52075.fb2
I zaczął uciekać. Kleofasowi za to wcale nie było do śmiechu i latał za Euzebiuszem, wołając, żeby ten wstrętny złodziej oddał
mu znaczek. Wtedy Euzebiusz, nie zatrzymując się, polizał
znaczek i przykleił go sobie na czole.
- Chłopaki! - wołał. - Patrzcie na mnie! Jestem list! Jestem list lotniczy!
I biegał z rozpostartymi rękami, wołając: ..Brrrum, brrum", ale Kleofasowi udało się podstawić mu nogę i Euzebiusz wywalił się.
Zaczęli się okropnie bić. no i przyleciał Rosół.
- Ooo! Wiedziałem, że nie powinienem wam ufać! - krzyknął
Rosół. - Nie stać was na żadną inteligentną rozrywkę! Wy dwaj, marsz do kąta... A ty, Euzebiuszu, bądź tak uprzejmy i odklej ten idiotyczny znaczek, który masz na czole!
- Tak, ale niech pan mu powie, żeby uważał i nie podarł ząbków -
powiedział Rufus. - Właśnie takiego mi brakuje.
I Rosół posłał go do kąta razem z Kleofasem i Euzebiuszem. Z
kolekcjonerów został już tylko Gotfryd, Alcest i ja.
- E, chłopaki! Nie chcecie mojego znaczka? - zapytał Alcest.
- Zamienię twoje trzy znaczki na mój jeden - powiedział do mnie Gotfryd.
- Co ty, chory? - zapytałem. - Jak chcesz moje trzy znaczki, to sam daj mi trzy, cwaniaku! Daję jeden za jeden.
- Ja chętnie wymienię jeden na jeden - powiedział Alcest.
- I co mi z tego przyjdzie? - wzruszył ramionami Gotfryd. - To są takie same znaczki!
- To jak, nie chcecie mojego znaczka? - zapytał Alcest.
- Dam ci moje trzy - powiedziałem do Gotfryda - jak ty dasz mi za nie coś fajnego.
- Zgoda! - powiedział Gotfryd.
- No to jak nikt nie chce mojego znaczka, patrzcie, co z nim zrobię! - zawołał Alcest i podarł swoją kolekcję.
Kiedy przyszedłem do domu, zadowolony jak nie wiem co, tata zapytał:
- I co, młody filatelisto, jak tam twoja kolekcja?
- Fajowo - powiedziałem.
I pokazałem mu dwie kulki, które dostałem od Gotfryda.
Maksencjusz czarodziej
Zostaliśmy z chłopakami zaproszeni na podwieczorek do Maksencjusza. Bardzo nas to zdziwiło, bo Maksencjusz nigdy nikogo do siebie nie zaprasza. Jego mama nie życzy sobie tego, tym razem jednak, wytłumaczył nam Maksencjusz, jego wujek, ten, co jest marynarzem - chociaż ja myślę, że to bujda i że on wcale nie jest marynarzem - dał mu w prezencie czarodziejską szkatułkę. Ale to przecież żadna frajda robić czary, jak nikt nie patrzy, więc mama Maksencjusza zgodziła się, żeby nas zaprosił.
Kiedy przyszedłem, wszystkie chłopaki już były. Mama Maksencjusza podała podwieczorek: herbatę z mlekiem i kanapki.
Nic specjalnego. Więc żeśmy patrzyli, jak Alcest wsuwa dwie bułeczki z czekoladą, które zabrał z domu, ale jego nawet nie warto prosić, żeby dał gryza. Alcest jest dobrym kumplem i podzieli się z wami wszystkim pod warunkiem, że tego nie da się zjeść!
Po podwieczorku Maksencjusz zaprowadził nas do salonu, gdzie były rzędem ustawione krzesła. Zupełnie jak u Kleofasa, kiedy jego tata robił dla nas przedstawienie kukiełkowe.
Maksencjusz stanął za stołem, na którym leżała czarodziejska szkatułka, a potem otworzył szkatułkę pełną różnych rzeczy i wyjął z niej pałeczkę i dużą kostkę.
- Widzicie tę kostkę? - zapytał Maksencjusz. - Poza tym. że jest bardzo duża, niczym nie różni się od innych kostek...
- Nieprawda - powiedział Gotfryd. - Ona jest pusta, a w środku schowana jest druga kostka.
Maksencjusz otworzył usta i spojrzał na Gotfryda.
- Co ty tam wiesz? - zapytał.
- Wiem, bo w domu mam taką samą czarodziejską szkatułkę -
odpowiedział Gotfryd. - Tata mi kupił za to, że nie dostałem pały z ortografii.
- Więc jest jakiś trik? - spytał Rufus.
- Nie, mój drogi, nie ma żadnego triku! - wrzasnął Maksencjusz. -
Gotfryd to wstrętny kłamczuch!
- A właśnie że kostka jest pusta - powiedział Gotfryd. -Powtórz tylko, że jestem wstrętny kłamczuch, to dostaniesz w zęby!
Ale się nie pobili, bo do salonu weszła mama Maksencjusza.
Spojrzała na nas, postała chwilę, a potem wyszła, wzdychając i wynosząc wazon, który stał na kominku. Zaciekawił mnie ten numer z pustą kostką, więc podszedłem do stołu, żeby zobaczyć.
-Nie! - wrzasnął Maksencjusz. - Nie! Wracaj na swoje miejsce.
Mikołaj! Nie wolno oglądać z bliska!
- A dlaczego, jeśli można wiedzieć? - zapytałem.
- Bo na pewno jest jakiś trik - powiedział Rufus.
- Jasne! - zawołał Gotfryd - kostka jest pusta, więc jak ją położysz na stole, ta, która jest w środku...
- Jak nie przestaniesz - wrzasnął Maksencjusz - pójdziesz zaraz do domu!