i spotyka Kota w Butach, i jest markiz Carabas, i zły olbrzym, który chce zjeść braci Tomcia Palucha, i Kot w Butach pomaga Tomciowi, i zwyciężają olbrzyma, i olbrzym robi się dobry, i zdaje się, że w końcu on nie zjada braci Tomcia, i wszyscy są zadowoleni, i jedzą coś innego.

- No więc? - powiedziała pani - kto będzie grał Tomcia Palucha?

- Ja, proszę pani - powiedział Ananiasz. - To jest główna rola, a ja jestem pierwszym uczniem!

To prawda, że Ananiasz jest pierwszym uczniem i pieszczoszkiem naszej pani; to zły kolega, bo ciągle się maże i nosi okulary, i przez to nie można go uderzyć.

- Ty tak wyglądasz na Tomcia Palucha, jak ja na chińskiego cesarza! - powiedział

Euzebiusz, jeden nasz kolega, Ananiasz zaczął płakać, i pani kazała Euzebiuszowi stanąć w kącie obok Gotfryda.

- Potrzebny nam olbrzym - powiedziała pani. - Olbrzym, który chce zjeść Tomcia Palucha!

Zaproponowałem, żeby olbrzymem został Alcest, bo on jest bardzo gruby i ciągle je.

Ale Alcest nie chciał, popatrzył na Ananiasza i powiedział:

- Takich nie jadam!

Pierwszy raz widziałem, żeby Alcest brzydził się jakimś jedzeniem, ale rzeczywiście już sama myśl o zjedzeniu Ananiasza odbiera apetyt. Ananiasz się obraził, że go nie chcą jeść.

- Jeśli nie cofniesz tego, co powiedziałeś - krzyknął Ananiasz - poskarżę się rodzicom i zobaczysz, że cię wyrzucą ze szkoły!

- Spokój! - krzyknęła pani. - Alcest, będziesz robił tłum mieszkańców miasteczka i będziesz także suflerem; będziesz pomagał kolegom w czasie przedstawienia.

Pomysł podpowiadania kolegom, tak jak wtedy, kiedy stają przy tablicy, spodobał się Alcestowi; wyjął z kieszeni biszkopta, włożył do ust i powiedział: „Dobra!”

- Cóż to za sposób wyrażania się! - krzyknęła pani. - Proszę mówić poprawnie!

- Dobra... proszę pani - poprawił się Alcest, a pani głęboko westchnęła. Ostatnio robi wrażenie bardzo zmęczonej.

Na Kota w Butach pani wybrała naprzód Maksencjusza. Powiedziała mu, że będzie miał piękny kostium, szablę, wąsy i ogon. Maksencjusz zgodził się na piękny kostium, na wąsy, no i przede wszystkim na szablę, ale nie chciał nawet słyszeć o ogonie.

- Będę wyglądał jak małpa - powiedział.

- No to co? - powiedział Joachim. - Zawsze tak wyglądasz!