52125.fb2
Kiedyśmy wychodzili, doktor siedział przy końcu stołu, nic nie mówił, tylko głośno wzdychał. Pani ubrana na biało podawała mu wodę i proszki, a doktor rysował rewolwery.
On jest na pewno nienormalny, ten doktor!
ROZDANIE NAGRÓD
Dyrektor powiedział, że jest bardzo wzruszony, że go opuszczamy, i że jest pewny, że podzielamy jego wzruszenie, i że nam życzy przyjemnych wakacji, bo początek roku szkolnego to nie pora na żarty, że trzeba będzie wziąć się na serio do pracy, i rozdanie nagród zakończyło się. To było fajne, to rozdanie nagród. Przyszliśmy rano do szkoły z naszymi tatusiami i mamusiami, które nas ubrały jak pajaców. Mieliśmy niebieskie ubrania i białe koszule z materiału, który błyszczy jak czerwono-zielony krawat taty, który mama kupiła tacie i którego tata nie nosi, żeby go nie pobrudzić. Ananiasz - to wariat, ten Ananiasz - miał
białe rękawiczki i to nas wszystkich rozśmieszyło, wszystkich oprócz Rufusa, który nam powiedział, że jego tata, który jest policjantem, często nosi białe rękawiczki i że w tym nie ma nic śmiesznego. Mieliśmy także przylizane brylantyną włosy - mnie zawsze sterczy kogucik -
no i czyste uszy i obcięte paznokcie. Wyglądaliśmy fantastycznie.
I ja, i reszta chłopaków czekaliśmy z niecierpliwością na to rozdanie nagród. Ale nie z powodu nagród -jeżeli o nie chodzi, byliśmy raczej spokojni. Czekaliśmy dlatego, że po rozdaniu nagród nie idzie się już do szkoły i są wakacje. Już od dawna pytałem w domu tatę, kiedy będą te wakacje i czy muszę być w szkole do ostatniego dnia, bo kilku kolegów już wyjechało, i że to niesprawiedliwie, i że i tak już się nic nie robi na lekcjach, i że ja jestem zmęczony, i płakałem, a tata mówił, żebym był cicho i że można ze mną zwariować.
Nagrody były dla wszystkich. Ananiasz, który jest pierwszym uczniem i pieszczoszkiem naszej pani, dostał nagrodę z arytmetyki, nagrodę z historii, nagrodę z geografii, nagrodę z gramatyki, nagrodę z ortografii, nagrodę z fizyki, i nagrodę za zachowanie. To wariat, ten Ananiasz. Euzebiusz, który jest bardzo silny i lubi dawać kolegom fangi w nos, dostał nagrodę z gimnastyki. Alcest - taki gruby, co ciągle je - dostał nagrodę z pilności, to znaczy, że nigdy nie opuszcza lekcji. Alcest zasługuje na nagrodę, bo jego mama nie lubi, jak on siedzi w kuchni, a Alcest, jeśli nie może siedzieć w kuchni, to już woli przyjść do szkoły. Gotfryd, ten, który ma bardzo bogatego tatę, który mu kupuje wszystko, co Gotfryd chce, dostał nagrodę za schludny wygląd, bo on jest zawsze bardzo porządnie ubrany.
Czasami przychodził do klasy ubrany jak kowboj, jak Marsjanin albo jak muszkieter i był
naprawdę fajny. Rufus otrzymał nagrodę z rysunków, bo dostał wielkie pudełko kredek na urodziny. Kleofas, który jest ostatni w klasie, dostał nagrodę za koleżeństwo, a ja dostałem nagrodę za elokwencję. Tata był bardzo zadowolony, ale później się trochę rozczarował, bo pani powiedziała mu, że w mojej elokwencji nagrodzono nie tyle jakość, ile ilość. Muszę zapytać tatę, co to znaczy.
Pani też dostała nagrody. Od każdego z nas dostała podarunek, który kupili dla niej nasi tatusiowie i nasze mamusie. Nasza pani dostała czternaście piór i osiem puderniczek.
Była okropnie zadowolona, powiedziała, że nigdy tyle nie dostała w poprzednich latach. A potem pani nas ucałowała, powiedziała, żebyśmy pilnie odrabiali zadania wakacyjne, żebyśmy byli grzeczni, słuchali naszych tatusiów i mamuś, żebyśmy dobrze wypoczęli, żebyśmy przysłali jej widokówki, i poszła sobie. Wyszliśmy wszyscy razem ze szkoły i na ulicy tatusiowie i mamusie zaczęli ze sobą rozmawiać. Mówili dużo takich rzeczy, jak:
„Państwa synek pilnie się uczył”, „Mój długo chorował”, a także: „Nasz mały jest leniwy, a szkoda, bo jest bardzo zdolny”, a potem: „Kiedy ja byłem w wieku tego małego kretyna, byłem zawsze pierwszy, ale teraz dzieci nie interesują się już nauką. Wszystko przez tę telewizję”.
A potem nas głaskali, klepali po głowach i wycierali ręce, bo mieliśmy brylantynę na włosach.
Wszyscy patrzyli na Ananiasza, który trzymał w rękach stos książek i miał wieniec laurowy na głowie. Dyrektor prosił go zresztą, żeby go zdjął na noc, a to na pewno dlatego, że liście laurowe będą potrzebne na przyszły rok, więc lepiej ich nie pognieść; to tak, jak kiedy mama mnie prosi, żebym nie deptał po begoniach. Tata Gotfryda częstował grubymi cygarami innych tatusiów, a oni chowali je na później, a mamy śmiały się bardzo, opowiadając o tym, cośmy wyprawiali w ciągu roku, i to nas zdziwiło, bo kiedyśmy to robili, mamy wcale a wcale się nie śmiały, Rozmawialiśmy z chłopakami o tym, co będziemy wyrabiać w czasie wakacji, ale przestaliśmy mówić, kiedy Kleofas powiedział, że on będzie ratował tonących, jak to robił w zeszłym roku. Powiedziałem mu, że jest kłamczuchem, że widziałem na basenie, że nie umie pływać, i że to musi być trudno ratować kogoś, kiedy się umie tylko „robić deskę”. Wtedy Kleofas uderzył mnie po głowie książką, którą dostał za koleżeństwo. To rozśmieszyło Rufusa, więc walnąłem go, a on zaczął płakać i kopnął
Euzebiusza. Zaczęliśmy się tarmosić i byłoby fajnie, ale przybiegli tatusiowie i mamusie, wyciągali nas za ręce z kłębowiska i mówili, że jesteśmy niepoprawni i że to wstyd.
A potem tatusiowie i mamusie zabrali każdy swojego chłopaka i wszyscy się rozeszli.
Po drodze do domu myślałem sobie, że to fajnie, że szkoła się skończyła, że nie będzie lekcji ani ćwiczeń, ani kar, ani zabawy na pauzach i że teraz nie będę widział kolegów przez tyle miesięcy, i że nie będziemy się razem wygłupiać, i że będę się czuł okropnie sam.
- Cóż to, Mikołaju - powiedział tata - nic nie mówisz? Przecież nareszcie zaczęły się te twoje wymarzone wakacje!
Wtedy zacząłem płakać i tata powiedział, że ze mną można zwariować.