52247.fb2 Zwyczajne ?ycie - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 28

Zwyczajne ?ycie - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 28

– A, właśnie – przerwała Tereska, przypominając sobie, że jej brat ma fioła doskonałego na punkcie samochodów. – Jaguar Jaguarem, ale jakbyś zobaczył Fiata, który ma numer Wielkiej Rewolucji Francuskiej…

– Zgłupiałaś, czy co? – przerwał z kolei Januszek z niesmakiem, zatrzymując się przed drzwiami. – Jaki znowu numer ma Wielka Rewolucja Francuska! Królowie byli numerowani, a nie rewolucje!

– Data. Nie bądź tępy. Ma numer, który jest datą Wielkiej Rewolucji Francuskiej.

– A jaka jest data tej Rewolucji?

Tereska położyła rękę na klamce i spojrzała na niego potępiająco.

– Co masz z historii?

– A co cię to obchodzi? My teraz przerabiamy Polskę.

Tereska wzruszyła ramionami i przycisnęła klamkę. Drzwi nie ustąpiły.

– Tysiąc siedemset osiemdziesiąt dziewięć. Tylko zamiast jedynki piątka. Pięćdziesiąt siedem osiemdziesiąt dziewięć. Gdzie masz klucz?

– W kieszeni od wiatrówki.

– A gdzie masz wiatrówkę?

– W domu. A litery jakie?

Tereska zdjęła rękę z klamki i przestała bezskutecznie popychać drzwi.

– Inicjały ciotki Okrętki: WG. Mój klucz jest w torebce, a torebka leży u mnie na biurku. Jeżeli nie ma babci, to nie wejdziemy do domu.

– Babci nie ma, wczoraj mówiła, że wróci dzisiaj później. Chodź, spróbujemy przez podwórze. WG, pięćdziesiąt siedem osiemdziesiąt dziewięć? Granatowy Fiat, co? Dzisiaj go widziałem.

– Co ty powiesz? – zdziwiła się Tereska. – Gdzie?

Januszek zeskoczył ze schodków i ruszył dookoła domu.

– Stał koło tego Jaguara. Zapamiętałem numer, bo ja zapamiętuję wszystkie numery, a ten w dodatku miał te same cyfry co Jaguar, tylko w odwrotnej kolejności. Bo co? Po co ci ten Fiat?

– Mnie po nic, milicja się nim interesuje – odparła Tereska, idąc za nim. – Zamknięte? Może któreś okno jest uchylone?

– Jeżeli babcia wychodziła ostatnia, to nie ma siły. Wszystko pozamykane na mur. Chyba kominem wejdziemy. Dlaczego milicja się nim interesuje?

– Nie wiem, wszystko, jedno. Bo jeździł za nami. Rany boskie, co my teraz zrobimy? Głodna jestem. Trzeba być ostatnim kretynem, żeby nosić klucz w kieszeni, której się nie ma przy sobie!

– A ty co? W torebce! Elegantka się znalazła! Myślałem, że ty masz i najwyżej na ciebie trochę poczekam.

– Ja myślałam, że ty masz i już będziesz w domu, jak wrócę…

– Wybijamy szybę?

– Zgłupiałeś? Każą nam za nią zapłacić. Nie da rady, musimy poczekać na matkę.

– Ale ja też jestem głodny!

– To co ci poradzę? Możemy iść do sklepu i kupić sobie kawałek chleba. Mam dwa złote.

– Ja mam złoty dwadzieścia. Naprawdę nijak nie da się wejść?

Tereska wzruszyła ramionami, beznadziejnie rozglądając się po zamkniętych oknach domu. Januszek podrapał się po głowie.

– Najmarniej z półtorej godziny trzeba będzie czekać. To chodź do tego sklepu. Ale tego bagażu umysłowego ze sobą nie biorę!

Przykląkł i wepchnął teczkę z książkami pod schodki kuchennego wejścia. Po krótkim wahaniu Tereska poszła za jego przykładem. Sklep spożywczy był niedaleko, a pieniędzy starczyło im akurat na cztery bułki i wodę sodową.

– Nie rozumiem, co powiedziałaś – zamamrotał Januszek, dławiąc się nieco podstarzałym pieczywem – że ten samochód jeździł za nami? Za mną nic nie jeździło.

