52125.fb2 REKREACJE MIKO?AJKA - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 13

REKREACJE MIKO?AJKA - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 13

Euzebiusz zgniewał się, podszedł do Ananiasza, który właśnie zdjął okulary, żeby je przetrzeć, i nie widział, że Euzebiusz się zbliża. Ananiasz nie miał szczęścia: gdyby nie zdjął

okularów, nie oberwałby fangi w nos.

Strażnik podszedł i zapytał pani, czy nie uważa, że byłoby lepiej, gdybyśmy sobie poszli. Pani powiedziała, że dobrze, że też ma tego dosyć.

Wychodziliśmy już z galerii, kiedy Alcest podszedł do strażnika. Pod pachą trzymał

ten obrazek, który mu się tak podobał, z rybami, befsztykiem i owocami; chciał go kupić i zapytał, ile strażnik za niego chce.

Gdy wyszliśmy z muzeum, Gotfryd powiedział pani, że jego tata i mama mają fajną kolekcję obrazów, że wszyscy o niej mówią, i że jeśli pani tak lubi obrazy, to - proszę bardzo

- może do nich przyjść. Pani przetarła ręką czoło i powiedziała, że ma dosyć obrazów na całe życie i nawet nie chce już o nich słyszeć. Wtedy zrozumiałem, dlaczego nie wyglądała na zadowoloną z tego dnia spędzonego z nami w galerii. Właściwie to nasza pani wcale nie lubi obrazów.

DEFILADA

W tej dzielnicy, gdzie jest nasza szkoła, mają odsłaniać pomnik, a my będziemy defilować.

Powiedział nam o tym dyrektor, kiedy wszedł dziś rano do klasy i wszyscyśmy wstali oprócz Kleofasa, który spał i za to został ukarany. Kleofas był okropnie zdziwiony, kiedy go obudzono i powiedziano mu, że będzie miał odsiadkę w czwartek. Zaczął tak głośno ryczeć, że moim zdaniem lepiej by zrobili, gdyby mu dali spać.

- Moje dzieci - powiedział dyrektor - na tej uroczystości będą obecni przedstawiciele rządu, kompania piechoty odda honory, a uczniowie naszej szkoły dostąpią wielkiego zaszczytu defilowania przed pomnikiem i złożą wiązankę. Liczę na was i mam nadzieję, że zachowacie się jak prawdziwi mali mężczyźni.

Potem dyrektor wytłumaczył nam, że starsze klasy zrobią zaraz próbę defilady, a my po nich, gdzieś koło południa. Ponieważ wtedy jest lekcja gramatyki, uważaliśmy wszyscy, że defilada to fajny pomysł, i byliśmy okropnie zadowoleni. Jak tylko dyrektor wyszedł, zaczęliśmy mówić wszyscy naraz i pani uderzyła linijką w stół, i potem była arytmetyka.

Kiedy przyszła pora na gramatykę, pani kazała nam zejść na podwórze, gdzie czekał

na nas dyrektor i Rosół. Rosół to wychowawca; my go tak nazywamy, bo on zawsze mówi: ,,Spójrz mi w oczy”, a na rosole są oka. Ale zdaje się, że już wam to kiedyś tłumaczyłem.

- O - powiedział dyrektor - są pańscy podkomendni, panie Dubon. Mam nadzieję, że pójdzie panu z nimi tak dobrze, jak przed chwilą ze starszymi uczniami.

Pan Dubon - tak nazywa Rosoła dyrektor - zaczął się śmiać i powiedział, że był

podoficerem i nauczy nas dyscypliny i jak maszerować.

- Pan ich nie pozna, jak z nimi skończę, panie dyrektorze!

- Oby tak się stało - odpowiedział dyrektor, westchnął ciężko i odszedł.

- A więc dobrze - powiedział nam Rosół. - Żeby sformować pochód, musi być prowadzący. Prowadzący stoi na baczność i wszyscy do niego równają. Zwykle wybiera się najwyższego. Zrozumieliście? - A potem popatrzył, pokazał palcem na Maksencjusza i powiedział: - Ty będziesz prowadzącym.

Wtedy Euzebiusz powiedział:

- Wcale nie, on wcale nie jest najwyższy, on tylko tak wygląda, ho ma strasznie długie nogi, ale ja jestem wyższy od niego.

