52243.fb2 Zapa?ka Na Zakr?cie - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 3

Zapa?ka Na Zakr?cie - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 3

– Usiądź tu, Piotr, na moim miejscu! Julek, postaraj się o jeszcze jedno krzesło!

Podczas gdy krzesło wędrowało ponad stolikiem, Piotr przysunął twarz do mojej twarzy, zupełnie bliziutko. Nie widziałam jego oczu, ukrytych za ciemnymi szkłami.

– Serwus, Piotr! – powiedziałam wyciągając rękę, której nie zauważył.

– Serwus, Mada! Tak mi się zdawało, że to ty!

Zdawało mu się. A więc widział jeszcze gorzej niż w zeszłym roku! Wszyscy patrzyliśmy na niego z zatroskaniem. Tylko na twarzy Miśki widać było rozpacz, której nie musiała nawet ukrywać, wiedziała przecież, że dla Piotra jej twarz jest jedynie rozmazaną, jasną plamą.

Siedzieliśmy pod "Parasolami" do obiadu. Marianna zlękła się, kiedy zegar wybił pierwszą.

– Słuchajcie, ja powinnam już dawno być w domu! U nas obiad o pierwszej! Julek, odprowadź mnie i poczaruj mamę.

Wiadomo! Julek świetnie potrafił czarować nasze mamy!

– Ja idę z wami! – poderwała się Ewa. – Maciek, zostajesz jeszcze?

– Dogonię was, załatwię tylko rachunek! Zostaliśmy przy stoliku we czwórkę: Miśka, Piotr, Tomasz i ja.

– Maciek poszedł płacić, a ja mu nie dałem swojej doli- zorientował się nagle Piotr.

– Założyłam za ciebie! Będziesz moim dłużnikiem!- roześmiała się Miśka.

– Zawsze jestem twoim dłużnikiem. Nawet ostatnio: na trzy swoje listy otrzymywałaś ode mnie jeden!

– Bogowie! To nie twoja wina, Piotr, że ja tak lubię pisać!

Miśka popatrzyła na mnie, później przeniosła wzrok na zieloną furtkę. Zrozumiałam.

– Tomasz, idziemy! Więc jak, Misia? Spotykamy się na kortach?

– Tak! Piotr, pójdziesz ze mną na korty po obiedzie?

– Oczywiście! Jeżeli wszyscy idą, to i ja także!

– Właściwie nie mogę o tym spokojnie myśleć – powiedział Tomek, kiedy szliśmy w kierunku mojego domu.

– Dlaczego Miśka to robi? Miśka przywiązuje go do siebie zupełnie niepotrzebnie! Jest przecież dostatecznie nieszczęśliwy.

– Nie sądzisz chyba, że Miśka pogłębia jego nieszczęście?

Tomasz zatrzymał się.

– Właśnie tak sądzę, jeśli chcesz wiedzieć! Piotr jest inteligentny, Piotr świetnie wie, że ze strony Miśki nie może to być nic trwałego!

– Dlaczego nie może?

– Chociażby dlatego, że w naszym wieku nie ma trwałych uczuć! Masz chyba coś na ten temat do powiedzenia?

– Nie mówimy o mnie, mówimy o Miśce! Miśka kocha Piotra od dawna! Miała trzynaście lat, kiedy powiedziała mi o tym po raz pierwszy, tu w Osadzie. Są ze sobą przez dwa miesiące w roku, pisują do siebie i to wszystko jakoś się trzyma. Miśka go kocha.

– Z litości?

Na to pytanie nie odpowiedziałam. Sama zadawałam je sobie często.

– Widzisz! Ty też się boisz, że ona go kocha z litości! Piotr na pewno także obawia się tego. W tej chwili on ma dwadzieścia lat, ona siedemnaście, Piotr jest prawie niewidomy, Miśka… no, cóż! Miśkę ponosi serce! Za dużo w tym patosu jak na mój gust!

– Myślę, że oni twojego gustu w ogóle nie biorą pod uwagę – obruszyłam się.

Szliśmy ścieżką po zboczu, mój dom był już niedaleko. Tomasz roześmiał się.

– A tobie, oczywiście, strasznie się to wszystko podoba, co? I uważasz mnie za cynika; tylko dlatego, że ośmielam się krytykować… hm… bogactwo uczuć tej desperackiej pary! Dalibóg, jak o tym myślę, żałuję, że nie jestem ślepy!

– Jesteś za to idiotą, a to także pewna forma kalectwa. Masz u mnie szansę!

– Zmieniłaś się… – warknął Tomasz ze złością – zjaśniały ci włosy i wyszczuplały łydki! Ale język masz ostry jak dawniej!

– Zawsze był moją chlubą, nogi natomiast nigdy!

W ogrodzie przed domem gospodyni rozwieszała na sznurze bieliznę.

– No co – zawołała widząc Tomasza – doczekał się pan?

– Doczekałem się! – przyznał Tomek. Wypadło to tak zabawnie, że zaczęłam się śmiać.

Wzruszył ramionami.

– Na razie, Tomek! Idę na górę!

– Na razie, Mada! Ciao!

Po schodach szłam powoli. Mama na pewno zapyta, jak było? Było zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażałam. Po pierwsze nasza paczka, która zawsze chodziła grupą albo gęsiego, już dziś ustawiła się parami. Miałam więc do wyboru: albo uznać Tomka za swojego partnera i przyjąć go takim, jakim był, albo nie uznać go wcale.

Drzwi do naszego pokoju uchyliły się.

– Pośpiesz się – fuknęła Alka – gospodyni już przyniosła obiad!

– Zapisałam nas do czytelni i wzięłam trzy książki! – zakomunikowała mama, kiedy usiadłam przy stole. – Dla ciebie, Mada, Hemingwaya! Zadowolona jesteś?

– Komu bije dzwon?

– Tak.

– To świetnie!

Mama nie zapytała o nic. Umiała się znaleźć – jak powiadała zawsze moja babcia Emilia, kiedy ktoś umiejętnie wylawirował z niewygodnnej sytuacji.

Pierwszy tydzień wakacji był nijaki. Wybrałam drugą ewentualność i w naszym towarzystwie manifestowałam swoją niezależność, splendid isolation, żeby znowu powołać się na babcie! Była to pozycja dumna, ale niewygodna. Oczywiście brałam udział we wszystkich wspólnie organizowanych wypadach do lasu czy na przystań. Grywałam w siatkówkę, w tenisa, łaskawie pozwalałam Tomkowi odprowadzać się na obiad. Ale kiedy nadchodził wieczór, zostawałam w domu. Nie dla mnie były te spacery o zmierzchu, włóczenie się nad brzegiem jeziora – tu dwoje, tam dwoje!