– Za mną i za Okrętką. Nie chlaj tak zachłannie, połowa wody moja!

– Okropnie suche te bułki. Dlaczego jeździł za wami?

– Nie wiem. Musisz iść na milicję i powiedzieć, gdzie go widziałeś. Gdzie go widziałeś?

– Na Belgijskiej. Jak oglądałem tego Jaguara. Wynosili z niego jakieś paczki.

– Z Jaguara?

– Nie, z tego Fiata.

– A coś ty robił na Belgijskiej?

– Nie twój interes. Wysyłałem totolotka. Mam iść na milicję tak ni z tego, ni z owego, dobrowolnie?

– Wolisz, żeby cię siłą doprowadzili?

– A nie możesz iść sama?

– Przecież nie ja go widziałam, tylko ty!

Posiłek, złożony z czterech bułek i butelki wody sodowej, nie trwał długo. Rodzinny dom był dla nich ciągle niedostępny, a czas oczekiwania na kogoś z kluczem bliżej nie ustalony. Tereska zaczynała dzisiaj korepetycje dopiero o piątej i do owej pory nie miała co robić. Dzięki tym wszystkim czynnikom zdecydowali się iść na milicję od razu i razem.

Dzielnicowego chwilowo nie było. Krzysztof Cegna, usłyszawszy informację, omal nie ucałował Januszka, który wydał mu się nagle najczarowniejszym młodzieńcem wszech czasów. Odstające uszy i piegi na nosie nabrały w jego oczach uroku wręcz nadziemskiego. Wypytał go dokładnie o wielkość i kształt wynoszonych z Fiata paczek, o miejsce, godzinę i minutę, w których się to działo, i skrzydła wyrosły mu u ramion. Przybyły w pół godziny później dzielnicowy również docenił wagę wiadomości.

– Coś mi się widzi, że się fatalnie narwali – powiedział z zadowoleniem, kiedy Tereska z Januszkiem oddalili się już wolnym krokiem. – Niefart mają chłopaki. Przenieśli swój salon z Żoliborza na Mokotów i od pierwszego dnia ich mamy. Trzeba zawiadomić majora.

– Spłoszyli się i znaleźli sobie bezpieczne miejsce – przyświadczył Krzysztof Cegna z uciechą. – I Czarny Miecio! Ja bym jeszcze nie zawiadamiał majora, może lepiej podpatrzyć przedtem, co się tam dzieje…

– Synu, nie będziesz tam przecież czatował dniem i nocą, na tej Belgijskiej, nie ty jesteś od tego. Ja wiem, że ty byś chciał sam ich wszystkich połapać i dostać za to parę gwiazdek od razu, ale opamiętaj się. I tak nam się ładnie udało!

Krzysztof Cegna nie wydawał się przekonany. Coś w głębi duszy mówiło mu, że informacje, uzyskiwane dzięki Teresce i Okrętce, zawierają w sobie elementy, które należy wykorzystać. Tajemnicę, od dawna bezskutecznie rozgryzaną przez komendę stołeczną, powinien wykryć on sam i dopiero wtedy będzie miał jakieś zasługi. Nic nie mówiąc, postanowił zrobić, co tylko się da, a oprócz tego jeszcze trochę…

* * *

Czas płynął, a Boguś przepadł bez wieści. Jedyną nadzieją Tereski pozostały imieniny i długie dni i godziny czekania osładzała sobie planowaniem imprezy, jeśli oczywiście ten rodzaj myśli można nazwać osłodą. Przewidywała same trudności. Wiadomo było, że imieniny odbędą się tradycyjnie, rodzinnie, jak co roku. Będą rodzice, babcia, Januszek, ciotka Magda oczywiście z Piotrusiem, potwornie gruba i antypatyczna ciotka Helena, koszmarny kuzyn Kazio i Okrętka w charakterze jedynej pociechy. Jeśli Boguś trafi w to całe towarzystwo – zniechęci się na wieki. Boguś będzie nastawiony na taneczną prywatkę młodzieżową z jakimiś atrakcyjnymi gośćmi i uroczysty, familijny posiłek stanie się wstrząsającym kontrastem.