- Żartujesz - powiedział Maksencjusz. - Nie tylko jestem wyższy od ciebie, ale ciocia Albertyna, która przyszła do nas wczoraj z wizytą, powiedziała, że jeszcze urosłem. Ja zresztą cały czas rosnę.

- Chcesz się założyć? - zapytał Euzebiusz, a ponieważ Maksencjusz chciał, przysunęli się do siebie plecami, ale nie dowiedzieliśmy się nigdy, kto wygrał, bo Rosół zaczął krzyczeć i powiedział, żeby ustawić się trójkami, wszystko jedno jak, no, a to wcale nie poszło tak prędko.

Potem, kiedyśmy już byli ustawieni, Rosół stanął przed nami, przymknął jedno oko, a potem zamachał ręką i powiedział:

- Ty - trochę na lewo, Mikołaj - na prawo. Wystajesz trochę z lewej strony, ty także. A ty znowu wystajesz z prawej!

A najwięcej tośmy się śmiali z Alcesta, bo on jest bardzo gruby i wystawał z dwóch stron. Kiedy Rosół skończył, miał zadowoloną minę, zatarł ręce, a potem odwrócił się do nas plecami i krzyknął:

- Oddział, na moją komendę...

- A co to wiązanka, proszę pana? - zapytał Rufus. - Dyrektor powiedział, że złożymy wiązankę przed pomnikiem.

- To taki bukiet - powiedział Ananiasz.

On jest pomylony, ten Ananiasz; myśli, że może gadać byle co, bo on jest pierwszym uczniem i pieszczoszkiem naszej pani.

- Spokój tam w szeregach! - krzyknął Rosół. - Oddział, na moją komendę, naprzód...

- Pszpana! - krzyknął Maksencjusz. - Euzebiusz staje na palcach, żeby być wyższy ode mnie. On oszukuje!

- Wstrętny skarżypyta - powiedział Euzebiusz i dał fangę w nos Maksencjuszowi, który kopnął Euzebiusza, i wszyscyśmy ich otoczyli, żeby patrzeć, bo kiedy Euzebiusz i Maksencjusz się biją na pauzie, to jest coś wspaniałego - oni są najsilniejsi w klasie. Rosół

przybiegł krzycząc, rozdzielił Euzebiusza i Maksencjusza i każdemu wlepił odsiadkę.

- Tego nam trzeba było do bukietu - powiedział Maksencjusz.

- Do wiązanki, jak mówi Ananiasz - powiedział Kleofas i zaczął się śmiać, i Rosół dał

mu też odsiadkę w czwartek. Oczywiście, Rosół nie mógł wiedzieć, że Kleofas już miał

zapisaną odsiadkę na ten sam czwartek.

Rosół przesunął ręką po twarzy i potem ustawił nas znowu w szereg, i trzeba powiedzieć, że to nie było takie łatwe, bośmy się strasznie kręcili. Potem Rosół popatrzył na nas długo, długo i zrozumieliśmy, że to nie jest czas na błaznowanie. A potem Rosół zrobił

krok w tył i nastąpił na nogę Joachima, który właśnie nadszedł.

- Niech pan uważa - powiedział Joachim.

Rosół cały poczerwieniał i krzyknął:

- Skąd się tu wziąłeś?!

- Poszedłem napić się wody, kiedy Maksencjusz i Euzebiusz się bili. Myślałem, że to dłużej potrwa - wyjaśnił Joachim, a Rosół dał mu odsiadkę i kazał stanąć w szeregu.

- Spójrzcie mi w oczy - powiedział Rosół. - Pierwszy, który się ruszy czy powie słowo, zostanie wydalony ze szkoły! Zrozumiano? - A potem Rosół odwrócił się, podniósł

rękę i krzyknął:

- Oddział, na moją komendę, naprzód, marsz!

I Rosół zrobił bardzo sztywno kilka kroków, potem obejrzał się, a kiedy zobaczył, że stoimy ciągle w tym samym miejscu, myślałem, że oszaleje, tak jak pan Bledurt, nasz sąsiad, kiedy go tata oblał przez płot wężem do polewania w zeszłą niedzielę.

- Dlaczego nie usłuchaliście? - zapytał Rosół.